Wybaczcie mi ten tytuł, ale nie mogłam się powstrzymać, aby móc mrugnąć okiem do fanów Simsów. Oczywiście My Sims Cozy Bundle to zupełnie inny klimat, ale zamysł praktycznie ten sam – mamy stworzyć sima i kierować jego codziennym życiem. Czy odświeżenie tego tytułu na Nintendo Switch było potrzebne i dobre?
Wspomniana wyżej produkcja zadebiutowała w świecie gamingu w latach 2007-2008 i to jeszcze na starszych odsłonach konsol Nintendo (3DS i Wii), a także na PC. Tam po jakimś czasie po premierze tytuł odniósł wielki sukces. Nic dziwnego. Symulator codziennego życia wirtualnych avatarów nie dało się nie polubić.
A wtedy wkracza on…
Kiedy usłyszałam w przestrzeni publicznej, że Nintendo planuje wydać na przenośną konsole My Sims Conzy Bundle, poczułam wielką ekscytację. Jako zagorzała fanka przeróżnych symulatorów typu: Animal Crossing, Stardey Valley czy Disney Dreamlight Valley – nie mogłam przejść obojętnie obok tej premiery. Wręcz przeciwnie uważam, że zostałam wywołana do tablicy, a następnie wepchnięta w ten barwny świat.

My Sims Cozy Bundle to nic innego jak remaster dwóch świetnych tytułów MySims oraz jej kontynuacji My Sims Kingdom. Przyznam szczerze, że obie części były dobre, ale to właśnie z tą drugą – z domieszką magii w tle – bawiłam się najdłużej.
Dwie pieczenie na jednym ogniu
Mechanika obu tytułów jest banalnie prosta i w sumie dobrze, bo może trafić do graczy w każdym przedziale wiekowym. Od najmłodszego do najstarszego, wszyscy znajdą coś dla siebie. Chcesz zagrać w klasyczne Simsy i upiększać miasto? Proszę bardzo. A może jednak trochę magii i czarów? Jeszcze jak!

Natomiast to, co niewątpliwie łączy oba tytułu to, to że najpierw tworzymy swojego simsa, począwszy od imienia, zmieniając mu ubrania, włosy, twarz, oczy, a kończąc na ustawieniu barwy głosu. Chociaż kreator jest znacznie mniejszy niż w tych „większy” Simsach, to i tak trochę czasu na tę czynność poświęciłam. Mój wirtualny ludzik musi mieć w sobie to coś!
Oczekiwania i rzeczywistość
Kiedy gra miała wyjść na konsolę nowej generacji Switch, to praktycznie każdy zastanawiał się, czy tytuł otrzyma widoczne ślady ulepszeń grafiki, czy może jednak możliwość lepszego poruszania się bohaterem.
Niestety, praktycznie twórcy odeszli od tego, aby znacząco upiększać otoczenie. A zatem dostajemy grę z barwną, ale kanciastą otoczką. Ma to swój urok, muszę przyznać.
Dobra optymalizacja, ale…
No właśnie. Co nie do końca grało mi w rozgrywce? Odpowiedź jest prosta: sterowanie. Miałam wrażenie, że gra specjalnie płata mi figle podczas ruchu kamerą, aby uniemożliwić płynne rozglądanie się. Wielokrotnie oddalałam ekran, a on mi po prostu niespodziewanie resetował się do poprzedniego stanu.

Nie ukrywam też, że ciężko było mi także wymierzyć w dany przedmiot, aby go podnieść, albo użyć. Kursor mi po prostu nie współgrał z tym, co chciałam zrobić. Chociaż mogłam bezproblemowo ściąć drzewo i zebrać jabłka. Brzmi znajomo… Animal Crossing na zawsze w moim serduszku.
Na duży plus, mimo problemów z ruchem kamerą, było budowanie domów, konstrukcji czy specjalistycznych budynków. Było to po prostu intuicyjne i po prostu łatwe. W trakcie rozgrywki zbieramy specjalne surowce lub przedmioty i z nich tworzymy potrzebne, np. ściany, drzwi czy okna.
…chociaż mamy fabułę, przez duże F!
I choć gra jest głównie ukierunkowana na poznawaniu nowych postaci i wykonywanie dla nich zadań, to nie mogę nie wspomnieć, że oba tytuły mają ciekawą i zabawną fabułę. Nasz bohater może odbywać dialogi z mieszkańcami obu światów (a nawet flirtować!).

Co więcej, gra ma urocze i komiczne przerywniki filmowe, które na dłużej przyciągnęły mnie przed ekran przenośnej konsolki.
Podsumowując, MySims Cozy Bundle to paczka dwóch cozy games, które są prawdziwą gratką dla fanów Simsów. Mimo mniejszych bolączków to w te oba tytuły grało mi się przyjemnie. Czy to wydanie na Nintendo Switch było potrzebne? Myślę, że tak, ponieważ więcej graczy może zobaczyć, że duże nie znaczy lepsze, a małe nie znaczy, że jest gorsze. „Kieszonkowe” Simsy też dają radę!