Scenarzysta Tom Taylor kontynuuje przygody syna Supermana. Jak młodociany superbohater radzi sobie z obroną Ziemi pod nieobecność swojego ojca?
W poprzednim odcinku
Tom Taylor to gość, spod którego ręki ostatnimi laty wypływają praktycznie same dobre historie. Najwięcej laurów zbiera oczywiście za Nightwinga, który jakiś czas temu w końcu trafił na polski rynek. Jednakże opowieść o Jonathanie Kencie również oceniana jest przez czytelników bardzo przychylnie. Lektura pierwszego tomu bardzo przypadła mi do gustu. Scenarzysta nie bał się zastosować w nim odważnych zabiegów, jak chociażby ujawnienia orientacji seksualnej głównego bohatera, jednak całość zachowana była w nienachalnej, bardzo przyjemnej dla czytelnika konwencji. Już ten pierwszy tom nakierował historię na odpowiednie tory, dając nam czytelnikom pojęcie o tym, czego możemy się spodziewać w dalszych numerach.
Sam na włościach
W tomie drugim zatytułowanym Przebudzenie Jon zostaje odcięty od opieki swojego sławniejszego ojca, który przebywa obecnie w odległym Świecie Wojny. Młody bohater staje przed kolejnymi wyzwaniami, które stawiają go na świeczniku opinii publicznej. Podczas ataku potężnego morskiego lewiatana dochodzi do niespodziewanej interwencji superludzi Państwa Gamorra. Ich ingerencja w wydarzenia doprowadza do poważnych zniszczeń w Metropolis, a przede wszystkim do śmierci niewinnych ludzi. Nie dość, że Jon przeżywa to, że ktoś stracił życie, to jeszcze cała sytuacja została przedstawiona w taki sposób, jakby była to jego wina. Za kulisami całą akcją mającą oczernić bohatera stoi nie kto inny jak Lex Luthor oraz prezydent wspomnianego wyżej państwa.
Jednym tchem
Przebudzenie czyta się jednym tchem. Taylor ma tę zdolność, dzięki której tworzy historię wciągającą i angażującą czytelnika, a jednocześnie dosyć lekką w odbiorze. Scenarzysta nie sili się na tworzenie nie wiadomo jak epickich wydarzeń, tylko stawia na odpowiednie budowanie relacji między postaciami. Momentami jest tu więc naprawdę kameralnie. Podoba mi się to, jak przedstawione są relacje Jona z ukochanym Jay’em Nakamurą, jego matką Lois Lane, a szczególnie z Dickiem Graysonem, czyli Nightwingiem, stającym się powoli jego mentorem. Szczególnie team-up Jona i Dicka wypada w tym tomie najlepiej. Widać jak dużym plusem jest to, że Taylor tworzy solowe przygody obu bohaterów.
Wizualna nierówność
Trochę mieszane uczucia wywołuje u mnie oprawa graficzna tego tomu. Ma on bowiem kilku rysowników i zabieg ten potrafi nieco wybić z immersji podczas lektury. Zdecydowanie bardziej wolę, gdy za dany album odpowiada jeden artysta. Widać tu bowiem gołym okiem różnice poziomów między wspaniałym Bruno Redondo a pozostałymi twórcami. Cian Tormey, Steve Pugh i Clayton Henry to nie są jacyś źli rysownicy, po prostu Redondo to klasa światowa i ciężko z nim konkurować.
Sprawdź też: Superman. Ten który spadł – recenzja komiksu. Ojciec i syn.
Podsumowanie
Drugi tom przygód Jonathana Kenta to przede wszystkim odpowiednie rozbudowanie relacji między bohaterami oraz popchnięcie wydarzeń do przodu. Dzieje się tu sporo, ale nie jest to lektura przytłaczająca. Jest lekka i przyjemna, z przesłaniem, które nie jest nachalne. Raczej ma ono uświadomić czytelnikom pewne problemy otaczającego nas świata. To po prostu ludzka rzecz o postaci, która dysponuje nadludzkimi zdolnościami. Trochę w niej dramatów, ale jeszcze więcej nadziei na lepsze jutro. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego tomu, tym bardziej że Przebudzenie kończy się niespodziewanym wejściem pewnej postaci, która rzuca jednym zdaniem, przez które przebieram nogami w oczekiwaniu na kontynuację.
Sprawdź też: DCEased. Martwa planeta — recenzja komiksu. Pięć lat po tym jak wszystko zniknęło…