Previous slide
Next slide

Dead Space Remake – recenzja gry. Gwiezdny koszmar powraca.

Pierwsza odsłona Dead Space to gra dla mnie niezwykle ważna, gdyż między innymi dzięki niej zakochałem się w growych horrorach. Słysząc o odświeżonej wersji, nie mogłem powstrzymać fali ekscytacji, która przeze mnie przepływała, ale jednocześnie miałem obawy co do jakości. Na szczęście były niesłuszne i otrzymaliśmy remake na miarę Resident Evil 2. Zapraszam do recenzji.

Dead Space Remake – recenzja gry. Gwiezdny koszmar powraca

Ósmy pasażer USG Ishimury

Fabularnie odświeżony Dead Space praktycznie nie różni się względem oryginału. Inżynier Isaac Clarke wraz ze swoją załogą statku naprawczego docierają na pokład okrętu górniczego USG Ishimura, aby dokonać rutynowych napraw. Szybko jednak okazuje się, że okręt opanowały mordercze nekromorfy. Od tego czasu Isaac wraz z pozostałymi przy życiu kompanami będą próbować przetrwać w tym kosmicznym piekle.

Tak, jak wspomniałem na początku, historia praktycznie nie uległa ewolucji. Pojawiają się natomiast nowe szczegóły i nawiązania do miejsc oraz zjawisk, które poznaliśmy dopiero w następnych częściach serii. Dzięki takiemu rozwiązaniu pierwsza odsłona nie wydaje się oderwana od reszty uniwersum, jak w przypadku oryginału, przy tworzeniu, którego nie myślano jeszcze o sequelach.

Jednak najważniejszą zmianą, którą wprowadzono w remake’u, jest dodanie głosu Clarka. Dzięki czemu gra jeszcze bardziej wpasowuje się w styl drugiej i trzeciej części, gdzie Isaac przestał być ponurym milczkiem. Kwestie wypowiadane przez bohatera nie psują nastroju całego tytułu, gdyż występują głównie w trakcie rozmów z innymi postaciami. Inżynier nie gada do siebie i  w milczeniu przemierza kolejne korytarze Ishimury. Choć czasami zdarzały się momenty, kiedy po naprawdę ostrej walce Isaac rzucał ostrym przekleństwem.

Kosmiczne nowości

Głos Isaaca to jednak niejedyna nowość, gdyż deweloperzy zrobili kolejny krok w rozbudowie doświadczenia i zaoferowali nam misje poboczne, które gracze mogą wykonać w dowolnej chwili. W tytule od Visceral Games mogliśmy doświadczyć jedynie głównego wątku, a tym razem otrzymujemy dodatkowo zupełnie opcjonalne zadania, które w dość znacznym stopniu pomagają nam się jeszcze bardziej wczuć oraz poszerzają informacje o świecie gry. Nie są one jakoś specjalnie rozbudowane, ale idealnie się sprawują jako odskocznia od głównej intrygi.

Kolejnym powiewem świeżości jest rozbudowa USG Ishimury, która zmieniła się z zamkniętego, ograniczonego obszaru, w naprawdę masywną lokację, którą możemy dowolnie eksplorować. Na początku gry zmiany nie są jakoś bardzo odczuwalne, ale z każdą godziną w grze idzie zauważyć, jak wszystko zostało pięknie odświeżone. Najważniejsze zostawiłem na koniec, Dead Space Remake jest pozbawiony jakichkolwiek ekranów ładowania. Ma to dość duże znacznie, gdyż w ciągu naszej przygody, czy też wykonując zadania poboczne, będziemy często wracać do wcześniej odwiedzonych lokacji.

Zupełnie nowe pomieszczenia mogą zostać niezauważone nawet przez graczy, którzy znają tytuł od podszewki, a to za sprawą systemów zabezpieczeń. Jest to zupełnie nowa mechanika, która miała zachęcić graczy do biegania po mapie i odnajdywania zupełnie nowych pomieszczeń. Teraz od początku nie dostaniemy się w każdy kąt, czy też nie otworzymy każdego pojemnika z ekwipunkiem, jednak posuwając fabułę do przodu, otrzymujemy odpowiednie narzędzia umożliwiające otwarcie ich. Przebudowane zostały również poziomy bez grawitacji, które upodobniły się do tych znanych z trzeciej odsłony. Pierwowzór męczył mnie tymi etapami, a tutaj dzięki znacznie większej mobilności bawiłem się dużo lepiej.

Górnicze pukawki

Istotne zmiany pojawiły się również w możliwościach zdobycia zupełnie nowych broni dla naszego inżyniera. W przeciwieństwie do pierwowzoru już ich nie kupujemy, lecz otrzymujemy podczas przechadzania się po kolejnych lokacjach. Ma to duże znaczenie dla recenzowanego przeze mnie tytułu, gdyż nie pojawia się problem, że dopiero co nabyta broń nie nadaje się do aktualnych starć z przeciwnikami. W rezultacie część graczy inwestowała głównie w ulepszenia podstawowej giwery, jaką jest kultowa piła plazmowa. Teraz jednak jest inaczej i dzięki temu zabiegowi miałem nawet okazję postrzelać bronią, którą kiedyś zupełnie zignorowałem.

Dodatkowo podczas całej gry mamy okazję zdobyć schematy ulepszeń naszych pukawek. Dzięki czemu możemy dodać do aktualnie posiadanej broni zupełnie nowy, morderczy efekt. Nie jest to jednak takie proste, ponieważ po ulepszeniu naszej „pukawki” dostaje zupełnie nową gałąź  w drzewku rozwoju, więc aby je odblokować, musimy zainwestować w węzły. Są to przedmioty do ulepszeń znajdywane podczas rozgrywki.

I teraz chyba najlepsze Motive Studio wprowadziło sztuczną inteligencję, która reżyseruje naszą grę, tak zwany reżyser intensywności. Uczy się naszego stylu rozgrywki i aktywnie  ją modyfikuje przykładowo przez dodanie przeciwników czy chwilowe gaszenie świateł. Przez co każde przejście gry może wyglądać zupełnie inaczej.

Łamigłówki środowiskowe urozmaicono za pomocą dodatkowych trudności jak choćby zmiana bezpieczników. Żeby przełączyć energię na interesujący nas efekt, musimy zrezygnować z innego wcześniej już uruchomionego. Przykładowo, aby odblokować zamknięte drzwi, musimy wyłączyć oświetlenie w pomieszczeniu przez, co w miarę bezpieczne miejsce może zamienić się w potworną pułapkę.

Przerażająca piękność

Sfera audiowizualna produkcji Motive Studio stoi na naprawdę na wysokim poziomie. Gra jest wręcz obładowana drobnymi detalami, które zapewniają niesamowitą atmosferę. Muszę jednak podkreślić, że w samej oprawie pojawiają się gorsze chwile. Przykładowo, gdy kamera zbliży się do bohatera lub jakiegoś elementu otoczenia można zauważyć znacznie gorszą jakość tekstur. Natomiast bez żadnych większych wad jest udźwiękowienie, które podbudowuje doświadczenie z grą jeszcze mocniej. Przechadzając się po pokładzie, słyszymy dobiegające odgłosy potworów lub gdzieś w oddali krzyki ludzi. Dodajmy do tego jeszcze przyjemny soundtrack, dzięki któremu atmosfera robi się naprawdę gęsta. 

Jak już o udźwiękowieniu mowa, to warto zaznaczyć, że Dead Space Remake otrzymał pełną polską lokalizację. Naprawdę bardzo się zaskoczyłem, gdyż liczyłem wyłącznie na napisy. Sama lokalizacja jest dobra, choć niektóre głosy nie są wybitne i trochę nie pasują do postaci. Jednak polski dubbing nie stanowi problemu, gdyż bez większych trudności w menu opcji można przełączyć na wersję angielską. 

Warto również wspomnieć o odświeżonych nekromorfach, które dosłownie nigdy nie były tak przerażające. Podczas rozgrywki mamy okazję „rozbierać” przeciwników, aż do gołej kości. Motive Studio stworzyło system, który pozwala nam zauważyć, jak za sprawą naszych ataków odrywają się kolejne fragmenty ciała przeciwników. W pewnym sensie system ten jest zamiennikiem dla klasycznego paska zdrowia.

Odświeżone Dead Space to najlepsze, co mogło spotkać fanów tej serii, jak i ogólnie survival horrorów. Przygody kosmicznego inżyniera nadal bronią się nieziemskim klimatem, scenariuszem i niezwykle przyjemną rozgrywką,  a teraz wszystko to jest jeszcze spotęgowane i bardziej dopracowane niż kiedykolwiek. Kanadyjskie studio dosłownie i w przenośni wskrzesiło martwego z grobu. Mam szczerą nadzieję, że teraz Electronic Arts będzie chciało odświeżyć kolejne odsłony, a nawet zezwoli na stworzenie nowej części.

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy EA POLSKA.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

NAJNOWSZE WPISY

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl