REKLAMA

Ion Fury: Aftershock – recenzja gry.  Nie ma siły potężniejszej niż wściekła kobieta. 

Sonia Moćko

Opublikowano: 29 października 2025

Spis treści

Co rusz trafiam na posty malkontentów, którzy twierdzą, że dziś nie wychodzą już dobre gry. Zawsze mnie to zadziwia, bo przecież współczesny rynek pęka w szwach od tytułów na wszystkie platformy. Nie musisz grać w produkcje AAA, ponieważ regularnie pojawiają się świetne indyki i mniejsze gierki, które z miejsca podbijają serca graczy. Jeśli lubicie retro, dziś mam dla was prawdziwą bombę, która przypomni wam złote czasy strzelanek!  

 To ona Bogini shootera, jest uzbrojona…. 

Shelly Bombshell Harrison początkowo miała się pojawić jako towarzyszka bohatera w Duke Nukem: Mass Destruction. Niestety, na skutek sporu prawnego pomiędzy 3D Realms a Gearbox Software (która przejęła prawa do marki Duke Nukem), projekt został anulowany. Na szczęście 3D Realms nie próżnowało i w 2016 roku przekształciło pomysł w nową gręzatytułowaną Bombshell. Tam Shelly dostała główną rolę i własne uniwersum. Choć tytuł spotkał się z mieszanymi recenzjami, bohaterka zyskała drugie życie w Ion Fury, będącym duchowym spadkobiercą Duke Nukem 3D. Od tamtej pory stała się ikoną żeńskiego retro-bohatera FPS-ów, bez patosu, za to z toną amunicji i ciętym językiem.

REKLAMA
Ion Fury: Aftershock – recenzja gry.  Nie ma siły potężniejszej niż wściekła kobieta.  | Zdjęcia własne

 

Powrót do korzeni FPS-ów 

Ion Fury już w dniu premiery udowodniło, że klasyczne strzelanki mogą się obronić nawet w erze fotorealistycznych shooterów. Aftershock, wydany w Polsce przez Cenegę, idzie o krok dalej. To pełnoprawne rozszerzenie, które zachowuje ducha lat 90., a przy tym rozwija każdy aspekt oryginału. Studio Voidpoint po raz kolejny korzysta z legendarnego silnika Build, znanego z takich hitów jak Duke Nukem 3D czy Shadow Warrior. Dzięki temu gra zachowuje swój charakterystyczny retro-sznyt: labiryntowe poziomy, pikselowych przeciwników i eksplorację pełną sekretów. Jednak tempo, projekt map i precyzyjna mechanika strzelania sprawiają, że to tytuł, który nie potrzebuje żadnych wymówek. Miłośnicy serii będą wniebowzięci, dla nowicjuszy, którzy nie mieli do czynienia z podobnymi tytułami, próg wejścia jest wysoki. To nie jest cozy gierka, w którą popykasz dla relaksu po pracy.

Ion Fury: Aftershock – recenzja gry.  Nie ma siły potężniejszej niż wściekła kobieta.  | Zdjęcia własne

 

Nowe lokacje, nowe sposoby eksterminacji 

Dodatek nie ogranicza się do kosmetycznych zmian. Gracze dostają trzynaście zupełnie nowych map: od neonowych klubów, przez zrujnowane dzielnice, po futurystyczne bazy. W każdej z nich czai się coś świeżego: nowe typy przeciwników (roboty z miotaczami ognia, szybkie mutanty, latające drony) oraz jeszcze bardziej wybuchowy arsenał. Nowe bronie, jak rakietnica z funkcją namierzania czy granaty gazowe, urozmaicają walkę, nie zaburzając jej rytmu. Starcia są dynamiczne, bezpośrednia i przeokropnie satysfakcjonujące (chociaż czasem wkurzały mnie do łez) czyli dokładnie takie, jakie powinny być w oldschoolowym FPS-ie. 

 

Hoverbike i świeży rytm rozgrywki 

Największą nowością są sekcje z jazdą hoverbikiem. Shelly przemierza na nim cyberpunkowe miasto, ścigając wrogów przy akompaniamencie pulsującego soundtracku. To coś pomiędzy Wipeoutem a Doomem. Jest efektowne, intensywne i zdarza się czasem, że jest nieco chaotyczne. Sterowanie wymaga chwili przyzwyczajenia, ale sama idea dodaje kampanii dynamiki i różnorodności. 

 

Arrange Mode czyli druga młodość oryginału 

Voidpoint pomyślał także o graczach, którzy chcą wrócić do podstawowej kampanii. Nowy Arrange Mode przenosi elementy z dodatku: bronie, przeciwników, a nawet zmodyfikowany układ map do pierwotnej gry. Dzięki temu Aftershock działa jak swoisty New Game+, znacząco zwiększając regrywalność. To przemyślane rozwiązanie, które pokazuje, że twórcy rozumieją społeczność retro-FPS-ów: ważniejsza od efektów specjalnych jest zabawa, a ta tutaj nie kończy się po napisach końcowych.

Ion Fury: Aftershock – recenzja gry.  Nie ma siły potężniejszej niż wściekła kobieta.  | Zdjęcia własne

 

Styl, humor i metaliczny rytm 

Ion Fury zawsze balansowało między kiczem, a pastiszem i Aftershock nie zbacza z tej ścieżki. Shelly Harrison rzuca ciętymi tekstami niczym Duke Nukem w najlepszych latach, a otoczenie pełne jest humorystycznych odniesień do popkultury. Warstwa artystyczna trzyma wysoki poziom: retro-grafika 2.5D, świetne oświetlenie i gęsta atmosfera neonowego chaosu. Całość spina synthwave’owo-metalowy soundtrack, który wypełnia każdą potyczkę energią. Dźwięk broni, eksplozji i komunikatów w tle brzmi tak czysto, że trudno uwierzyć, iż gra powstała na silniku z ubiegłego wieku.  

 

Techniczne smaczki i drobne potknięcia 

Mimo archaicznego rodowodu silnika, Aftershock działa zaskakująco stabilnie. Wysoka płynność i krótkie czasy ładowania zasługują na pochwałę, zwłaszcza na współczesnym sprzęcie.  Problemem bywa jedynie nadmiar detali w niektórych lokacjach, łatwo zgubić wroga w gęstym tle. Sekcje platformowe wciąż potrafią być niezgrabne, ale to jedyne chwile, gdy widać ograniczenia epoki, z której gra czerpie inspirację. Na samym początku miałam też problem z przeciwnikami, którzy ostrzelani z wysokości szybu klinowali się w ścianie i nie reagowali na strzały. Kiedy zeskoczyłam, by zakończyć ich nędzny żywot, insekty nagle się odbugowały, nadal pozostając nieczułe na pociski. Poza tym Voidpoint dowozi produkt niemal bezbłędny technicznie. 

 

Podsumowanie 

Ion Fury: Aftershock to wzorcowy przykład tego, jak tworzyć rozszerzenia – z pasją, ale też świadomością tego, co fani naprawdę lubią. To nie tylko więcej tego samego, ale wyraźny krok naprzód: nowe pomysły, solidny balans między retro a nowoczesnością i świetna regrywalność. To gra dla wszystkich, którzy wychowali się na Duke Nukem 3DBlood czy Shadow Warriorze, ale też doskonały punkt wejścia dla młodszych graczy lubiących strzelanki, ciekawych, dlaczego dawniej FPS-y były tak bezczelnie satysfakcjonujące. Dla osób które nie są pasjonatami gatunku próg wejścia jest naprawdę wysoki. 

Za kod do gry dziękujemy firmie Cenega 

 

ZALETY +

WADY -

Sonia Moćko

Dziennikarka z wykształcenia, kinomanka z zamiłowania odkąd mając kilka lat, trafiłam na niedzielny cykl "Kocham kino" na kanale drugim Telewizji Polskiej. Oceniłam na filmwebie ponad 4 tysiące filmów, 600 seriali i prawie 200 gier. Paragracz. Byłam normalna 3 koty temu. Ubóstwiam Baby Yodę i Sailor Moon. Ulubione platformy to Nintendo Switch i Xbox. Kolekcjonuje retro Barbie. Na Instagramie jako @matkapraskaodkotow.

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

Herdling – recenzja gry – Emocjonalna podróż w pięknej scenerii

Herdling – recenzja gry – Emocjonalna podróż w pięknej scenerii

Gdzie kończy się kod, a zaczynają emocje? Recenzja filmu Tron: Ares

Gdzie kończy się kod, a zaczynają emocje? Recenzja filmu Tron: Ares

Koty w butach – recenzja gry planszowej – Imprezowa gra, której nie przyniesiesz na imprezę

Koty w butach – recenzja gry planszowej – Imprezowa gra, której nie przyniesiesz na imprezę

Kajko i Kokosz. Porwanie Milusia – recenzja gry – Miluś milusiński

Kajko i Kokosz. Porwanie Milusia – recenzja gry – Miluś milusiński

The Sims 4: Przygoda wzywa – recenzja gry. Antyporadnik macierzyński Pameli Ponton

The Sims 4: Przygoda wzywa – recenzja gry. Antyporadnik macierzyński Pameli Ponton

Nextwave. Drużyna HEJT-u — recenzja komiksu — Na fali absurdu

Nextwave. Drużyna HEJT-u — recenzja komiksu — Na fali absurdu