Pokemon Scarlet & Violet: The Teal Mask – recenzja DLC. Co to ma być?

UDOSTĘPNIJ

key art pokemon dlc

Pokemon Scarlet & Violet: The Teal Mask to pierwsze z dwóch rozszerzeń do  9. generacji kieszonkowych stworków. W przypadku DLC do Sword/Shield bawiłem się świetnie i tego samego oczekiwałem teraz. Nie będę kłamał – po prostu się zawiodłem. 

Naprawdę sporo mogę zarzucić Pokemon Scarlet/Violet, ale na pewno nie to, że ta gra nie miała na siebie pomysłu. Sporo zmieniła, wiele elementów naprawdę mi się podobało, ale np. taki stan techniczny tej produkcji mocno odrzucał. Niemniej – bawiłem się dobrze i nawet po przejściu wątku fabularnego zostałem w regionie Paldea na trochę dłużej.

Niemniej z niecierpliwością wyczekiwałem pierwszego DLC, czyli The Teal Mask. Dlaczego? Bowiem rozszerzenia z 8. generacji, czyli The Isle of Armor oraz The Crown Tundra nie tylko miały ciekawy wątek, ale wprowadził też troszkę nowości, przez które zostałem przy Pokemon Sword trochę dłużej. Spodziewałem się, że nowy dodatek sprawi mi podobną radość. Niestety tak się nie stało.  Jak do tego doszło? 

The Teal Mask – co nowego w Pokemon Scarlet/Violet?

Zacznę od tego, co The Teal Mask wprowadza do Pokemon Scarlet/Violet. Po pierwsze – zupełnie nową lokację! Razem z trojgiem innych uczniów trafiasz do odległego regionu Kitakami. Tam poznasz lokalne zwyczaje czy spotkasz Pokemony, których na próżno szukać w Paldei. Powraca bowiem sporo znajomych stworków – chociażby Vulpix, Snorlax, czy Arbok.

To jednak nie wszystko – wprowadzonych zostaje siedem nowych Poksów – Bloodmoon Ursaluna, Poltchageist i Sinistcha, czy też Dipplin, czyli ewolucja Applina. Do tego dochodzi tzw. Lojalna trójca, o której jeszcze wspomnę w dalszej części recenzji. W jej skład wchodzą Fezandipiti, Munkidori i Okidogi. Nie mógłbym nie wspomnieć o gwieździe dodatku, czyli Ogreponie – tajemniczym, legendarnym Pokemonie, który nosi maskę.

Sprawdź też: Pokémon Scarlet – recenzja gry. Nie łapię ich wszystkich.

Poza tym jest jeszcze Ogre Oustin’ – zupełnie nowa “mini-gra”, która polega przebijaniu balonów i depozycie berries, ujeżdżając przy tym Koraidona lub MIradona. niesetty – niespecjalnie ten tryb mnie porwał, jednak o tym też jeszcze naskrobię zdanie lub dwa.

Fabuła krótka, prosta i niezbyt intrygująca

screenshot z gry pokemon the teal mask

Jak już wcześniej wspomniałem – w dodatku trafiasz do regionu Kitakami. Iście malowniczego obszaru o zwartej społeczności i głęboko zakorzenionej kulturze. Wizyta Twojej postaci przypadła na czas corocznego festiwalu masek, który stanowi centralny punkt tego miejsca. 

Już prawie na samym początku poznajemy dwie osoby, które będą Ci towarzyszyć przez większość DLC – Carmine i Kieran. Ich osobowości tworzą interesującą dynamikę. Carmine emanuje ognistym temperamentem i ciętym poczuciem humoru, choć jej troska o innych jest czasem ukryta. Zupełnie jak Nemona ma manię na punkcie walk, ale dlaczego? Tego niestety się nie dowiadujemy. Z drugiej strony Kieran, jej brat, jest bardziej zamknięty w sobie i to dzięki naszej pomocy odkrywa swoje ukryte talenty. 

Festiwal masek w Kitakami jest silnie związany z legendą tajemniczego pokemona-ogra, który kiedyś terroryzował mieszkańców tego miejsca. Trzy odważne istoty postanowiły stanąć naprzeciw niemu i mimo że przegrały walkę, osiągnęły sukces. Społeczność nazwała je „Lojalną Trójką” i od tej pory kultywuje ich pamięć w całym regionie. To przynajmniej taka wersja legendy jest powszechnie znana.

bohaterowie dlc pokemon scarlet

Niestety – cały wątek jest niezwykle krótki i przewidywalny. Zwrot akcji był tak oczywisty, że nawet Snorlax by go przewidział. Niestety trudno też nawiązać jakąś większą więź z nowymi postaciami, bo zanim zdążymy je lepiej poznać, to historia już się kończy. Fabuła gry została przedstawiona w sposób nieco prymitywny, wykorzystując ograniczone środki przekazu. Rozszerzenie DLC jest nadmiernie rozwleczone, przez co większość czasu spędzamy na przewijaniu tekstu. 

Dodatkowo zadania związane z historią są monotematyczne i mało intrygujące. W większości przypadków sprowadzają się do biegania między różnymi punktami na mapie, czasem angażując nas w niewielkie potyczki. Niemniej w samym rejonie Kitakami czuć jego ducha. To naprawdę przyjazne miejsce i aż szkoda patrzeć, jak zmarnowano jego potencjał.

Technicznie jak źle było, tak dalej jest 

Nie wiem, jak to jest możliwe, ale jakoś The Teal Mask działa wręcz gorzej niż samo Pokemon Scarlet. Już przy podstawce skarżyłem się na słabą wydajność. Miałem nadzieję, że rok później Game Freak wprowadzi poprawki związane z płynnością animacji, widocznością obiektów, dziwnymi problemami z oświetleniem, zacinającymi się modelami i wszystkimi innymi kwestiami, które Nintendo zapowiedziało naprawić już w grudniu. Niestety, tak się nie stało. Zamiast tego, wydaje się, że to rozszerzenie DLC wprowadza jeszcze więcej niedoskonałości i niedociągnięć.

Sprawdź też: Moba dla fanów Pokemonów. „Pokemon UNITE” – recenzja gry

Gra ciągle boryka się z problemami z płynnością klatek, szczególnie w wymagających wizualnie lokacjach, których w Kitakami jest pełno. To naprawdę frustrujące doświadczenie. Produkcja daje w kość szczególnie w  trybie stacjonarnym. Trochę lepiej jest, kiedy Switcha wyjmie się z docka, ale dalej – zwiedzanie świata nie sprawia zbyt wiele radości. 

nowe pokemony w dodatku the teal mask

Tak samo rozczarowująca jest stolica regionu. Spośród wszystkich budynków możemy wejść tylko do jednego, a w środku czeka nas jedynie mały korytarz. Tak samo było w podstawce, ale przy mniejszym rozmiarze Kitakami, twórcy naprawdę mogli zaoferować nieco więcej. Tak niestety cała kraina wydaje się wyjątkowo pusta, nijaka. 

Przyczepię się też do poziomu trudności – The Teal Mask jest banalne. Po przejściu podstawki, która też była stosunkowo łatwa, wszystkie walki w DLC dosłownie przeklikałem. Nie szaleję godzinami online, nie składam najlepszych “buildów” tip. Takżę to nie była kwestia overpowered teamu. 

Ogre Oustin nie tylko zawodzi, ale też nie chodzi zbyt dobrze

W The Teal Mask, poza nową fabułą oraz poksami, pojawiła się też minigra o nazwie „Ogre Oustin’”, przy której liczba klatek spada do poziomu animacji z PowerPointa. Jak już wcześniej wspomniałem – polega ona na przebijaniu balonów i depozycie jagód. Trzeba się spieszyć, bo nikczemne głodujące pokemony chcą Ci te owoce odebrać. 

ogerpon legendarny pokemon

To niesamowicie nudna, monotonna i fatalnie działająca aktywność, szczególnie w trybie online. Sprawia wrażenie, jakby była dodana na ostatnią chwilę. Nie mam zupełnie ochoty do niej wracać, a szkoda, bo oferuje świetne nagrody, szczególnie dla osób, które sporo czasu spędzają na rajdach lub potyczkach online. 

Czekam na The Indigo Disk

Jestem totalnie zawiedziony The Teal Mask, jednak mam odrobinę nadziei, że The Indigo Disk okaże się nieco lepsze. W drugim rozszerzeniu do Pokemon Sword/Shield zostało wporwadzone tzw. Dynamax Adventurse – liczę na podobne innowacje przy tym DLC. Tak samo mam nadzieję, że dowiem się z niego czegoś więcej na temat tego tajemniczego krateru z regionu Paldea. Nie pozostaje mi nic, tylko wierzyć.
Skłamię, jeśli stwierdzę, że Pokemon Scarlet/Violet : The Teal Mask to produkt przede wszystkim dla zatwardziałych fanów kieszonkowych stworków. Owszem – to oni ograją to DLC, ale zapewne będą tak samo zawiedzeni, jak ja. 9. generacja po raz kolejny pokazała jak zmarnować swój potencjał. GameFreak – ogarnij się!

Zalety

Kitakami ma potencjał, czuć duszę w tym regionie
Powrót kilku znajomych stworków
Projekt większości nowych Pokemonów
DLC jest banalne, więc szybko idzie je skończyć i zapomnieć

Wady

DLC chodzi jeszcze gorzej, niż podstawka
Fabuła jest krótka, przewidywalna i nieangażująca
Z bohaterami trudno nawiązać więź
Fatalne Ogre Oustin
DLC jest banalne, więc próżno szukać jakiegoś wyzwania
Brak konkretnych nowości

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy Nintendo Polska.