Previous slide
Next slide

Pewnego razu w Soleil LTD, czyli jak powstało Wanted: Dead

Muszę przyznać, że po pierwszych zwiastunach Wanted: Dead byłem zainteresowany tą produkcją. Brakowało mi bezkompromisowej siekanki oraz liniowego podejścia do rozgrywki. Nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, że jest to dobrze zrealizowane. Ot, za przykład niech posłuży starusieńki WET, który może nie był grą wybitną, ale za to dawał to, co obiecywał — szaloną przygodę w stylu filmów Tarantino, masę krwi i hordy NPC do ubicia. Tutaj miało być podobnie, a jednak nie wyszło. Dlaczego? Mam pewną teorię, a prezentuje się ona tak…

Pewnego razu w Soleil LTD, czyli jak powstało Wanted: Dead

Tokio, Japonia, rok 2012.

To miał być kolejny nudny dzień w biurze. Wszyscy zajmowali się swoimi sprawami – jedni rozmawiali, drudzy poszli coś zjeść, a część z braku lepszego zajęcia, przeglądała sobie wiadomości ze świata. „Suda51 wydał nową grę? No proszę, zobaczmy, co piszą o tym Lollipop Chainsaw…” pomyślał Hiroaki Matsui, przeczesując stronę IGN. Nagle drzwi do pomieszczenia, w którym siedzieli wszyscy programiści, walnęły z hukiem, a w futrynie pojawił się on – Takayuki Kikuchi, CEO Soleil LTD. 

– Robimy grę! – oznajmił donośnie.

Wszyscy popatrzyli po sobie z niedowierzaniem. 

– Ale… Ale jak to? Przecież większość pracowników to dopiero praktykanci, nawet umowy nie mają – odpowiedział drżącym głosem Hioraki. 

– ZA. PIĘĆ. MINUT. NA. SALCE! – ryknął Takayuki.

Hioraki wiedział, że Takayukim nie ma co dyskutować, dlatego zebrał na naprędce parę osób i chwilę później wszedł do sali konferencyjnej wraz z kilkoma studentami. Na końcu długiego stołu siedział Kikuchi. Przecierał co chusteczką pot z czoła. Nie ma co się dziwić, było lato, klimatyzacja nie działała, a to, co przeczytał przed chwilą w sieci, przyprawiło go o dodatkowy stres i nerwy.

– Ten gnojek znowu to zrobił… – wymamrotał pod nosem drżącym głosem.

– Kto taki? – zapytał jeden z ze studentów.

– Suda. Wydał kolejną grę. A my co? Od 2008 roku nie zrobiliśmy nic, a ten dupek od tego czasu ma już 5 tytułów na koncie. – walnął pięścią w stół. – Ja wiem, że to miał być żart, nie bez powodu założyłem firmę w 1 kwietnia. Z drugiej strony, skoro już jest, to wypadałoby coś z tym faktem zrobić. 

Uniósł głowę znad ekranu i spojrzał po swoich podwładnych. 

– Ile macie przy sobie? – mruknął.

Wszyscy zbledli.

– C-co? – wykrztusił z siebie Hioraki.

– To, co słyszałeś. – odwarknął Takayuki. – Pytałem ile macie kasy przy sobie.

Grupa szybko wyciągnęła pieniądze z portfeli i kieszeni, po czym szybko przeliczyli

– 21370 jenów. – odparł cicho Hioraki.

– Niewiele. Ty! – wskazał palcem na jednego ze studenciaków. – Idź teraz do swoich kolegów i przekaż im, że na jutro każdy ma przynieść 100 000 jenów, w przeciwnym razie nie mają tutaj czego szukać. No, a teraz spieprzajcie. Hioraki, ty zostajesz. Mamy do pogadania.

Pomieszczenie szybko opustoszało. Prezes Soleil patrzył przez chwilę z zadumą na panoramę Tokio. Po chwili obrócił się w stronę Hiorakiego

– Wiesz, co się teraz sprzedaje? Strzelanie. Popatrz na takie Call of Duty. O, albo lepiej, Gears of War! Biegasz, strzelasz, biegasz strzelasz, czasem skryjesz się za czymś i strzelasz dalej. My też tak możemy. Co w tym niby trudnego? Tylko to musi być kobieta. Faceci lubią kobiety przecież, prawda? Patrz na sukces takiej Lary Croft… Tylko to nie może być byle babka. Policjantka z jednostki specjalnej. Tylko ja tą grupę nazwać… Co jest teraz popularne? Zombie! Nazwiemy jej jednostkę Zombie Unit!

– Czyli to będzie policjantka, która będzie walczyć z zombie? Przecież Capcom nas pozwie… 

– Ty to Hioraki jednak nie myślisz. Nie bez powodu to ja zostałem szefem, a nie ty. Nic z tych rzeczy. Będzie walczyć z androidami i prywatną armią złej korporacji. A czemu Zombie Unit? Przecież to brzmi totalnie cool. Mówię ci, to się sprzeda. – zatarł ręce z zadowolenia. Ewidentnie był dumny z tego, co wymyślił. – Daję ci pół roku i ani dnia więcej. Za równo 6 miesięcy chcę widzieć gotową grę. Nie obchodzi mnie jak tego dokonasz, ani z kim. Ma być.

– Ale przecież u nas nikt nie ma doświadczenia. Z kim mam tego dokonać? Przecież 90% osób tutaj to studenci, którzy przyszli tylko po zaliczenie praktyk. W życiu nawet linijki kodu nie napisali. – załamał ręce Hioraki. 

– TO ICH NAUCZYSZ, OD CZEGOŚ TU JESTEŚ. – wrzasnął Takayuki, po czym wziął głęboki oddech i ciągnął dalej. – Widzisz, droga samuraja nie jest prosta. Jest wyboista i pełna wyzwań. A skoro już o samurajach mowa… – zawahał się przez chwilę. – Katana. Bohaterka ma mieć jeszcze katanę. Robiłeś Ninja Gaiden, to ogarniesz, co to dla ciebie. – zaśmiał się.

Hioraki Matsui patrzył z niedowierzaniem na swojego przełożonego. „Oszalał, ewidentnie oszalał. Przecież on postradał zmysły. Strzelanie? Zombie Unit? Katana? Zła korporacja? Z kim ja mam niby to zrobić, z tą bandą nieuków, która fartem prześlizguje się z roku na rok? I to jeszcze w pół roku” – pomyślał. Bał się tego, co go czeka. Wiedział, że to dopiero początek dziwnych pomysłów jego szefa, że dalej będzie tylko gorzej.

– Co tak stoisz, jak kołek?! Do roboty, czas leci! – zaśmiał się Takayuki Kikuchi.

Na następny dzień do siedziby Soleil przyszła tylko garstka ludzi, głównie ci, którzy nie mieli żadnej realnej alternatywy. Prace nad Wanted: Dead się rozpoczęły. I tak mijały kolejne dni, tygodnie i miesiące chaotycznej dłubaniny. Ktoś na szybko napisał scenariusz na kolanie, kto inny narysował z zeszycie szkice postaci i przeciwników, a że budżet i czas był, jaki był, to zrobił ich niewiele – ot, dwa, góra trzy warianty oponentów na jeden poziom. Samych leveli też nie było zbyt wiele, bo tylko trzy, z czego ostatni był w sumie rozbudowaną wariacją komisariatu pełniącego funkcję huba, po którym przemieszczała się bohaterka między misjami. Żeby nieco wydłużyć rozgrywkę, postanowili maksymalnie je porozciągać i procesu twórczego nie ułatwiało też wieczne wtrącanie się Kikuchiego. Ten zamykał się ciągle w swoim gabinecie, zagrywając się różne produkcje, z których i podsuwając co ciekawsze jego zdaniem, pomysły do zaimplementowania. „Graliście w Yakuze? Tam są różne fajne aktywności, które ludzie chwalą w recenzjach. My też musimy takie mieć! Macie dodać grę rytmiczną polegającą na jedzeniu ramenu. A i karaoke! Wszyscy kochają karaoke”. Innym razem nagrał się w Metal Gear Solid 4.

– Cutscenki! W MGS4 jest ich pełno i ludzie je kochają. A, i część z nich ma być retrospekcją bohaterki, tylko najlepiej w stylu anime. Będziemy lepsi niż Kojima.

– Ale jak, gdzie, po co?

– To już nie mój problem, tylko wasz. Mają być.

Co innego mieli zrobić biedni pracownicy? Zrobili to, co im kazano. A że były one bez sensu? Cóż, grunt, że były. 

Czas mijał nieubłaganie, a kolejne absurdalne pomysły co chwilę się piętrzyły. „Drzewko rozwoju!”, „Wielki mech na pajęczych nogach!”,  „Automat arcade jak Shenmue!” huczał nad głowami niedoświadczonych deweloperów Takayuki. 

– A dzisiaj macie dodać piłę łańcuchową i przecinanie wrogów w pół.

– Piłę mogę dodać, ale nie wiem jak zrobić animację…

– Wymyśl coś.

„Typowe podejście, wymyśl coś… Sam wymyśla bzdury, ale palcem żeby pomóc to nie kiwnie” – pomyślał Hioraki. Na szybcika narysował czerwone kółko w paintcie, wkleił napis „censored” i sprawę olał. A to, że to się kupy nie trzyma, bo w normalnych scenach walki, kończyny latają na lewo i prawo, a krew się leje hektolitrami? Trudno, przynajmniej nie nadwyrężyło to i tak już lichego budżetu. 

Nadszedł ostateczny termin. Gra osiągnęła złoty status, i już mieli wysyłać płytę do tłoczni, gdy nagle okazało się, że Keiji – chłopak odpowiedzialny za to zadanie – przepadł, a z nim jedyna kopia gry.

– To wypalcie nowy egzemplarz! Niech no tylko znajdę Kijiego, to mu nogi z d… 

– Tylko jest pewien problem. – przerwał Hioraki. – Wczorajszej nocy była burza, poszło przepięcie i wszystkie komputery szlag trafił. Dyski spalone, raczej nic nie uda się odzyskać… 

Zapadła grobowa cisza.

Tokio, Japonia, rok 2023 – epilog

Był piątek, większość pracowników już dawno poszła do domu. Jedynie Takayuki Kikuchi siedział w swoim biurze i przegrzebywał się przez stertę papierów. Poza nim krzątała się po biurach jeszcze pani Misaki – sprzątaczka. Powoli zbierała się już do domu, poszła więc do kantorka odstawić swoje rzeczy i się przebrać. Jej uwagę przykuł malutki kartonik stojący w narożniku pomieszczenia. Była nieco zaskoczona tym widokiem, w końcu pracowała tu praktycznie od początku i dopiero teraz go dostrzegła. Z ciekawości zajrzała do środka. Wewnątrz znalazła tylko zakurzoną płytę z odręcznym Wanted: Dead. Niewiele myśląc, wzięła znalezisko ze sobą i skierowała swe kroki do gabinetu Takayukiego. Drzwi były lekko uchylone, więc postanowiła wejść do środka. 

– Prze-przepraszam, panie Kikuchi… – zaczęła nieśmiało.

– Hmmm? – mruknął, nie podnosząc głowy znad papierów.

– Miałam zbierać się już do domu, ale znalazłam coś takiego u siebie w kantorku. Nie wiem, czy to ważne, czy jakiś zbędny śmieć, dlatego postanowiłam to najpierw przynieść do pana i zapytać. – powiedziała, kładąc krążek na biurku.

Takayuki spojrzał na krążek, który przyniosła Misaki. Jego serce zaczęło mocniej bić, na skroni pojawiły się krople potu. Chwycił płytę w drżące dłonie, niedowierzając temu co widzi. Po jego policzku pociekła łza.

– Dziękuję… – wyszeptał. 

A teraz na poważnie

Czy przytoczona historia wydarzyła się naprawdę? Nie – to tylko chora fikcja literacka, którą napisałem na kolanie, tak samo, jak Soleil zrobiło ze swoją grą. Widzicie, Wanted: Dead to jeden wielki chaos, przypominający połączenie gier Sudy51, serii Yakuza oraz filmu The Room Tommy’ego Wiseau – gangreniczny zbiór pomysłów z czapy, który nie trzyma się kupy. Do tego będącym reliktem wesołej myśli technicznej z czasów siódmej generacji.

Tutaj absolutnie nic nie jest zrobione dobrze. Voice Acting jest fatalny, ale w tym złym sensie. Autentycznie, czekałem tylko aż wyskoczy mi napis „directed by Tommy Wiseau”, ponieważ poziom aktorstwa, jak i dialogów, nie różni się niczym od wiekopomnego dzieła wyżej wymienionego jegomościa. Udźwiękowienie samo w sobie też jest skopane – utwory potrafią w randomowych miejscach się urwać, po czym odpalić od nowa, a w wielu miejscach dźwięku po prostu nie mam – przecież widzę, że jakiś typ się śmieje, i co? Cisza, widocznie potrafi bezgłośnie. 

Optymalizacja to w ogóle jakaś czarna magia dla devów z Soleil – gra potrafi chrupać w totalnie losowych miejscach i w sumie nie wiadomo dlaczego. Do tego prerenderowane filmy wyglądają, jakby były zrobione w 480p – głównie za sprawą graficznych artefaktów, które wskazują na ich niską rozdzielczość. 

Sztuczna inteligencja nie istnieje – nasi sprzymierzeńcy wręcz uwielbiają ciskać nam granaty pod nogi, przez co musiałem wielokrotnie powtarzać dany etap. Do tego nie potrafią trafić w przeciwnika, który dosłownie stoi kilka centymetrów przed nimi. Chyba rozumiem, dlaczego Zombie Unit to jednostka specjalna…

Katana? Równie dobrze bohaterka mogłaby bić przepychaczem do kibla. Karabiny? Odpowiednik odpustowych pistoletów na pestki. Rozwój postaci? Nic nie daje, nadal jesteś na strzała, a przeciwnicy to twarde skurczysyny, na których nic nie robi wrażenia.

No po prostu nie

Autentycznie, nie chce mi się już więcej pisać na temat Wanted: Dead. Zmarnowałem na to zbyt wiele czasu, sił i energii, którego nikt mi nie zwróci, ale za to trauma pozostanie na całe życie. Nie jestem w stanie zrozumieć jakim cudem ktokolwiek stwierdził, że wydanie takiej gry w 2023 to dobry pomysł.  Ktoś zebrał do kupy całkowicie losowe pomysł, na szybko połączył, po czym zgubił, odnalazł po X latach i wydał. Autentycznie nie widzę innej możliwości, bo to jest wręcz niemożliwe, żeby intencjonalnie stworzyć tak przestarzały generacyjnie produkt.  Nic, absolutnie nic nie ratuje tej produkcji, nie jestem w stanie wskazać, chociażby jednej pozytywnej cechy tej pseudoprodukcji, ponieważ absolutnie wszystko jest tu dokumentnie schrzanione. Nie tykać, nawet kijem przez brudną ścierkę.  

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

NAJNOWSZE WPISY

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl