REKLAMA

Ted Lasso – recenzja serialu. Pokochałam AFC Richmond

Agnieszka Barwicka

Opublikowano: 18 września 2023

Spis treści

Niedawno miałam przyjemność oglądać produkcje na Apple TV+. Moją uwagę przykuł serial, który przez krytyków filmowych był wychwalany. Postanowiłam dać szansę temu tytułowi i wiecie co? Wsiąknęłam strasznie! Czy Ted Lasso to najlepszy sportowy serial na przestrzeni XXI wieku?

Warto wspomnieć, że serial ma trzy sezony i ogląda się go bardzo szybko. Sama nie wiem, kiedy czas mi tak  przeleciał – w każdej wolnej chwili wpadałam na „wirtualny stadion” i obserwowałam perypetie AFC Richmond. Jeśli nigdy nie oglądałeś piłki nożnej, a nawet nie lubisz tej dyscypliny sportu – nic straconego, bo każdy laik lub maruda, po prostu się tu odnajdzie. Nie da się nie lubić Teda Lasso!

Amerykanin w angielskim miasteczku

Ted Lasso opowiada o perypetiach trenera footballu amerykańskiego, który daje się namówić na wyjazd do Anglii. Tam dostaje robotę poprowadzenia klubu angielskiego – AFC Richmond. Co ciekawe, trener Ted Lasso (Jason Sudeikis) kompletnie nie zna zasad piłki nożnej, a jego doświadczenie w tym aspekcie w ogóle nie istnieje. Razem z trenerem Beardem (Brendan Hunt) próbują swoich sił w Championship.

REKLAMA

Muszę wspomnieć, że główny bohater jest postacią charyzmatyczną z ogromnym poczuciem humoru. Gra aktorska stoi tutaj na najwyższym poziomie. Aktor wielokrotnie w serialu próbuje „ogarnąć” angielski, którym posługują się na co dzień w Anglii – często są to komiczne przejęzyczenia, które wywołują uśmiech. Mimo że na początku piłkarze nie są zbytnio natchnieni wolą walki, to z czasem są podbudowywani i zaczynają osiągać sukces, nie tylko na murawie, ale także poza ośrodkiem treningowym.

Sprawdź też: The Last of Us – recenzja serialu na blu-ray. Grzybowa apokalipsa na małym ekranie

Cudowna otoczka piłki nożnej

Osobiście jestem wielką fanką piłki nożnej. Dlatego też ogromnie ucieszyłam się z faktu, że serial opiera się w głównej mierze na licencji Championship i Premier League. Środowisko angielskiej piłki to coś, co uwielbiam. Można też podpatrzeć „od kuchni”, jak wygląda ten sport i jak dużo trzeba poświęcić, aby coś osiągnąć (np. Ted Lasso wyjechał do obcego kraju, zostawiając rodzinę w Stanach Zjednoczonych, by odnieść sukces z angielskim klubem). Oprócz całej tej otoczki twórcy postarali się sprowadzić do serialu prawdzie postacie takie jak: Pep Guardiola czy Thierry Henry. Mały smaczek, ale wywołał u mnie uśmiech. 

Poza tym serial osiągnął ogromny sukces do takiego stopnia, że AFC Richmond został zaimplementowany do gry Fifa 23. Innymi słowy, gdy już skończymy serial, to możemy spróbować swoich sił i poprowadzić własny wirtualny klub. Kto wie, może historia przeplotłaby się z tym na serialowym ekranie albo w ogóle inaczej potoczyłyby się losy angielskiego klubu.

Piłkarze to też ludzie

Nie tylko piłką nożną ten serial żyje. Ted Lasso opowiada też historię różnych postaci. Każdy bohater ma swoje problemy życia codziennego. Ted Lasso (Jason Sudeikis) walczy z atakami paniki. Jamie Tartt (Phil Dunster) stara się być najlepszy na murawie, aby przypodobać się ojcu. Roy Kent (Brett Goldstein) boryka się z poważną kontuzją, która uniemożliwia mu rozgrywanie meczów. Keeley Jones (Juno Temple) stara się poukładać swoje życie i znaleźć sens istnienia. Nathan Shelley (Nick Mohammed) marzy o byciu trenerem. Natomiast Rebbeca Welton (Hannah Waddingham) chce zniszczyć klub od środka, by utrzeć nosa byłemu mężowi. Jednakże ostatnia postać na przestrzeni całego serialu osiąga ogromny glow-up. Dlaczego? Tego dowiedzieć musicie się sami oglądając ten serial.

Sami widzicie, że to nie jest tylko płytki serial o piłkarzykach i trenerze. Produkcja łączy w umiejętny sposób etos pracy zarówno trenerów jak i zawodników, ale także ukazuje zwykłą codzienność.

Właśnie dlatego uwielbiam ten serial. Pokochałam Teda Lasso za humor, za ciekawie napisane postacie, za całą otoczkę angielskiego footballu. Natomiast ukłony kieruje w stronę twórców, którzy umiejętnie „zakończyli” serial. Jasne, mogli kuć żelazo, póki gorące, ale po co? Trzy sezony w zupełności wystarczyły. Pięknie „zamknęli” mnóstwo wątków, które na przestrzeni sezonów w mniejszym lub większym stopniu przewinęły się przez produkcję. Nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować: „Trenerze, dziękuję, że mogłam pokochać AFC Richmond!”.

Sprawdź też: Strażnicy Galaktyki vol. 3 – recenzja filmu na Blu-ray i DVD. So F**king special! 

ZALETY +

WADY -

Agnieszka Barwicka

Jestem popkulturową maniaczką, która nie zamyka się na daną dziedzinę. Uwielbiam spędzać wieczory na oglądaniu filmów, seriali, ale też nie pogardzę dobrą książką, komiksem lub grą. Gram na Xboxie, PC i Nintendo. Dzielę się swoją pasją na Instagramie - @czerw.ona.

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

Dziki Robot -Recenzja- Technologia w objęciach natury

Dziki Robot -Recenzja- Technologia w objęciach natury

Pierścienie Władzy. Sezon 2 – Recenzja Serialu –

Pierścienie Władzy. Sezon 2 – Recenzja Serialu –

BEZ LITOŚCI 3 – CZY ZEMSTA MA GRANICE? – RECENZJA

BEZ LITOŚCI 3 – CZY ZEMSTA MA GRANICE? – RECENZJA

Rodzaje życzliwości – recenzja filmu. Lanthimosa powrót do korzeni. 

Rodzaje życzliwości – recenzja filmu. Lanthimosa powrót do korzeni. 

To zawsze Agatha – odcinki 1-4 – recenzja

To zawsze Agatha – odcinki 1-4 – recenzja

Istoty Fantastyczne – Recenzja Filmu. Nie taka bajeczka dla dzieci 

Istoty Fantastyczne – Recenzja Filmu. Nie taka bajeczka dla dzieci