Swego czasu dzięki uprzejmości wydawnictwa Rebel, miałam okazję zrecenzować dwie wspaniałe karcianki od studia Unstable Games – To Ja Go Tnę! oraz Dinokalipskę. Oba tytuły pochłonęły mnie na dobre, lecz ten pierwszy skradł moje serce bezpowrotnie. Dziś przychodzę do Was z dwoma dodatkami: To Ja Go Tnę! Berserkowie i Nekromanci oraz Dinokalipsa: Koszmarne randki. Jak one wypadają na tle podstawki? Warto zdecydować się na zakup? Zapraszam do recenzji!
To Ja Go Tnę! Berserkowie i Nekromanci
Jeśli jesteście ciekawi, czym jest gra To Ja Go Tnę! oraz chcielibyście poznać zasady gry, to serdecznie zapraszam Was do swojej recenzji (link znajduje się tutaj), gdzie z pewnością znajdziecie odpowiedzi na nurtujące pytania.
Zacznijmy od To Ja Go Tnę! Berserkowie i Nekromanci. Na wstępie warto dodać, że jest to już drugie rozszerzenie do tej emocjonującej i jakże przyjemnej karcianki. Z pozoru zawartość może wydawać się dość uboga, lecz w gruncie rzeczy wcale tak nie jest!
Dodatek oferuje dwie nowe frakcje: Berserków oraz Nekromantów. Otrzymujemy po jednym z przywódców drużyn, którzy są wyposażeni w specjalne zdolności oraz po jednej talii kart, na których widnieją bohaterowie wraz ze swoimi umiejętnościami. Co więcej, oprócz tego mamy do dyspozycji nowe przedmioty, przeklęte przedmioty, karty magii, modyfikatory oraz wyzwania. Czym one się różnią od podstawowej wersji gry? Odpowiedź jest prosta — opisami, które urozmaicają rozgrywkę, przez co nie czuć monotonii. Dodatkowo To Ja Go Tnę! Berserkowie i Nekromanci wprowadzają dwa nowe potwory: Zagładnika oraz Reptiliańskiego żniwiarza, które należy pokonać nowymi frakcjami, a także posiadają zupełnie inne, niewykorzystywane wcześniej zdolności specjalne.
Sprawdź też: Nokaut: Smoki kontra Jednorożce — recenzja gry karcianej — Kółko i krzyżyk jako karcianka?!
Wykonanie na plus z małym „ale”
To Ja Go Tnę! Berserkowie i Nekromanci pod względem oprawy graficznej wypada nieziemsko. Kreska jest szalenie urocza, a obrazki przedstawione na kartach tylko dodają smaczku do całokształtu. Są bardzo starannie wykonane, z dbałością o szczegóły, a rzetelne tłumaczenie idealnie wpasowuje się w klimat samej karcianki. Co więcej, w tym wypadku w końcu otrzymujemy drobne oznaczenia w prawym górnym rogu, które pozwalają odróżnić karty z dodatku od podstawowej wersji gry. Jest to bardzo przydatne, zwłaszcza kiedy potrzebujemy rozróżnić zawartość dodatkową.
Niemniej największym mankamentem jest… inny odcień rewersów kart, przez co bez problemu możemy rozpoznać, co należy do To Ja Go Tnę! Berserkowie i Nekromanci, a co do tak zwanej podstawki. W takim wypadku sytuację mogą uratować koszulki, które zasłonią tę drobną niedogodność.
Dodatek który musisz mieć!
To Ja Go Tnę! Berserkowie i Nekromanci to pozycja dla każdego miłośnika To Ja Go Tnę!. Nowe frakcje, bohaterowie, przedmioty… To wszystko sprawia, że otrzymujemy powiew świeżości do tytułu, który na dłuższą metę może znużyć. Dlatego, jeśli zastanawiacie się, czy warto nabyć dodatek, to powiem, że bardzo warto! Zwłaszcza że będziecie mogli zmieniać frakcje, na jakiekolwiek zechcecie!
Sprawdź też: Azul: Letni pawilon – recenzja gry planszowej. Niby podobne, ale jednak zupełnie inne.
Dinokalipsa: Koszmarne randki
Podobnie jak w przypadku To Ja Go Tnę! — jeśli jesteście ciekawi, czym jest Dinokalipsa oraz jakie są jej zasady, to zachęcam do przeczytania recenzji, która znajduje się tutaj.
Jeśli chodzi o dodatek Dinokalipsa: Koszmarne randki to w pudełku znajdziecie 54 karty, które oferują nowe katastrofy oraz przedmioty w miłosnej tematyce. Tutaj mechanika względem gry podstawowej nie zmienia się jakoś bardzo — kilka kart katastrof posiada efekty, które zapewniają korzyści podczas rozgrywki. I to tyle… dosłownie tylko tyle. Niby dodatek nie jest kosmicznie drogi, ale mimo to spodziewałam się czegoś więcej…
Urocze te karty
Bez wątpienia wykonanie rekompensuje ogromne rozczarowanie względem mechaniki. Słodkie grafiki przedstawiające dinozaury w szczycie ich miłosnych porażek sprawiają, że choć na chwilę można zapomnieć o wcześniej wspomnianych wybrakowaniach. Podobnie jak w przypadku To Ja Go Tnę! tłumaczenie też robi robotę — aż chce się czytać opisy na kartach, które co jakiś czas wywołują uśmiech na twarzy.
Co do odcieni rewersów kart, to ponownie jest on inny niż w podstawowej wersji gry, przez co bez problemu można je rozróżnić. Słabo, zwłaszcza że podczas pobierania kart doskonale możemy wiedzieć czego się spodziewać.
Za te pieniądze mimo wszystko nie warto
Z jednej strony Dinokalipsa: Koszmarne randki oferują zupełnie nowe karty oraz kilka innowacyjnych katastrof, ale mimo to… nie za wiele to zmienia. Przyznam, że bardzo się zawiodłam, ponieważ oczekiwałam jakiejś nowej mechaniki, która drastycznie będzie się różnić względem podstawki. Niby słodkie wykonanie potrafi, choć na chwilę to zrekompensować, lecz mimo to za te pieniądze (a konkretnie 70 zł) można pokusić się o dodatek do innej gry planszowej, który będzie wnosić do rozgrywki znacznie więcej. Niemniej jeśli poszukujecie sensownego rozszerzenia do Dinokalipsy, to prędzej wybrałabym ten, który oferuje dodatkowych dwóch graczy — w tym wypadku zagracie nie w 4, a w 6 osób.
Sprawdź też: 5 Szczytów – recenzja gry planszowej – Idziemy na wycieczkę!