Shady Part of Me daje mi mocny klimat w stylu Little Nightmares, jednak to, co ją wyróżnia na tle konkurencji to fakt, że naprzemiennie sterujemy dwoma postaciami na dwóch różnych płaszczyznach!
Szaleństwo w kilku wymiarach!
Ponownie przeglądałem ofertę Game Passa, szukając czegoś małego, oryginalnego i niezbyt długiego. Tym razem padło na Shady Part of Me francuskiego studia Douze Dixiemes.
W grze wcielamy się w małą, czarnowłosą dziewczynkę, która budzi się w łóżku w bliżej nieokreślonej placówce. Wstajemy i próbujemy wydostać się z… koszmaru? Tytuł nie do końca tłumaczy, gdzie się znajdujemy. Wraz z biegiem fabuły odkrywa kolejne karty i nieco rozjaśnia historię, jednak wciąż wiele rzeczy pozostawia w sferze niedopowiedzeń i otwartych na interpretację gracza. W trakcie naszej podróży towarzyszyć nam będzie cień, który nie jest przyklejony do protagonistki, ale posiada swój charakter i umiejętności.

Dziewczynką sterujemy na płaszczyźnie 3D, przechadzając się po przepięknie wykonanych, jakby malowanych akwarelami surrealistycznych, onirycznych lokacjach. Mamy możliwość przesuwać różnego rodzaju obiekty, aby stworzyć na ścianie cień, dzięki któremu nasza towarzyszka będzie mogła na spokojnie pokonać swoją trasę. Należy jednak uważać, bo nasza bohaterka nie lubi się ze światłem i gdy tylko wystawi się na jego działanie kuli się na podłodze.
Twórcy przygotowali ciekawy system, który za pomocą jednego klawisza pozwala cofnąć czas do wybranego momentu, aby jeszcze raz stawić czoła wyzwaniu!
W dowolnym momencie rozgrywki możemy przełączać się między postaciami. Cień porusza się na płaszczyźnie 2D, potrafi skakać oraz pociągnąć za wajchę, która najczęściej oddziałuje na świat 3D. Musi uważać, żeby nie wpaść na ciernie ani nie zostać przykryta przez inny cień, ponieważ zginie, wtedy również, aby wyjść z opresji należy cofnąć czas.
Ciężko też pogubić się w tym, którą postacią aktualnie sterujemy, ponieważ każda bohaterka ma swój unikalny color grading i motyw muzyczny.

Proste, acz satysfakcjonujące zagadki
Gra składa się z kilku rozdziałów podzielonych na mniejsze etapy. Aby przedostać się dalej należy obiema bohaterkami dotrzeć do punktu kontrolnego. Po drodze napotkamy wiele stosunkowo prostych, acz satysfakcjonujących zagadek środowiskowych. Większość z nich polega na manipulowaniu światłem i cieniem oraz zabawę perspektywą. Bardzo mi się podoba, że nie ma tutaj zbędnych samouczków, tylko każdą mechanikę poznajemy naturalnie poprzez rozgrywkę.
Niesamowicie podobają mi się projekty poziomów – mimo że teoretycznie przechodzimy te same lokacje dwa razy obiema postaciami, to z racji tego, że rozgrywają się na dwóch płaszczyznach, to w ogóle tego nie czuć.
Uwielbiam w platformówkach fakt, że zaskakują one na każdym kroku i nie inaczej jest w tym przypadku. Nawet w finałowym akcie tytuł potrafi wprowadzić zupełnie nowe mechaniki, które wywracają rozwiązywanie zagadek do góry nogami!
Sprawdź też: The Alters – recenzja gry – Ilu Janów potrzeba, żeby wrócić na Ziemię?

Idealna na wolny wieczór
Shady Part of Me to kameralna, ale niezwykle pomysłowa przygoda, która udowadnia, że prosty pomysł w dobrych rękach potrafi oczarować bardziej niż wielkie produkcje. Piękna oprawa i pomysłowe zagadki sprawiają, że to tytuł, który zapamiętam na długo. Jeśli macie wolny wieczór i ochotę na coś klimatycznego – zdecydowanie warto dać szansę. Dodatkowo produkcja posiada napisy w języku polskim, dzięki czemu dla wielu łatwiej będzie przyswoić wzruszającą fabułę.
Sprawdź też: My Friendly Neighborhood – recenzja gry – Horror z muppetami w roli głównej?

