Po sukcesie finansowym pierwszej odsłony twórca całego przedsięwzięcia – Rhys Frake-Waterfield – zdecydował się nakręcić kontynuację. Ba! Postanowił, że stworzy całe uniwersum horrorów z postaciami z bajek, które będą wchodzić do domeny publicznej. Jednak skupmy się na Puchatku… jak to z nim jest?
100% na Rotten Tomatoes!!!
Pierwsza część była, jak pewnie doskonale pamiętacie, żenującym doświadczeniem. Jeżeli chcecie przeżyć to jeszcze raz, to w zeszłym roku (a czuję, jakby to było miesiąc temu) popełniłem recenzję na łamach grapodpada, więc zachęcam do jej odświeżenia – kliknij, nie pożałujesz!. Pierwszy Puchatek zarobił pięćdziesięciokrotność swojego budżetu, więc głupi by nie zrobił kontynuacji. Co tam kontynuacji – od razu całe uniwersum! Będzie co omawiać.
Po premierze Puchatek: Krew i miód 2 twórcy chwalili się, że na Rotten Tomatoes ich film ma 100% pozytywnych recenzji. Chyba tak było po pierwszych pięciu wpisach. Aktualnie ma lekko ponad 50%, co i tak jest niezłym wynikiem, porównując z poprzedniczką, która aktualnie ma ich jedynie 3%.
Więc jak to jest? Rzeczywiście większy budżet pomógł?
Życie i śmierć
Puchatek: Krew i miód 2 jest bezpośrednią kontynuacją jedynki. Krzyś po tragicznych wydarzeniach w Stumilowym Lesie próbuje wieść normalne życie w miasteczku. Uczęszcza również na terapię, aby przepracować traumę. Zostaje nam przybliżone jego dzieciństwo: obserwujemy, jak spędzał czas z małym Puchatkiem, a także dowiadujemy się, że jego brat został porwany podczas rodzinnej imprezy.
W międzyczasie stworzenia w lesie mordują kolejne osoby i spotykają kolejnych przyjaciół z czasów młodości – Pana Sowę i Tygryska. Muszę przyznać, że od razu widać większy budżet, bo kostiumy wyglądają o wiele lepiej. Są potworne i przerażające, Pan Sowa przypominał mi nieco Smakosza (ang. Jeepers Creepers). Jednak przez to też wyglądają jak generyczni złoczyńcy z horroru. Szczerze wątpię, żeby ktoś rozpoznał w nich te postacie z bajki.
Problem mam również podobny jak poprzednio – jeszcze trudniej mi uwierzyć, że dziecko chciałoby się bawić z takim monstrum. Podczas retrospekcji Puchatek, dodatkowo przez to, że jest również dzieckiem, wygląda jeszcze bardziej przerażająco, gdyż jest chudziutki. No i w teraźniejszości ma ogromny bebzon… ja mam uwierzyć, że te zwierzaki oszalały z głodu?
Soft-reboot
Wydaje mi się, że nikt z obsady nie powrócił do swojej roli, więc zdecydowano się na innego aktora odgrywającego główną rolę. Tutaj pojawia się moje pytanie, jak mam to rozumieć? W normalnych okolicznościach miałbym to gdzieś, ale twórca próbuje (chyba) to wytłumaczyć. Wydaje mi się, że zmianę wyglądu zwierzaków również.
Na samym początku jeszcze otrzymujemy animację, podobną do tej ze wstępu do pierwszej odsłony, w której przedstawia się nam kilka podstawowych informacji. Dowiadujemy się, że część ludzi wierzy Krzysiowi i próbuje na własną rękę zapolować na potwory w lesie. Dzięki czemu też w dalszej części widowiska możemy obserwować kolejne dekapitacje z rąk Puchatka. Swoją drogą twórcy chyba ogarnęli jakiś tani sposób na to, bo głowy latają w tym filmie jak szalone. Jednak wróćmy do meritum.
Jest jednak grupa ludzi, która nie wierzy w wersję wydarzeń głównego bohatera i uważa, że to on sam przebrał się za niedźwiedzia i zamordował te wszystkie osoby. Pisałem w poprzedniej recenzji, że przecież te maski nie wyglądały wiarygodnie! Bohaterowie mówią nawet, że na podstawie tych wydarzeń ktoś zrobił film. Pachnie mi to Krzykiem, ale w sumie sam Krzyk komentował fakt, że wszystko można skomercjalizować.
Tak więc na pewnym etapie filmu pojawia się dzieciaczek, który w domu ogląda sobie tę wyżej wymienioną produkcję i to jest po prostu fragmentu z pierwszej części Puchatek: Krew i miód XD
Sprawdź też: Filmowy FNAF jest tak samo kiepski jak gra – recenzja filmu Pięć koszmarnych nocy
Nie jest dobrze…
Muszę przyznać, że Puchatek: Krew i miód 2 jest odrobinę lepszą produkcją od poprzedniczki. Wizualnie wygląda nieco lepiej, wydaje mi się też, że jest zgrabniej nakręcony.
Jednak nie wybaczę tego, że robiono niesamowitą podbudówkę pod pojawienie się Tygryska, który nawet nie brykał na ekranie… Zachowywał się podobnie jak Puchatek. Ogromny zawód.
Ogólnie cała finałowa impreza była bez sensu, bo pojawiła się tylko po to, aby przyjaciele ze Stumilowego Lasu mogli dokonać masowego mordu na losowych ludziach. Jedyne, co zabawne z tego wyniknęło, to napisy końcowe, na których pojawia się ponad 50 pozycji „Imprezowicz”.
Podsumowując – fabularnie jest miernie. Wyjaśnienie skąd się wziął Puchatek i spółka żenujące, i niepotrzebne. Nie widzę tego, żeby Puchatek stał się ikoną horroru na miarę Jasona czy Michaela Myersa. Wciąż nie polecam, mimo że osobiście bawiłem się lepiej niż ostatnio <3
Sprawdź też: Puchatek: Krew i miód – recenzja filmu. Puchatek: Badziew i smród