Potwór z Bagien nie jest popularną postacią w naszym kraju, przez co mocno ubolewam, gdyż jest niezwykle interesującym bohaterem. Na szczęście Egmont zdecydował się wydać album z linii DC Black Label — Potwór z Bagien: Zielone Piekło. Jak wypada ta opowieść? Zapraszam do recenzji.
Postapokalipsa na miarę DC
Lemire zaprezentował nam świat, w którym praktycznie cała ludzkość upadła. Jedynie nieliczne niedobitki koncentrują się na samotnej wyspie, bez perspektyw na dobre życie. Ocaleńcy jednak nie mają chwili wytchnienia, gdyż potężne starożytne siły Zieleń, Czerwień i Zgnilizna dochodzą do wniosku, że jedynie eksterminacja gatunku ludzkiego może przynieść spokój planecie. Na szczęście ludzkość posiada jeszcze dwóch ostatnich obrońców, którzy mogą ocalić resztki upadłego świata.
Starzy znajomi z Vertigo
Autor recenzowanego albumu sięga głównie po postacie mocno kojarzone z horrorowymi elementami świata DC. Dostajemy emerytowanego Johna Constantine’a, Deadmana i przede wszystkim tytułowego Potwora z Bagien. Ten ostatni jest mocno niezadowolony z gwałtownego sprowadzenia na ziemię, gdyż został rozdzielony z duszami swojej rodziny, z którymi miał spędzić resztę życia. idząc jednak, co wyczynia się na świecie, postanawia pomóc.
Lemire świetnie ustawia swoje postaci na szachownicy, a każdy ruch pionkami prowadzi do naprawdę udanego finału. Choć ten nadchodzi zdecydowanie zbyt szybko…
Lekkie problemy, ale wizualnie to majstersztyk
Niestety Potwór z Bagien cierpi na przypadłość większości tomów z linii wydawniczej DC Black Label, czyli długość omawianego komiksu. Historia ta mogłaby konkurować z innymi kultowymi i uwielbianymi opowieściami DC – niestety Lemire dostał jedynie trzy zeszyty, żeby zaprezentować swoją wizję. W efekcie czytelnik otrzymuje naprawdę niezły superbohaterski horror z udziałem legend dawnego wydawnictwa Vertigo. Scenarzysta znalazł czas na zbudowanie realiów upadłego świata, ale już wtedy był zmuszony do przeplatania tego podszytą grozą akcją. Efektem tego jest, że zanim wszystko na dobre się rozkręci, musi już się kończyć.
Oprócz udanego scenariusza, komiks może poszczycić się równie dobrymi rysunkami. Doug Mahanke zaprezentował zdecydowanie groźną i wyrazistą kreskę, co pasuje idealnie do całokształtu opowieści. Rysownik zdecydowanie czuje klimaty Potwora z Bagien. Wszystko to pasuje idealnie do surowego świata, który prezentowało nam Vertigo.
Sprawdź też: Świat mitów: Orfeusz i Eurydyka oraz Demeter i Persefona – recenzja komiksu – Powrót do klasyki
Podsumowanie
Potwór z Bagien: Zielone Piekło to naprawdę dobry komiks, który miał zadatki na genialny. Niestety wydawca czasem nie daje opowieściom wybrzmieć. Nadal jednak to lepsza pozycja niż większość z głównego nurtu DC, a już na pewno z imprintu DC Black Label. Mam nadzieję, że wydawca jeszcze nie raz zwróci uwagę na komiksy z Potworem z Bagien w roli głównej, bo zdecydowanie warto!
Sprawdź też: Mazebook. Księga labiryntów – recenzja komiksu – O radzeniu sobie ze stratą