Tematyka Książek Stephena Kinga nigdy nie należała do najprostszych, jednakże spoglądając na ich adaptacje filmowe w XXI wieku ciężko nie oprzeć się wrażeniu, że reżyserzy podejmujący się tych prób trafiali na istny mur uniemożliwiający przeniesienia wizji pisarza na kinowe ekrany.
Mroczna Wieża czy zeszłoroczna Podpalaczka nie dość, że nie spełniły pokładanych oczekiwań, to najprościej ujmując, okazały się typowymi średniakami bez polotu. To Andresa Muschiettiego zdecydowanie odeszło od tej niefortunnej tendencji, stanowiąc jednocześnie laurkę wystawioną klasycznemu kinu grozy. Zaznanie rozrywki na tylu płaszczyznach sprawiło, iż nawet mnie ogarnęła chęć dołączenia do Losers Club, powstrzymania Pennywise’a i uratowania społeczności Derry.
Kryminalne zagadki Derry
Derry to pozornie spokojne miasteczko w stanie Maine. Jednak pod iluzorycznie sielankową fasadą kryje się mroczna tajemnica, sięgająca swoją genezą niemal półwiecza. Lata 80’ XX wieku przyniosły mieszkańcom falę nieszczęśliwych zdarzeń – zaginięcia dzieci i młodzieży, a także koszmary senne często zlewające się z rzeczywistością. Głównym źródłem tych wydarzeń jest Pennywise, przerażający klaun, który nawiedza Derry co dwadzieścia siedem lat, aby terroryzować społeczność w poszukiwaniu strachu i niewinnych dusz. Stawić czoła demonowi postanawia grupa dzieci (Losers Club), prześladowana i odrzucona przez rówieśników.
Sprawdź też: Resident Evil: Wyspa Śmierci – recenzja filmu – Trupia lekcja etyki
Każdy z członków posiada swoje bóle i słabości, zaczynając od problemów rodzinnych, przez nadwagę, a kończąc prześladowaniami na tle wyznaniowo-etnicznym, stanowiąc pożywkę dla antagonisty. Bohaterowie muszą wspólnie stawić czoła swoim lękom i demonom z przeszłości oraz odnaleźć sposób, by pokonać Pennywise’a. Nie bez powodu To stanowi jedną z najlepszych adaptacji dzieł Kinga. Historia bowiem nie ogranicza się jedynie do wątków typowo mrocznych, ale również wychodzi poza konwencje gatunku, tworząc z filmu także opowieść o przyjaźni, odwadze, próbie zrozumienia tajemnic miasta Derry oraz dorastania w obliczu największego zła.
Strach ma wielkie oczy
Warto w pierwszej kolejności zwrócić uwagę na znakomitą grę obsady aktorskiej, którą w większości przypadków nie stanowią dorośli, doświadczeni aktorzy, lecz dzieci dopiero wchodzący na filmowe salony. Zwłaszcza rola Billa Denrougha granego przez Jaedena Martella oraz Beverly Marsh, w którą wcieliła się Sophi Lillis wywarły na mnie pozytywne wrażenia. Ich autentyczność i chemia sprawiają, że publika nie dość, że zaczyna odczuwać z nimi więź, to przeżywa ich wszystkie lęki. Z kolei Bill Skarsgård jako krwiożerczy klaun Pennywise, dostarczył światowej kinematografii jednego z najbardziej niezapomnianych i przerażających antagonistów filmów grozy. Mocną stroną produkcji bez wątpienia jest zdolność budowania napięcia, niepewności jak i poczucie lęku. Realistyczne, a zarazem oniryczne ujęcie miasteczka Derry wraz ze związanymi z nim zdarzeniami dodają tytułowi niepokojącego klimatu. Reżyser dobrze balansuje między wykorzystaniem ciemności i tajemnicy, aby utrzymać uwagę widzów.
Sprawdź też: Oppenheimer — recenzja filmu — “Ludzie tego świata muszą się zjednoczyć, inaczej przepadną.”
To nie jest jedynie typowym horrorem, ale zawiera także wartość emocjonalną. Historia dzieci, ich walka z demonem i wzajemne relacje dodają filmowi dodatkowej warstwy znaczeniowej, odnosząc się do traum dzieciństwa i trudów dorastania. Monstrum i koszmary przez niego kreowane uchodzą za metaforę przeciwności,
z jakimi mierzą się dzieci, w pewnym sensie osadzając na tronie siły produkcji m.in. takie aspekty jak poszukiwanie odwagi czy siłę przyjaźni, które zyskują na znaczeniu wraz z rozwojem fabuły. Za ścieżkę dźwiękową odpowiada brytyjski kompozytor Benjamin Wallfisch, którego kompozycje odpowiednio balansują klimat na danych odcinkach produkcji, jednocześnie dodając powagi jak i ducha przedstawianych czasów.
Sprawdź też: Ostatni Rycerze – recenzja filmu – Męstwo i odwaga
Jako adaptacja znanej z 1990 roku mini serii telewizyjnej o tym samym tytule, film ten narażony jest na liczne porównania. Szczególnie starsza publiczność może doszukiwać się elementów szablonowych i przewidywalnych, zarówno w kontekście specyfiki gatunku, jak i zestawienia horrorów. To nie uniknęło ponadto głosów krytyki, iż niektóre z retrospektywnych scen z przeszłości postaci mogą wydawać się mniej znaczące. Mimo że dzieło Muschiettiego posiada swoje wady, nie można mu odmówić wciągającej fabuły, życiowego przekazu oraz przytłaczającej atmosfery, gdzie wszystko to spotyka się w miejscu koszmaru, grozy i nierozwiązanych tajemnic, za jakie uchodzi miasteczko Derry.
A może balonika?
To uchodzi za przerażający, emocjonalny i wizualnie oszałamiający horror, który przypomina, dlaczego Pennywise jest jednym z najbardziej znanych antagonistów w rozległym świecie literatury i kina. To adaptacja, która nie tylko zachowuje ducha powieści Stephena Kinga, ale także dostarcza nowe i intrygujące doświadczenia. Nie ulega wątpliwości, że wspomniana produkcja zyskała miejsce w kanonie grozy, stanowiąc przypomnienie, że czasem największy strach czai się w najmniej spodziewanych miejscach. Reżyser wykonał kawał dobrej roboty, wybitnie godząc konwencje przygodowej komedii z fundamentalnymi regułami horroru. Umiejętne połączenie momentów przerażenia z emocjonalną głębią zapracowało na renomę nowoczesnej interpretacji powieści wybitnego pisarza.
Sprawdź też: Bates Motel – recenzja serialu. Niewinny motel na uboczu
No właśnie, czy rzeczywiście jest to tylko adaptacja? A może coś więcej? Muschietti zaserwował nam przede wszystkim opowieść o dzieciństwie, strachu i odwadze. Witajcie w miasteczku Derry, gdzie koszmar przybiera postać klauna, miejscu, gdzie momentalnie zostaniecie wprowadzeni w świat grozy i przyjaźni, a skrywana tajemnica jak najbardziej jest warta poznania i przeżycia. Śmiało można zarzucić tezę, iż To jest jednym z najlepszych filmów z macierzystego gatunku ostatnich lat, który swoją rozbudowaną strukturą przyciąga zarówno miłośników horrorów jak i tych szukających dzieł z głębszą treścią. Nostalgiczna podróż do lat 80’ XX wieku przebiegła mi wyjątkowo przyjemnie, z poczuciem, że wszystko zostało zagrane bez zbędnego fałszowania i zachowanym balansem na jakże chwiejnej komediowo-dramatycznej materii. Polecam!