Morbid: The Lords of Ire — recenzja gry — trzeba było zostać przy 2D 

Alan Zygaj

Opublikowano: 6 sierpnia 2024

Spis treści

The Lords of Ire to kontynuacja gry Morbid: The Seven Acolytes studia Still Running. Pierwsza część była produkcją top-down 2D, więc kompletna zmiana perspektywy jest dużym zaskoczeniem. Czy wyszło to jednak na dobre? Tego dowiecie się z poniższej recenzji. 

Czekaj, że o co tu chodzi? 

Morbid: The Lords of Ire

Dokładnie takie samo pytanie zadawałem sobie średnio co godzinę podczas obcowania z grą. Fabuła istnieje, ale jest ona na tyle nieznaczna, że dopiero po 15 minutach rozgrywki spotykamy kogoś, kto nas wprowadzi w obecne wydarzenia. Całość wygląda mniej więcej tak: Gaharowie powrócili, zawładnęli nad pięcioma frakcjami świata Ire, a my musimy ich powstrzymać i przywrócić ład. Musiałem wrócić na początek gry, żeby odświeżyć sobie pamięć, bo wszystko wyleciało mi z głowy po jakichś 10 minutach. Dawno nie spotkałem się z produkcją, której historia jest tak bardzo nieinteresująca.  

Zobacz to: Sucker For Love: A date to die for – recenzja gry. To nie będzie sztampowa randka z Tindera. 

Morbid: The Lords of Ire

Jedyną rzeczą, która niejako ratuje ten aspekt jest lore bossów, z którym zapoznać możemy się w kompendium zwanym Morbid Menagerie, dostępnym z poziomu ekwipunku. Jest to spis wszystkich przeciwników, broni i przedmiotów, a także podejrzeć możemy takie rzeczy jak statystyki oręża czy słabości adwersarzy, z którymi zmierzymy się podczas wyprawy przez Ire. Striver, nasza główna bohaterka, mimo bycia niemową ma bardzo fajny design. Przypomina nieco łowczynię wampirów za sprawą brązowej, skórzanej kurtki (może bardziej płaszcza? Sam nie wiem), części pancerza na ramionach i butów a’la glany. Siwy kolor włosów ładnie kontrastuje z ubiorem, co wyróżnia postać na tle otoczenia, dzięki czemu nie zgubimy swojej pozycji. 

Zerknij tutaj! :

Paruj, uderz, powtórz  

Morbid: The Lords of Ire

Rozgrywka jest całkiem standardowa, choć znajdzie się tu parę nieco dziwnych zmian. Całość jest mieszanką elementów z różnych gier typu Souls. Przenoszenie się między lokacjami wzorowane na Demon’s Souls, pokraczny krok w bok (którego ani razu nie użyłem) i pistolet niczym z Bloodborne czy system odbijania ciosów z Sekiro. Każdy przeciwnik ma pasek wytrzymałości, który zbity do zera zadawaniem obrażeń, wyprowadzi go z równowagi, jednocześnie dając nam szansę na wykonanie ciosu specjalnego. Owy wskaźnik może w trakcie potyczki zmienić swój kolor z niebieskiego na pomarańczowy – wtedy wróg otrzymuje minimalne obrażenia postawy. Ażeby pozbyć się tej niedogodnośc i, musimy uderzyć go przełamaniem, które przypisane pod prawy spust zastępuje silne ataki. Najszybszym i najłatwiejszym sposobem na pokonywanie kolejnych potworów jest jednak parowanie ciosów, którym byłem w stanie zręcznie rozprawiać się nawet z większymi grupami.  

Zobacz jeszcze to! : Genesis Thor 230 TKLGenesis Thor 230 TKL — recenzja klawiatury mechanicznej — “mechanik” za grosze Genesis Thor 230 TKL

Morbid: The Lords of Ire

W przypadku otrzymania obrażeń nasza postać zacznie kumulować ładunki szaleństwa. Element informujący nas o nim znajduje się w górnym lewym rogu ekranu, zaraz obok wskaźników zdrowia i wytrzymałości. Jego działanie jest o tyle ciekawe, że ma jednocześnie negatywny i pozytywny efekt – z jednej strony jesteśmy bardziej podatni na ciosy, zbieramy mniej doświadczenia za zabójstwa, a pokonani wrogowie mogą pojawić się ponownie w formie ducha. Z drugiej nasza siła ofensywna rośnie dwukrotnie. Działa to na zasadzie ryzyko-nagroda i jest najlepiej przemyślaną funkcją w całej grze. 

Morbid: The Lords of Ire

Machaj, machaj – w końcu padnie  

Morbid: The Lords of Ire

Gorzej w moim odczuciu wypada rozwój bohaterki i broni. Wcześniej wspomniane punkty doświadczenia możemy wymienić na odblokowanie miejsc na ulepszenia (maksymalnie 3) albo zwiększenie ich siły. Przykładowo, witalność na pierwszym poziomie daje dodatkowy segment zdrowia, na drugim polepsza działanie przedmiotów leczących, a na trzecim pozwoli nam jednorazowo przeżyć obrażenia śmiertelne. Kończąc grę, udało mi się w pełni rozwinąć tylko jedno gniazdo – niestety, ale żetony zbiera się powoli, a koszty ulepszeń są wysokie. Chcąc nieco podrasować swój oręż, musimy włożyć do niego runy. Te kamienie modyfikują takie wartości jak atak, prędkość, zużycie wytrzymałości czy to, jak szybko będziemy w stanie wyprowadzić przeciwnika z równowagi. Można też je wtopić, co sprawi, że zarówno pozytywne jak i negatywne właściwości zostaną przypisane na stałe, lecz będą nieco osłabione. Żeby nasze narzędzie mordu stało się jeszcze potężniejsze, możemy zresetować je do stanu fabrycznego, co w zamian nagrodzi nas potężnym odłamkiem, oddziałującym na każdą z cech.  

Morbid: The Lords of Ire

System sam w sobie działa całkiem dobrze – problemem jest ilość dostępnych skałek, które możemy zebrać podczas jednego przejścia. Okazuje się, że nie można ich w żaden sposób „farmić”, więc jeżeli przykładowo wykorzystamy wszystkie możliwe runy ataku na jedną broń – to drugiej pod tym względem już nie ulepszymy. Zaobserwowałem również dziwną anomalię występującą podczas potyczki z wrogami. Otóż każdy pierwszy cios, jaki trafia w przeciwnika, wyrządza mikroskopijne szkody. Dopiero każdy kolejny zdaje się stopniowo zwiększać swoją efektywność. Problem nie występuje, jeżeli od razu odpowiem parowaniem na cios adwersarza. Czy jest to celowy i przemyślany zabieg, czy jedynie błąd produkcji? Tego się nie dowiem, wiem tylko, że szybko daje to o sobie znać i zaczyna naprawdę irytować grającego. 

Morbid: The Lords of Ire

To w końcu średniowiecze czy nowoczesność? 

Od strony artystycznej gra to taki trochę misz-masz. Rimehold, nasza pierwsza lokacja, to typowa średniowieczna forteca osadzona w ośnieżonych górach. Zaraz po niej jest miasto, które już nieco odstaje za sprawą bardziej nowoczesnego budownictwa, ale obie mapki nadal się ze sobą jakoś łączą. Potem dotarłem do krateru, w którym znajduje się coś przypominającego fabrykę i zmechanizowani przeciwnicy i nie rozumiałem już nic. Czym Morbid próbuje być? Pisząc to, utwierdzam się jedynie w myśli, że gra ma prawdziwy kryzys tożsamości. Każdy poziom przywodzi mi na myśl zupełnie inną grę z podgatunku. The Surge, Lies of P, Bloodborne – na każdym kroku widzę podobieństwa czy inspirację. Działa to bardzo negatywnie na całokształt, ponieważ lepiej byłoby, gdyby produkcja spróbowała być czymś zupełnie innym. Udźwiękowienie stoi na zadowalającym poziomie, choć żadna z melodii przygrywających podczas starć nie zapadła mi w pamięć. 

Morbid: The Lords of Ire

Pochwalić jednak mogę design bossów i broni. Do pokonania mamy pięciu głównych złoczyńców i taką samą liczbę opcjonalnych oponentów. Szefowie są całkiem oryginalni, choć moim zdaniem to ostatnia dwójka świeci tu najjaśniej. Moim ulubieńcem został Yumal, szermierz mogący władać orężem za pomocą umysłu (niczym Jedi!). Potyczka z nim trwa bardzo długo ze względu na jego wytrzymałość i dodatkową, drugą fazę. Jest to jednocześnie duży plus, jako że musimy mocniej zaangażować się w pojedynek, jeżeli chcemy wyjść z niego zwycięsko – taktyka „klikaj bumper aż zginie” tu nie zadziała. Jeżeli chodzi o nasze narzędzia mordu, dzielą się na 4 warianty – miecze, podwójne miecze, broń oburęczna i nakładana na pięści. Każda z nich działa inaczej, niektóre mimo bycia z tej samej kategorii mają inne animacje, a do tego znacznie różnią się od siebie wyglądem. 

Zobacz też : Tales of Kenzera: ZAU – recenzja gry – wraz z żałobą przychodzi dorosłość 

Grać, czy pominąć? Oto jest pytanie 

Niestety, ale po rozpatrzeniu wszystkich plusów i minusów stwierdzam, że nie mogę wam polecić tej kontynuacji. Są produkcje, które korzystają z formuły o wiele lepiej niż Morbid: The Lords of Ire. Gra ma swoje mocne strony, jak design przeciwników czy przyjemny system walki, lecz jest to o wiele za mało, żeby odkupić wszystkie niedociągnięcia. Niemniej, mam nadzieję, że studio Still Running nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa i dostaniemy trzecią, o wiele bardziej dopracowaną część. Jeżeli jednak zdecydujecie się, drodzy czytelnicy, na sprawdzenie Morbid na własnej skórze, to życzę wam miłej rozgrywki! 

Morbid: The Lords of Ire

ZALETY +

WADY -

Alan Zygaj

Entuzjasta gier wymagających, w wolnym czasie pochłaniający masowo wszelaki kontent na temat branży.

Rekomendowane artykuły

Blair Witch – recenzja gry. Witajcie w najstraszniejszym lesie! 

Blair Witch – recenzja gry. Witajcie w najstraszniejszym lesie! 

Space Marine 2 – recenzja gry – przyrzekam służyć wiecznie

Space Marine 2 – recenzja gry – przyrzekam służyć wiecznie

Dni Fantastyki 2024 – relacja

Dni Fantastyki 2024 – relacja

Concord – recenzja gry – Tu miał być mądry tytuł, ale…

Concord – recenzja gry – Tu miał być mądry tytuł, ale…

Całkiem wyszczekana łotrzyca i jej niesforny zwierzaczek latają w kosmosie – recenzja Star Wars: Outlaws

Całkiem wyszczekana łotrzyca i jej niesforny zwierzaczek latają w kosmosie – recenzja Star Wars: Outlaws

Real Estate Simulator – recenzja gry. Od żula do króla, czyli symulator ładowania okienek i narastającej frustracji 

Real Estate Simulator – recenzja gry. Od żula do króla, czyli symulator ładowania okienek i narastającej frustracji