Fukushima. Kronika wypadku bez końca – recenzja komiksu – Opowieść o prawdziwych superbohaterach.

Kuba Judek

Opublikowano: 26 października 2023

Spis treści

Na wstępie przyznam się, że praktycznie w ogóle nie czytam komiksów innych niż te superbohaterskie i tak mam świadomość, że to bardzo wielki błąd. Jednakże medium komiksowe od zawsze kojarzyło mi się tylko i wyłącznie z superbohaterami, no i może jeszcze z Kaczorem Donaldem. Ostatnio jednak próbuję się otworzyć także na inne pozycje i właśnie takim jest recenzowany tytuł.

Wydarzenia nie do końca tak odległe

To, co najbardziej mnie intryguje w omawianym komiksie to fakt, że Fukushima opowiada o wydarzeniach, które miały miejsce zaledwie w minionej dekadzie. 11 marca 2011 roku doszło do największej awarii elektrowni jądrowej od czasów tej w Czarnobylu. Katastrofę w Fukushimie spowodowało trzęsienie ziemi oraz fala tsunami, które nawiedziły Japonię w ówczesnym czasie. Kompletnie nie pamiętam żadnych wiadomości o tym wydarzeniu, może dlatego, że miałem wtedy 11 lat i mało co mnie wtedy interesowało, poza szkołą i moimi zainteresowaniami. Dzięki temu komiksowi miałem okazję w naprawdę atrakcyjnej formie dowiedzieć się nieco więcej na temat tej wielkiej tragedii.

Fukushima strona 1
Strona z komiksu Fukushima | nonstopcomics.com

Sprawdź też: Persepolis – recenzja komiksu. Autobiograficzna historia młodej iranki.

Katastrofa

Początek komiksu jest niezwykle filmowy. Dyrektor elektrowni jądrowej Fukushimy Daichi jedzie samochodem na przesłuchanie przez komisję badającą przyczyny katastrofy. Następnie w retrospekcjach przenosimy się do wydarzeń z 11 marca 2011 roku. Obserwujemy poruszony żywioł, który na swojej drodze napotyka słabo chronioną elektrownię. Od tego zaczyna się walka z czasem, aby zapobiec eksplozji i skażeniu środowiska. Scenariusz ukaże nam, ile poświęcenia kosztowała ta nierówna walka i ile trudnych wyborów musiało zostać podjętych. Żeby tego było mało lokalna ludność zostaje zmuszona do porzucenia całego dorobku swojego życia, początkowo jedynie na krótką chwilę, ale wszyscy wiemy, jak to się skończyło.

Bertrand Galic naprawdę nieźle ukazał emocje, które zapewne towarzyszyły całemu personelowi podczas owego strasznego wydarzenia. Co chwilę jesteśmy świadkami, jak komuś puszczają nerwy, ale jest to zrozumiałe. Niestety zabrakło mi w tym tytule ukazania innej perspektywy. Jedynie przez cały komiks obserwujemy poczynania pracowników elektrowni, szkoda, bo ukazanie katastrofy np. z perspektywy ludności cywilnej byłoby równie ciekawe. Mógłby to być naprawdę ciekawy motyw, który uatrakcyjniłby jeszcze bardziej lekturę. 

Fukushima strona 2
Strona z komiksu Fukushima | nonstopcomics.com

Piękno wypadku

Sama warstwa graficzna jest naprawdę dobra. Przez cały album autor spokojnie operuje kolorem, początkowo może to się podobać, a nawet ujmować, zwłaszcza w filmowym początku tegoż tomu. Jednakże z czasem robi to się dość nudne, a komiks zlewa się w całość i nie zapamiętałem praktycznie żadnej planszy. Wyjątkiem są wybuchy poszczególnych bloków reaktora, które zostały zaprezentowane na pełnych stronach. Eksplozje naprawdę mają rozmach i chyba najbardziej zapadają w pamięci, chociaż ja odnoszę wrażenie, że wszystkie są bliźniaczo podobne. 

Miło zaskakują za to dodatki, które zostały zawarte w tym tomie. Nie są to jak zazwyczaj bywa w innych komiksach okładki alternatywne, szkice czy też wywiady z twórcami. Tutaj zawarte bonusy mają spory walor edukacyjny. Z tyłu znajdziemy naprawdę sporo informacji o elektrowni w Fukushimie, jak i samej katastrofie. Jest to dość pomocne w uporządkowaniu faktów, gdyż komiks nie jest stuprocentową kroniką, jak sugeruje tytuł, ale w scenariuszu jest sporo fikcji literackiej.  

Czy warto zatem sięgnąć po ten tytuł? Moim zdaniem, jak najbardziej i to zarówno dla zapalonych fanów tego medium, jak i osób, które nigdy nie miały komiksu w rękach. Nie mamy tutaj do czynienia z facetami w rajtuzach, ale historię o prawdziwych bohaterach, którzy poświęcali swoje zdrowie, a nawet życie dla tysięcy nieznajomych. Musicie to po prostu przeczytać, ja z całego serca polecam. 

Sprawdź też: Dom Slaughterów. Znamię rzeźnika. Tom 1 – recenzja komiksu. Gdy Aaron był jeszcze nastolatkiem.

ZALETY +

WADY -

Dziękujemy wydawnictwu NonStopComics za udostępnienie egzemplarza komiksu.

Kuba Judek

Miłośnik gier, seriali i literatury fantastycznej. Do bólu zakochany w różnorakich światach postapo. Wolny czas spędzam na eksplorowaniu Zony czy wyniszczonej Moskwy. Również uwielbiam wypady do opustoszałych grobowców wraz z panią archeolog Larą Croft. Swoją pasją staram się zarażać innych poprzez mój Instagram @fanatyk_postapo

Rekomendowane artykuły

Świt X. X-Mieczy. Tom 1 i Tom 2 – recenzja komiksu – Turniej, a raczej jego parodia

Świt X. X-Mieczy. Tom 1 i Tom 2 – recenzja komiksu – Turniej, a raczej jego parodia

Concord – recenzja gry – Tu miał być mądry tytuł, ale…

Concord – recenzja gry – Tu miał być mądry tytuł, ale…

Beyond Good & Evil – 20th Anniversary Edition – recenzja gry na Nintendo Switch. Klasyka w przenośnym wydaniu

Beyond Good & Evil – 20th Anniversary Edition – recenzja gry na Nintendo Switch. Klasyka w przenośnym wydaniu

 The Mandalorian: Przygody – Recenzja gry planszowej. Historia zakuta w beskar 

 The Mandalorian: Przygody – Recenzja gry planszowej. Historia zakuta w beskar 
historia gry sam & max

Sam & Max – kultowa seria, której pewnie nie znasz

Sam & Max – kultowa seria, której pewnie nie znasz