Średniowiecze to okres, który zapisał się w dziejach ludzkości wieloma przełomowymi odkryciami jak prasa drukarska czy okulary. Epoka ta zapisała się w dziejach również, wieloma epickimi bitwami co tylko pomogła w popularyzacji wieków średnich w grach czy filmach, szczególnie ci pierwsi wydają się szczególnie wzorować swoje produkcje na epoce średniowiecza. Nie inaczej jest w Medieval dynasty, gdzie przyjdzie nam przetrwać w surowym świecie, mając jedynie siłę swoich rąk. Czy budowanie wioski całkowicie od podstaw może być rozrywką na długie godziny? Zapraszam do lektury.
Kroczek po kroczku
Oczywiście, jak na bezdomnego przystało, grę zaczynamy, nie mając grosza przy duszy, a największym skarbem będzie patyk znaleziony nieopodal. Tak nasza rozgrywka będzie wyglądać na samym starcie, ale to format doskonale znany weterana gatunku survivalowego.
Po odnalezieniu kasztelana wioski i wymianie paru zdań dostajemy pozwolenie na osiedlenie się na ziemiach nieopodal i tutaj zaczyna się prawdziwa zabawa. Wybranie idealnego miejsca na swój dom jest jedną z ważniejszych decyzji, jakie podejmujemy w całej grze. Źle usytuowane miasto będzie nam z czasem trudno rozwijać czy to dlatego, że nie będzie fizycznie miejsca na kolejne budynki, czy dlatego że zasoby będą za daleko, co bardzo uprzykrzy zabawę. Zaczynamy skromnie, od zwykłej chaty, która pomoże nam przetrwać noc. Potem nie pozostaje nam nic jak rozejrzeć się po okolicy polować i przetrwać do następnego dnia budując kolejne budynki i rozwijając naszą osadę.Za pomocą naszego młotka jesteśmy w stanie postawić magazyny, fermy, studnie czy warsztaty. Wszystko to sprawia, że nasza wioska z każdym kolejnym budynkiem zyskuje większą reputację, co sprowadza się do większej liczby mieszkańców, których możemy zaprosić do osiedlenia się w naszej osadzie.
Sprawdź też: Assassin’s Creed IV: Black Flag to najlepszy i najgorszy Assassin’s Creed jaki powstał.
Wszyscy mają swoją historię
Fabuła w grze wydaje się sprawą drugorzędną, choć nie można jej bagatelizować, ponieważ bez niej nic nie miałoby sensu. Wcielamy się w osiemnastoletniego chłopa, który uciekając przed wojną, opuszcza swój dotychczasowy dom i udaje się w poszukiwaniu swojego wuja. Jak możemy się domyślić, nasz krewny nie żyje, inaczej byłby to kiepski survival, jakbyśmy mogli zamieszkać wraz z naszym stryjem i wieść spokojne życie u jego boku. Z pomocą przychodzi wspomniany już kasztelan, który okazuje się przyjacielem naszego wuja, oferując on nam kawałek ziemi i podpowiada, od czego zacząć całą zabawę. Z czasem zarządca będzie nam zdradzać coraz więcej szczegółów dotyczących naszego krewniaka oraz przygód, które razem przeżyli.
W Medieval Dynasty będzie na nas czekać wiele zadań do wykonania od najprostszych jak przyniesienie kilku kłód drewna, aby NPC mógł naprawić dach przed zimą. Po bardziej złożone jak nasza główna misja, czyli założenie samodzielnej osady. Co istotne są zadania ograniczone czasowo, logiczne, że dziura w domu musi zniknąć przed nastaniem mrozów i mieszkańcy poradzą sobie z tym, czy im pomożesz, czy nie.
Podobno średniowiecze było brudne
Medieval Dynasty pokazuje świat jeszcze niezniszczony działalnością człowieka, często będziemy przebywać w dziczy w poszukiwaniu materiałów czy żywności. Muszę przyznać, że było na co popatrzeć. Pięknie odwzorowany świat, który nie został jeszcze zniszczony przez nasza działalność. Sporo zwierzyny lądowej i powietrznej sprawiało, że czułem się wolny, że to ja sam jestem panem swojego losu i tylko ode mnie zależy czy przeżyje do kolejnego dnia i czy będę miał czym wykarmić rodzinę. Samo przebywanie w grze pozwalało się już zrelaksować dzięki spokojnym barwom i dobrze dobranej muzyce. Często szukając potrzebnych rzeczy, wystarczy stanąć i odwrócić się, aby mieć cudowny widok na wioskę w oddali. Dym wydobywający się z domostw, widok kołyszących się drzew może wprawić w błogi nastrój.
Sprawdź też: Pokemon Scarlet & Violet: The Teal Mask – recenzja DLC. Co to ma być?
Czym jesteś, ukaż swe prawdziwe oblicze
Medieval Dynasty jest survivalem. Musimy w nim przeżyć, zaczynając od zera. Jednocześnie dochodzą aspekty RPG takie jak rozwój postaci poprzez wykonywanie konkretnych czynności jak zbieranie zasobów, polowanie czy skórowanie zwierząt oraz wpływ na otaczający nas świat do nas należy, czy drzewo przed chwilą ścięte zostawiły, aby odrosło, czy wykopiemy i zrobimy miejsce pod nowe budynki. Żeby nie było za łatwo, w tym wszystkim musimy znaleźć czas na strategię rozwoju naszej wioski oraz zarządzaniem zasobami. Wiele gier czerpie z różnych gatunków i nie inaczej jest w tym przypadku, fakt, że tylko jeden może być przewodni, bo inaczej gra będzie o wszystkim, czyli o niczym. Medieval Dynasty nie popełnia błędu i ma swój gatunek przewodni jedynie doprawiony innymi aspektami, które go ubogacają i to w dobrych proporcjach. Bo przecież logiczne jest, że starając się przetrwać w dziczy, nabieramy doświadczenia, które procentuje potem i usprawnia nam działania dnia codziennego.
Nie popełnia błędów tylko ten co nic nie robi
Nie ma dzieła idealnego niestety i tutaj znajdziemy wiele pomniejszych błędów lub niszczących immersje rozwiązań. Ścinane przez nas drzewa nie niszczą innych obiektów. Próbowałem zwalić jedno drzewo na drugie, czego skutkiem miało być double kill i więcej kłód za jednym razem, lecz pień po prostu zawisł, trochę mnie to rozczarowało. Również napotkałem na kilka mniejszych lub większych bugów jak lewitujące zwierzęta, lub chodzący w miejscu NPC.
Na szczęście nic nie psuje gry na tyle, żebym nie mógł w nią dłużej grać. Jak już jesteśmy przy minusach, to niestety muszę wspomnieć o dość drętwych dialogach z postaciami niezależnymi fakt, że nie spodziewałem się spotkać erudyty w małej wiosce, ale powtarzalność bardzo kłuje w oczy. W tym aspekcie twórcy mogli pokusić się o czerpanie więcej z gatunku RPG gdzie kwestie i dialogi są zdecydowanie bardziej rozbudowane. Jak wiedźmin czy gothic gdzie pewne kwestie są już kultowymi.
Chodź, usiądź i ogrzej się
Gry survivalowe to zawsze był gatunek, który traktowałem trochę po macoszemu. Na szczęście dzięki Medieval Dynasty zobaczyłem, co mnie omijało. Dużo własnej pracy co daje ogrom przyjemności, kiedy widzimy jak, nasza osada zaludnia się i powiększa. Bardzo satysfakcjonująca droga od zera do sołtysa własnej wioski. Budowanie swoich czterech ścian sprawiało mi sporo frajdy, a szukanie i zbieranie materiałów jeszcze nie znudziło. Dzięki doskonale dobranej oprawie graficznej oraz współgrające z nią muzyką tytuł przyciąga mnie do siebie a ja, że do trudnych nie należę, nie opieram się długo.
Sprawdź też: Blasphemous 2 — recenzja gry — Bluźnierstwo po raz drugi