Co się stanie, gdy burmistrz Nowego Jorku zdecyduje, że używanie mocy to przestępstwo? Diabelskie Rządy to opowieść o tym, jak jeden polityk potrafi zamienić miasto w pole bitwy, a superbohaterów w kryminalistów. To także historia o granicach wolności, moralnych dylematach i tym, jak cienka bywa linia między porządkiem a tyranią.
Fisk na szczycie władzy i bez hamulców
Wilson Fisk, znany światu przestępczemu jako Kingpin, doczekał się spełnienia marzenia i pełnej, legalnej władzy. Jako burmistrz Nowego Jorku wprowadza ustawę zakazującą używania mocy. Brzmi to jak środek bezpieczeństwa, ale szybko okazuje się narzędziem czystej kontroli. Każdy heros, od Spider-Mana po Daredevila, zostaje potencjalnym przestępcą.
Fisk w tym wydaniu jest bezwzględny, ale momentami aż przerysowany. Jego metody to mieszanka politycznych manipulacji i brutalnych zagrywek, które mogłyby uchodzić za karykaturę, gdyby nie realne konsekwencje dla mieszkańców miasta. Autorzy wyraźnie chcieli pokazać go jako groźnego stratega, lecz czasem aż przesadzają.

Diabelscy bracia
Na pierwszym planie mamy Matta Murdocka, który staje przed wyjątkowo trudnym zadaniem. Nie tylko musi ukrywać swoją tożsamość, ale i radzić sobie z sytuacją, w której każdy jego ruch jest nielegalny. Sprawę komplikuje obecność jego brata, Mike’a –to ciekawy kontrapunkt dla Matta: mniej idealistyczny, bardziej cyniczny, a przy tym zaskakująco skuteczny w działaniu. Ich relacja jest jedną z najmocniejszych części Diabelskich Rządów.
Power Man na burmistrza
Kiedy Fisk coraz mocniej zaciska pętlę wokół superbohaterów, na scenę wchodzi Luke Cage. To nie tylko bohater z nadludzką siłą, ale też postać, która potrafi inspirować ludzi. W tej historii staje się głosem sprzeciwu wobec dyktatorskich zapędów burmistrza, a jego kampania polityczna jest jednym z ciekawszych wątków pobocznych. Nie jest jednak wolny od wątpliwości, wie, że stając do otwartej walki z Fiskem, naraża siebie i swoich bliskich. Ten element dodaje jego wątkowi autentyczności i pokazuje, że w świecie pełnym mocy odwaga nie zawsze wynika z posiadanych superzdolności.

Elektra i reszta drużyny
W tle, ale nie w cieniu, pojawia się Elektra, obecnie działająca w roli Daredevilki. Jej wątek to połączenie dramatycznej przeszłości i prób odkupienia win. Dzięki niej historia zyskuje momenty ciszy i refleksji, kontrastujące z dynamicznymi scenami walki. Oprócz niej w komiksie przewija się cała plejada marvelowskich ikon: Spider-Man, Kapitan Ameryka, Iron Man, Fantastyczna Czwórka i inni. Ich obecność dodaje rozmachu, choć widać, że nie są tu po to, by kraść show, bo to Matt, Elektra, Luke i Fisk napędzają główną intrygę.
Między dramatem a dystopią
Najmocniejszą stroną Diabelskich Rządów jest atmosfera oblężonego miasta. Zakaz używania mocy sprawia, że ulice Nowego Jorku stają się pułapką, a każdy patrol policji może być zagrożeniem dla bohatera. Autorzy umiejętnie przeplatają momenty napięcia z sekwencjami czystej akcji, ale potrafią też zatrzymać tempo, żeby dać czytelnikowi chwilę na przemyślenie konsekwencji wydarzeń. Jest tu trochę brutalności – krew, potłuczone zęby, przekleństwa. To nie jest cukierkowy komiks superbohaterski.
Sprawdź też: Nightwing. Skok w światło. Tom 1 – recenzja komiksu – Superbohaterem być…

Czy to udany event Marvela?
Diabelskie Rządy nie są pozbawione wad. Fisk momentami przypomina złoczyńcę z kreskówki, a nie przebiegłego manipulatora, którym bywał w najlepszych historiach Daredevila. Nie wszystkie wątki poboczne dostają tyle czasu, ile by mogły, a niektóre pojawiają się i znikają zbyt szybko. Jednak siła tego komiksu tkwi w emocjach bohaterów, dobrze poprowadzonych relacjach i klimacie zagrożenia. Nawet jeśli pewne elementy fabuły można było rozegrać subtelniej, całość czyta się z przyjemnością i z ciekawością, co wydarzy się dalej.
Podsumowanie
Diabelskie Rządy to solidny kawałek marvelowskiej rozrywki z politycznym tłem. To historia o tym, jak łatwo można ograniczyć wolność w imię „bezpieczeństwa” i jak trudna jest walka z systemem, kiedy prawo działa przeciwko tobie. Dla fanów Daredevila i mroczniejszych opowieści ze świata Marvela będzie to pozycja obowiązkowa. Ci, którzy wolą lżejsze historie, mogą poczuć się przytłoczeni atmosferą i brutalnością. Jedno jest pewne: po tej lekturze inaczej spojrzycie na to, co może zrobić jeden człowiek z odrobiną władzy… i dużą dawką bezwzględności.
Sprawdź też: Daredevil: Tom 1 – recenzja komiksu – Upadek, wina i odkupienie Człowieka Bez Strachu