Shao Jun powraca w trzecim już tomie. Czego możemy się spodziewać po nowych przygodach młodej asasynki? Czy poradzi sobie z kolejnymi wyzwaniami na jej drodze do zemsty? Jedno jest pewne, historia powoli zmierza do punktu kulminacyjnego całej tej opowieści.
Wzrok orła? A komu to potrzebne
Najnowszy tom zaczyna się od prawdziwej bomby – Wang Yangming, mistrz młodej wojowniczki, wpada w zastawioną przez templariuszy pułapkę i zostaje stracony na oczach swojej uczennicy. W miarę postępów historii Shao Jun odkrywa tajemnicę starożytnych artefaktów oraz swojego dziedzictwa ściśle związanego z cywilizacją pradawnych Prekursorów.
Sama główna bohaterka zaczyna powoli dojrzewać jako postać i staje się coraz bardziej wielowymiarowa. Jedynym zgrzytem, jakiego doświadczyłem w ramach rozwoju naszej protagonistki to fakt, że dopiero w trzecim tomie odkrywa ona umiejętność „wzroku orła”. Zdolności, która jest kultowa dla całej marki Assassin’s Creed. W innych mediach z tej serii główni bohaterzy już na początku swojej przygody z bractwem skrytobójców przechodzą odpowiednie szkolenie z posługiwania się tą niezwykłą umiejętnością, a tutaj wychodzi na to, że Shao Jun nikt nie raczył nawet o tym poinformować. Choć rozumiem, że autor w ten sposób chciał wyjaśnić osobom zupełnie nowym w uniwersum, czym rzeczony „wzrok orła” jest. Mnie natomiast jako wieloletniego fana serii trochę to rozśmieszyło, bo pamiętajmy, że młoda wojowniczka wróciła ze szkolenia z jednym z najsłynniejszych asasynów w historii — Ezio Auditore da Firenze.
Współczesna linia fabularna w dalszym stopniu skupia się na dwóch przyjaciółkach, Lisie i Mari. Tym razem poznajemy tragiczną przeszłość tej drugiej, przez co jej postać dostała głębi i nie jest już taka płaska. Lisa natomiast zaczyna poważnie rozmyślać nad sensem jej terapii w Absterego i po jakiej stronie konfliktu stanąć. Trzeci tom, tak samo jak dwa poprzednie, czyta się naprawdę szybko i przyjemnie, co jest zdecydowanie dużym atutem.
Sprawdź też: Wiedźmin: Ronin – recenzja komiksu. Geralt Shippuden
Dynamizm na pierwszym tle
Manga wizualnie dalej wypada przyzwoicie. Nie prezentuje sobą jakiegoś wybitnego stylu, ale rysunki idealnie wpasowują się w żywą narrację komiksu. Warto zaznaczyć, że strony nie są przesadnie przeładowane detalami, przez co lektura mangi w moim odczuciu przebiega bardziej dynamicznie, co dla akcyjniaka jakim niewątpliwie jest Assassin’s Creed: Miecz Shao Jun, jest nawet wskazane.
Jednym z aspektów, który zdecydowanie należy pochwalić, jest przedstawienie sekwencji walk. Dynamika ruchów, kontrast oraz płynność akcji naprawdę sprawiają, że każdą potyczkę śledzi się z niezwykłą przyjemnością i z zapartym tchem.
Podsumowując, trzeci tom historii młodej asasynki Shao Jun wypadł naprawdę dobrze. Osobiście nie mogę się doczekać wielkiego finału, przez co na kolejną część będę czekał z ogromną niecierpliwością. Jeśli poprzednio się nie zawiodłeś, to i teraz będziesz bawił się przednio.
Sprawdź też poprzednie tomy:
– Assassin’s Creed: Miecz Shao Jun. Tom 1 – recenzja komiksu. Made in china
– Assassin’s Creed: Miecz Shao Jun. Tom 2 – recenzja komiksu. Chwile zwątpienia