Carrion – recenzja gry – Gra o potworze zjadającym ludzi

UDOSTĘPNIJ

Twórcy z Phobia Game Studio określają swoją grę mianem “odwróconego horroru”, gdyż wcielamy się w nim w postać bezkształtnego potwora, który ucieka z laboratorium i sieje spustoszenie. Tylko czy taka formuła wystarczy, aby zapewnić rozrywkę na kilka godzin?

Spotkanie autorskie

Nie wiem, czy tytuł jest adekwatny i mogę tak nazwać to spotkanie, ale co mi tam. Jakiś czas temu miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu z twórcami gry Carrion. Opowiadali, jak się poznali, o tym co wcześniej robili, ale najważniejsze – od czego w ogóle zaczęła się przygoda z omawianą produkcją. A zaczęło się od krótkiego gifa, który Sebastian (jeden z twórców) wrzucił na ówczesnego Twittera (dzisiaj X). Ludzie zaczęli dopytywać, z jakiej gry pochodzi to nagranie, ale na tamtym etapie ten gif to było wszystko. Dowiedziałem się również, że Digital Devolver jest bardzo w porządku wydawcą, bo nie wywierał na deweloperów presji i dał im ogromną swobodę przy procesie produkcji.

Muszę przyznać, że to było jedno z ciekawszych tego typu spotkań, gdyż fajnie dowiedzieć się z pierwszej ręki, jak wygląda od kuchni tworzenie gry i z jakimi trudnościami twórcy musieli się mierzyć.

Carrion | twitter.com

Odwrócony horror

W Carrionie wcielamy się w bezkształtnego potwora, który po wydostaniu się z tajemniczego kompleksu badawczego zaczyna siać popłoch. Po drodze będziemy zjadać naukowców oraz bardziej opancerzonych wojskowych, którzy będą próbowali nas powstrzymać. Dodatkowo natrafimy na proste zagadki środowiskowe oraz odblokujemy nowe umiejętności.

Im więcej ludzi zjemy, tym będziemy stawać się więksi, dzięki czemu z czasem będziemy mieli do dyspozycji inne zdolności. To bardzo ciekawa mechanika i nieraz jest wykorzystywana w grze. Zdarza się tak, że na jednym obszarze musimy kombinować i w specjalnie wyznaczonych miejscach zrzucać trochę swojego ciałka, aby użyć innej mocy.

Ale ja tu już o umiejętnościach, a nie powiedziałem o najważniejszej rzeczy i podstawie tej produkcji, a mianowicie o poruszaniu się. Uważam, że to właśnie w tym aspekcie tkwi siła Carriona. Sterowanie monstrum jest bezbłędne, niesamowicie płynne i satysfakcjonujące. Grałem za pomocą myszki i zawsze precyzyjnie trafiałem tam, gdzie chciałem. Do tego wszystkiego animacje są dynamiczne. Widać, że twórcy przyłożyli bardzo dużo uwagi, aby gra wyglądała dobrze i im się to udało.

Również tła są szczegółowe i nie zlewają się z otoczeniem – nie miałem problemu, że chciałem gdzieś wlecieć, ale okazywało się, że jest to na pierwszym planie. Wszystko jest przejrzyste i pasuje klimatem do produkcji.

Człowiek atakuje miotaczem ognia potwora
Carrion | gog.com

Niestety można się pogubić

Gdybym nie wiedział, o czym jest ta gra i na czym polega, to mógłbym się poczuć nieco zagubiony. Po uruchomieniu produkcji zostajemy wrzuceni od razu w wir akcji. Nikt nam nie tłumaczy, jak mamy się poruszać, czy jak atakować przeciwników. A uważam, że nie jest to takie oczywiste, bo pewnie na samym początku próbowałbym naciskać po prostu WSAD i Spację.

Carrion nosi znamiona metroidvanii – gdy odblokujemy nową umiejętność, możemy dostać się do wcześniej niedostępnych miejsc. Osobiście nie zwróciłem na to uwagi, bo uważam, że pasuje to do bohatera, którym sterujemy i po prostu uznałem, że taka jest konwencja. Natomiast twórcy na spotkaniu opowiadali, że dostali masę zażaleń od graczy, że brakuje w produkcji minimapy.

Możliwe, że byłaby przydatna, ale też nie uważam, aby poziomy były na tyle skomplikowane, aby wymagane było zaglądanie do mapki. To prawda, czasem można albo trzeba się cofnąć, żeby odkryć inne ścieżki. Osobiście nie znalazłem wszystkich-wszystkich, ale nie czułem się przez to jakoś słabszy ani nie miałem poczucia, że czegoś mi brakuje. Odnoszę wrażenie, że to bardziej FOMO zadziałało u niektórych. Ja po prostu płynąłem przez poziomy i nie martwiłem się, że mogę coś pominąć i dzięki temu bawiłem się świetnie!

Potwór w miejscu zapisu gry
Carrion | własny zrzut ekranu

Głupi naukowcy (i inni ludzie też)

Mam trochę problem z przeciwnikami – oni po prostu są. Część z nich jest bezbronną kupą mięcha i tylko ucieka. Inni niby są wyposażeni w bronie albo tarcze, ale są zwyczajnie głupi i łatwo ich podejść. Nie jest to dla mnie jakiś ogromny minus, bo dzięki temu mogłem poczuć się potężnie, ale ciężko jest tutaj zginąć, choć nie jest to niemożliwe – mój pierwszy kontakt z ogniem skończył się fatalnie!

Satysfakcjonujące jest jednak to, jak możemy za pomocą naszych macek łapać ludzi, rzucać nimi o ściany albo rzucać w nich przedmiotami, a potem zjadać!

Duże monstrum poluje na ludzi
Carrion | własny zrzut ekranu

Carrion to dość krótka gra, ale wydaje mi się, że gdyby była dłuższa, to mogłaby się znudzić. Ja, gdy zaczynałem mieć już powoli dość akurat chwilę przed końcem fabuły, więc uważam, że jest idealnie wyważona.

Nie jest to nic głębokiego, w tle dzieje się fabuła – co jakiś czas natrafiamy na wspomnienia, które nakreślają nam kontekst i skąd się wzięliśmy. Jednak dla mnie najważniejsza była rozgrywka, która jest megaprzyjemna i spędziłem miło czas poruszając się po laboratorium i konsumując oponentów (jakkolwiek dziwnie to nie brzmi).

Zalety

– pomysł na grę
– płynne sterowanie
– dynamiczne animacje

Wady

– brak jakiejkolwiek informacji na początku jak się poruszać (a nie jest to takie oczywiste!)
– niezbyt inteligentni przeciwnicy

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy firmie GOG.