Previous slide
Next slide

Wirtualna (nie)rzeczywistość. Fenomen gier symulacyjnych

Od jakiegoś czasu porzuciłam granie w tytuły AA na rzecz symulatorów. Cholibka, wkręciłam się bardzo i zdałam sobie sprawę, że ciężko jest mi oderwać się od wirtualnego świata. Dlatego też często zastanawiam się, w jaki sposób produkcje przyciągają graczy i dlaczego są tak popularne?

Nowa stara ja

Niewątpliwie jednym z przyczyn popularności symulatorów jest fakt, że możemy stworzyć tam swojego wirtualnego avatara. W Disney Dreamlight Valley możemy utworzyć księżniczkę lub księcia, dobrać kolor włosów, oczu, skóry, a na koniec pięknie ustroić w magiczne ubranie. Tak naprawdę kreujemy idealnego „ja” w świecie, który nas nie skrzywdzi, a przyniesie ukojenie po ciężkim dniu np. w pracy.

Bardzo często łapałam się na tym, że w zwykłym kreatorze postaci spędzałam kilka godzin, zanim wyruszyłam na podbój fikcyjnego świata. W wielu tytułach, które aktualnie ogrywam, bądź też ukończyłam – zbierałam inne ubrania, biżuterie lub fryzury. W Animal Crossing: New Horizons znajdźki do postaci pojawiały się też sezonowo np. podczas zimy. Poza tym niezwykle satysfakcjonujące było złowienie m.in.: rzadkiej ryby, aby skompletować wszystkie morskie stwory. Wyzwania i zadania tylko czekały na wymaksowanie.

REKLAMA

Kraina mlekiem i miodem płynąca

Wspomniałam już o naszym personalnym bohaterze, a należy też zauważyć, że wśród symulatorów króluje system tworzenia własnego miejsca na wirtualnej ziemi. W Stardey Valley zaczynamy przecież na odziedziczonym, lecz zrujnowanym poletku wioseczki. Tam z biegiem czasu upgrade’ujemy okolice, a nawet tworzymy przyjazne miejsce dla zwierząt np. dla krów, kur, czy kaczek. Wszystko po to, aby na koniec odetchnąć oraz w pełni zatopić się w krainie mlekiem i modem płynącej.

Poza tym, kto nie chciał, chociaż na jeden dzień stać się farmerem? Ano właśnie. Symulatory dają możliwość bycia, kim się chce. W tym przypadku sadzimy warzywa, owoce i dbamy o gospodarstwo. Inny tytuł daje możliwość zostania m.in.: kierowcą tira (Euro Truck Simulator 2).

W Disney Dreamligh Valley tworzymy miejsce na wzór Disneylandu. Oczywiście trzeba poświęcić sporo czasu, aby kraina naprawdę wyglądała olśniewająco, ale tytuł wynagradza. Mnie zajęło to ponad 50 godzin, ale już widać, że na wyspie są same cudowne disneyowskie postacie. Możemy robić questy z np. Mickey Mouse, Donaldem, Wall-e’m, a nawet Skazą. I jak tu nie wpaść w wir wirutalnej (nie)rzeczywistości?

Palcem po mapie

Wróćmy jednak do tytułu, który skradł moje serce na zawsze. Euro Truck Simulator 2, w którym mam blisko dwieście godzin, to symulator kierowcy tira. Inflacja goni inflację i na ten moment nie mogę sobie pozwolić na zwiedzanie innych państw. Dlatego z pomocą przyszedł tytuł od czeskiego studia SCS Software. Zresztą jego popularność można dostrzec na platformie Steam, na którym codziennie wyświetlana jest aktualna liczba graczy – dzień w dzień jest to ponad 50 tysięcy.

Tytuł ten daje mi możliwość oderwania się od rzeczywistości i pozwiedzania innych malowniczych miejsc. Producent wszak wciąż aktualizuje grę dzięki płatnym DLC – tym samym rozszerzając kolejne mapy. Ostatnim dodatkiem była Iberia, w której gracze przemierzają miasta w Portugalii i Hiszpanii. Muszę przyznać, że nie ma nic bardziej odprężającego niż siedzenie za kierownicą i odkrywanie pięknych krajobrazów. Myślę, że jest to kolejny powód popularności gier symulacyjnych. Ich niekiedy autentyczność i piękno samo w sobie przyciąga na wiele godzin. Imersji dodaje również zaimplementowane radio, dzięki któremu możemy w tle posłuchać ulubionych stacji.

Poza tym własna ciężarówka rządzi! Na szosach można pochwalić się lekko podrasowaną maszyną i mknąć w nieznane razem z przyjaciółmi dzięki dostępnemu multiplayerowi.

Podsumowując, popularność symulatorów wynika z faktu, że w poszczególnych tytułach możemy stworzyć swojego idealnego „ja”, zamieszkać i zająć się cudowną krainą, podjąć się wymarzonej pracy lub zobaczyć, jak to jest być np. farmerem, lub kierowcą tira. Uniwersalność gier symulacyjnych sprawia, że każdy może się w nich odnaleźć. Jednakże można się bardzo łatwo „wciągnąć” i zanim mrugniemy, na liczniku może być już ładnych kilkaset godzin.

Jeśli jeszcze ktoś z Was nie grał w tytuły, o których pisałam, to szczerze polecam. Uważajcie jednak, bo wirtualna (nie)rzeczywistość pochłania do reszty.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl