MIEJSCE DLA KAŻDEGO GRACZA

Previous slide
Next slide

"Lucyfer, tom drugi - Boska tragedia" – recenzja komiksu. Niosąc światło

Być może nie wszyscy wiedzą, ale postać Lucyfera, którego lekką rączką Netflix sprowadził do poziomu beznadziejnie zakochanego w policjantce ekshibicjonisty, została wyrwana z Sandmana Neila Gaimana. To właśnie on z biblijnej figury uczynił upadłego anioła o twarzy Davida Bowiego, który panowanie nad piekłem zamienił na prowadzenie ziemskiego klubu nocnego o wdzięcznej nazwie Lux (łac. światło), a życie wieczne umila sobie grą na fortepianie. Tyle tylko zresztą zostało z oryginału w serialu, bo metafizyczne rozterki i psychologiczny rozwój bohatera zostały zamiecione pod dywan proceduralej komedii kryminalnej. Seansu tej telenoweli nie ułatwia również świadomość istnienia osobnej serii Lucyfer rozpisanej przez Mike’a Careya na 75 zeszytów, która jakością nie ustępuje gaimanowemu opus magnum, czyniąc z Gwiazdy Zarannej bohatera godnego swojego miejsca w komiksowym kanonie. A teraz, dzięki serii Sandman Uniwersum, mamy okazję spotkać się z Lucyferem ponownie.

Niosąc światło – „Lucyfer, tom drugi – Boska tragedia”, recenzja

Śladami Gaimana

Omawiany tu komiks, Boska tragedia to bezpośrednia kontynuacja pierwszego tomu cyklu – Diabelskiej komedii, dlatego też, powołując się na prawo serii, zachęcam do zapoznania się z tym tytułem w sposób chronologiczny. Jeśli jednak ktoś lubuje się w skokach na głęboką wodę, wystarczyć mu musi opis z okładki. Dowie się tam, że Lucyfer ponownie podpadł Niebieskim Zastępom, dokonując świętokradczego wskrzeszenia Sycorax – istoty, z którą swego czasu łączyły go bliskie relacje. Bluźniercza parodia zmartwychwstania Jezusa nie spodobała się w Niebie, toteż kolejna wojna anielsko-diabelska wisi w powietrzu.

Jakby odniesień do twórczości Johna Miltona i Dantego Alighieri było mało, Dan Watters, scenarzysta komiksu, jednym z bohaterów swojej serii uczynił Williama Blake’a, autora m.in. Zaślubin Nieba i Piekła, całkiem zgrabnie naśladując gaimanowe romansowanie z klasykami literatury na stronach Sandmana. Na tym jednak nie koniec mitologicznych zabaw, bowiem fabuła Boskiej tragedii dotyczyć będzie podróży Lucyfera przez wielokulturowe zaświaty, celem odnalezienia schroniena dla świeżo wskrzeszonej Sycorax, której śladem podążają Skrzydlaci, z Raguelem, aniołem zemsty, na czele.

Watters najwidoczniej sumiennie odrobił zadanie domowe, bowiem to, co wyróżnia komiksową twórczość Gaimana na tle innych scenarzystów tego medium, to metatekstualne zabawy z literaturą i mitologią, podlane solidną dawką grozy i niczym nieskrępowanej wyobraźni. I, ku mojemu zdziwieniu, wszystkie te składniki można w Boskiej tragedii odnaleźć.

Skrzydła, rogi, mózg na ścianie

Niejako kontrastując literacko-religijny charakter opowieści, twórcy serwują nam w kadrach solidny festiwal okropności i obrzydlistwa. Wpisuje się to oczywiście w piekielną narrację, która powinna być nieodłącznym elementem historii o Lucyferze, ale kogoś, kto zachęcony przyjemną dla oka stylistyką serialu, sięgnie po ten komiks, może czekać spore zaskoczenie. Nie ma tu może scen, które wywracają wnętrzności i celebracji przemocy dla samego tylko jej ukazania, ale w tym wypadku okładkowe oznaczenie tylko dla dorosłych jest czymś więcej, niż tylko chwytem marketingowym. To zresztą kolejna wizytówka sandmanowej poetyki, którą w sposób organiczny udało się przemycić do nowej serii.

Równolegle do lucyferowej podróży przez zaświaty, toczy się wątek Sycorax, która niekoniecznie ma chęć podporządkowywać się diabelskiej woli i ma swój własny pomysł na spędzenie ostatnich trzech dni jej istnienia – efektu negocjacji z aniołami, którzy reagując na świętokradczy gest, postanowili darować jej dokładnie tyle czasu, ile wg Biblii Jezus spędził w niebycie po śmierci. A jak inaczej może zabawić się wiedźma, jak nie na spontanicznie zgromadzonym sabacie? W tym wszystkim niemałą (choć nietypową) rolę odegra biblijny Samson, a i nie zabrakło też w fabule miejsca dla syna Sycorax, Kalibana (oboje zresztą pochodzący z Burzy W. Szekspira). Sacrum więc całkiem sprawnie udaje się godzić z profanum, a wszystko to wpisane jest w popkulturową zabawę z mitologiami.

Wizytówka Uniwersum

Nie będzie tajemnicą fakt, że nie jestem fanem serii Sandman Uniwersum. Jak dla mnie, jest to pozbawiony skrupułów zabieg marketingowy, gdzie naprawdę przeciętne tytuły (jak chociażby Księgi Magii, czy Dom Szeptów) próbuje się wpisać w kultową już serię Neila Gaimana o Morfeuszu. Jeśli jednak kiedykolwiek DC wpadłoby na pomysł, by kontynuować serię Sandman, nie angażując do tego autora oryginału (co z miejsca zakrawa na komiksowe bluźnierstwo;), to życzyłbym sobie, by prowadził ją właśnie Dan Watters.

W dwóch tomach swojej historii o Lucyferze, a już w szczególności przesiąkniętej mitologią i literaturą Boskiej tragedii, udało mu się dotrzeć do esencji tego, czym komiksy o Sandmanie są, stając się równocześnie wizytówką Uniwersum, do którego inni nieudolnie próbują nawiązywać. Bez wątpienia jest to światełko w tunelu dla wszystkich czytelników, którzy po lekturze regularnie wznawianych na naszym rynku gaimanowych opowieści, szukają tytułu tworzonego w podobnej stylistyce i reprezentującego podobny poziom artystyczny. Niech Niosący Światło wreszcie zacznie być kojarzony z fantastycznymi komiksami, a nie serialową parodią samego siebie.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

MIEJSCE DLA KAŻDEGO GRACZA

Previous slide
Next slide

"Lucyfer, tom drugi - Boska tragedia" – recenzja komiksu. Niosąc światło

Być może nie wszyscy wiedzą, ale postać Lucyfera, którego lekką rączką Netflix sprowadził do poziomu beznadziejnie zakochanego w policjantce ekshibicjonisty, została wyrwana z Sandmana Neila Gaimana. To właśnie on z biblijnej figury uczynił upadłego anioła o twarzy Davida Bowiego, który panowanie nad piekłem zamienił na prowadzenie ziemskiego klubu nocnego o wdzięcznej nazwie Lux (łac. światło), a życie wieczne umila sobie grą na fortepianie. Tyle tylko zresztą zostało z oryginału w serialu, bo metafizyczne rozterki i psychologiczny rozwój bohatera zostały zamiecione pod dywan proceduralej komedii kryminalnej. Seansu tej telenoweli nie ułatwia również świadomość istnienia osobnej serii Lucyfer rozpisanej przez Mike’a Careya na 75 zeszytów, która jakością nie ustępuje gaimanowemu opus magnum, czyniąc z Gwiazdy Zarannej bohatera godnego swojego miejsca w komiksowym kanonie. A teraz, dzięki serii Sandman Uniwersum, mamy okazję spotkać się z Lucyferem ponownie.

Niosąc światło – „Lucyfer, tom drugi – Boska tragedia”, recenzja

Śladami Gaimana

Omawiany tu komiks, Boska tragedia to bezpośrednia kontynuacja pierwszego tomu cyklu – Diabelskiej komedii, dlatego też, powołując się na prawo serii, zachęcam do zapoznania się z tym tytułem w sposób chronologiczny. Jeśli jednak ktoś lubuje się w skokach na głęboką wodę, wystarczyć mu musi opis z okładki. Dowie się tam, że Lucyfer ponownie podpadł Niebieskim Zastępom, dokonując świętokradczego wskrzeszenia Sycorax – istoty, z którą swego czasu łączyły go bliskie relacje. Bluźniercza parodia zmartwychwstania Jezusa nie spodobała się w Niebie, toteż kolejna wojna anielsko-diabelska wisi w powietrzu.

Jakby odniesień do twórczości Johna Miltona i Dantego Alighieri było mało, Dan Watters, scenarzysta komiksu, jednym z bohaterów swojej serii uczynił Williama Blake’a, autora m.in. Zaślubin Nieba i Piekła, całkiem zgrabnie naśladując gaimanowe romansowanie z klasykami literatury na stronach Sandmana. Na tym jednak nie koniec mitologicznych zabaw, bowiem fabuła Boskiej tragedii dotyczyć będzie podróży Lucyfera przez wielokulturowe zaświaty, celem odnalezienia schroniena dla świeżo wskrzeszonej Sycorax, której śladem podążają Skrzydlaci, z Raguelem, aniołem zemsty, na czele.

Watters najwidoczniej sumiennie odrobił zadanie domowe, bowiem to, co wyróżnia komiksową twórczość Gaimana na tle innych scenarzystów tego medium, to metatekstualne zabawy z literaturą i mitologią, podlane solidną dawką grozy i niczym nieskrępowanej wyobraźni. I, ku mojemu zdziwieniu, wszystkie te składniki można w Boskiej tragedii odnaleźć.

Skrzydła, rogi, mózg na ścianie

Niejako kontrastując literacko-religijny charakter opowieści, twórcy serwują nam w kadrach solidny festiwal okropności i obrzydlistwa. Wpisuje się to oczywiście w piekielną narrację, która powinna być nieodłącznym elementem historii o Lucyferze, ale kogoś, kto zachęcony przyjemną dla oka stylistyką serialu, sięgnie po ten komiks, może czekać spore zaskoczenie. Nie ma tu może scen, które wywracają wnętrzności i celebracji przemocy dla samego tylko jej ukazania, ale w tym wypadku okładkowe oznaczenie tylko dla dorosłych jest czymś więcej, niż tylko chwytem marketingowym. To zresztą kolejna wizytówka sandmanowej poetyki, którą w sposób organiczny udało się przemycić do nowej serii.

Równolegle do lucyferowej podróży przez zaświaty, toczy się wątek Sycorax, która niekoniecznie ma chęć podporządkowywać się diabelskiej woli i ma swój własny pomysł na spędzenie ostatnich trzech dni jej istnienia – efektu negocjacji z aniołami, którzy reagując na świętokradczy gest, postanowili darować jej dokładnie tyle czasu, ile wg Biblii Jezus spędził w niebycie po śmierci. A jak inaczej może zabawić się wiedźma, jak nie na spontanicznie zgromadzonym sabacie? W tym wszystkim niemałą (choć nietypową) rolę odegra biblijny Samson, a i nie zabrakło też w fabule miejsca dla syna Sycorax, Kalibana (oboje zresztą pochodzący z Burzy W. Szekspira). Sacrum więc całkiem sprawnie udaje się godzić z profanum, a wszystko to wpisane jest w popkulturową zabawę z mitologiami.

Wizytówka Uniwersum

Nie będzie tajemnicą fakt, że nie jestem fanem serii Sandman Uniwersum. Jak dla mnie, jest to pozbawiony skrupułów zabieg marketingowy, gdzie naprawdę przeciętne tytuły (jak chociażby Księgi Magii, czy Dom Szeptów) próbuje się wpisać w kultową już serię Neila Gaimana o Morfeuszu. Jeśli jednak kiedykolwiek DC wpadłoby na pomysł, by kontynuować serię Sandman, nie angażując do tego autora oryginału (co z miejsca zakrawa na komiksowe bluźnierstwo;), to życzyłbym sobie, by prowadził ją właśnie Dan Watters.

W dwóch tomach swojej historii o Lucyferze, a już w szczególności przesiąkniętej mitologią i literaturą Boskiej tragedii, udało mu się dotrzeć do esencji tego, czym komiksy o Sandmanie są, stając się równocześnie wizytówką Uniwersum, do którego inni nieudolnie próbują nawiązywać. Bez wątpienia jest to światełko w tunelu dla wszystkich czytelników, którzy po lekturze regularnie wznawianych na naszym rynku gaimanowych opowieści, szukają tytułu tworzonego w podobnej stylistyce i reprezentującego podobny poziom artystyczny. Niech Niosący Światło wreszcie zacznie być kojarzony z fantastycznymi komiksami, a nie serialową parodią samego siebie.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

O NAS:

GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

OBSERWUJ NAS

UDOSTĘPNIJ
UDOSTĘPNIJ

O NAS:

GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

OBSERWUJ NAS

UDOSTĘPNIJ
UDOSTĘPNIJ