MIEJSCE DLA KAŻDEGO GRACZA

Previous slide
Next slide

Walka z wirusem w turach. „Phoenix Point Behemoth Edition” – recenzja gry

Jeszcze parę lat temu nie zwracałem uwagi na  taktyczne turowe gry strategiczne. Po prostu szkoda mi było przeznaczać na nie wolny czas. Wszystko się zmieniło wraz z zakupem Nintendo Switch Lite. Granie mobilne + wspomniany rodzaj gier? Połączenie idealne. Z czasem tego typu rozgrywka zagościła na mojej większej konsoli, czyli PlayStation 4 Pro. 01.10.2021 r. to dla mnie jedna z ważniejszych dat. Większość graczy skupiona jest na tegorocznych dużych produkcjach pokroju Far Cry 6, Battlefield 2042 czy Call of Duty Vanguard. Należę chyba do mniejszości, bo wyczekiwałem na konsolowy port Phoenix Point.

Screen z gry Phoenix Point Behemoth Edition

Phoenix Point Behemoth Edition

Pierwotnie PP miał swoją premierę na PC 03.12.2019 r. Na konsolowe wydanie przyszło mi czekać niecałe dwa lata. Tak, mogłem już dawno grać w ten tytuł, ale co poradzić kiedy mój laptop służy mi tylko do tzw. prac biurowych. W takim razie czy było warto? Po pierwsze, to dzieło Juliana Gollopa, ojca UFO: Enemy Uknown. Ci, którzy zagrywają się we wspomnianą serię oraz nowszą, X-COM, wiedzą z czym to się je, a tym bardziej czego wyznacznikiem je wspomniany twórca.

Po drugie, w jednym wydaniu otrzymałem to czego oczekiwałem, czyli podstawową wersję gry, wszystkie rozszerzenia oraz usprawnienia rozgrywki, które zapewniają przyjemną zabawę na konsolach. Tytuł ukaże się również na nową generację konsol w 2022 roku w formie darmowej aktualizacji dla posiadaczy wydania na ósmą generację. Aktualizacja ta ma zapewnić wyświetlanie obrazu w 4K oraz 60 klatek na sekundę.

REKLAMA

Screen z gry Phoenix Point Behemoth Edition

Nowe zagrożenie

Niedaleka przyszłość. Topniejąca zmarzlina na Antarktydzie uwalnia starożytny wirus, który, jak z czasem się okaże, atakuje każdą żywą istotę na Ziemi. Niespotykana dotąd anomalia pogodowa ogarnia wiele wybrzeży na całym świecie. Mówi się o mgle niosącej duże ilości nieznanego złożonego związku organicznego. Zaczęło się od krabów, najprostszych skorupiaków, które zaczęły wykazywać agresję nawet w stosunku do większych drapieżników.

To był dopiero początek… Ludzkości przyjdzie się zmierzyć z zagrożeniem jakiego jeszcze nie znała. Wtedy wyszły one, zmutowane stworzenia, nieznane dotąd formy życia. Następstwem tego był kryzys ekologiczny, a następnie ogłoszenie stanu wojny. Wirus zaczął przejmować umysły ludzi. Tysiące kierowało się prosto do mórz i oceanów po to by tam zmutować. Kiedy opadła mgła została tylko pustka – martwe miasta i zniszczona infrastruktura. Jedyną nadzieją pozostaje organizacja sił oporu zwana Project Phoenix. Jest to tajna, międzynarodowa grupa, która od lat broni Ziemi.

Brzmi fenomenalnie, nieprawdaż? To zależy tak naprawdę od tego czego oczekujemy od recenzowanej produkcji Snapshot Games Inc. Świat wykreowany przez Gollopa nie posiada żadnych teorii spiskowych o UFO i latających spodkach jak miało to miejsce w serii X-COM. Uświadczymy za to nawiązań do twórczości H.P. Lovecrafta. Wynaturzone morskie kreatury przypominające połączenie ludzi, krabów oraz innych stworzeń. Jednym będzie to odpowiadać, drudzy wybiorą klimaty Z Archiwum X. Mnie zadowalają obydwa warianty.

Screen z gry Phoenix Point Behemoth Edition

Walka z Pandorawirusem

Rozgrywkę rozpoczynamy od wyboru trudności oraz dodatków, które dodatkowo zostaną uruchomione. Do wyboru mamy cztery:

  • Blood & Titanium (Krew i Tytan) – nowe formy rozwoju operatorów Phoenix dzięki zastosowaniu cybernetycznych ulepszeń. Zupełnie nowe umiejętności, nowe projekty badawcze oraz taktyki bojowe. Pamiętaj, że wróg dostosowuje się do nowych zagrożeń. Mutanty i cybernetyka? Nie będzie łatwo.
  • Legacy of the Ancients (Spuścizna Pradawnych) – nie tylko walka z Pandorawirusem Cię czeka. Przedpotopowa cywilizacja, ruiny i strażnicy strzegący wiedzy i tajemnic prekursorów. Oznacz to wprowadzenie nowych linii broni i technologii. Nie tylko organizacja Phoenix dąży do przejęcia tej pradawnej wiedzy – ludzkość napotyka kolejnych rywali.
  • Festering Skies (Ropiejące niebo) – nowy tryb przechwytywania. Nowa kampania a co za tym idzie, nowe misje oraz ich typ.
  • Corrupted Horizons – wirus mutuje. Śmiertelny nowy szczep wysysa siły witalne każdej istoty. Odpowiedzią na nie są nowe jednostki Mudoidów, hybryd ludzi z Pandoranami.

Niezależnie od tego, które włączymy bądź wyłączymy, zabawę z Phoenix Point zalecam rozpocząć od samouczka, który krok po kroku zaznajomi nas z podstawowym sterowaniem oraz mechanikami rządzącymi grą. Dalej rozgrywkę będziemy prowadzić  na dwóch płaszczyznach  – Geoscape oraz bezpośredniej eksploracji.

Pierwsza skupiona jest na planowaniu działań, badaniu planety, rozwoju bazy poprzez prowadzenie badań oraz opracowywaniu nowych technologii i technik czy zarządzaniu zasobami w skali globalnej. Dodatkowo rekrutujemy oraz rozwijamy operatorów Phoenix. Tutaj ujawnia się jedna z kilku mechanik, które wyróżniają ten tytuł na tle innych turowych strategii. Po uzyskaniu odpowiedniego poziomu przez żołnierza możemy przypisać mu drugą klasę.

Screen z gry Phoenix Point Behemoth Edition

Tworzenie nieszablonowych postaci pełniących drastycznie różne funkcje? Zdecydowanie tak! Należy też wspomnieć o zarządzaniu stosunkami dyplomatycznymi. Militarystyczne Nowe Jerycho (totalitarni kapitaliści), mistyczni Akolici Anu (religijne stronnictwo) czy wielbiący technologię Synedrion (komuniści). Wybór jednej z frakcji niesie ze sobą wspaniałe nagrody, ale także poważne zagrożenie ze strony innych. Wspomniane organizacje w trakcie rozgrywki niezależnie od naszych poczynań mogą wzajemnie się atakować, co daje wiele zaskakujących momentów.

Wszystkie wymienione wcześniej działania podejmujemy na mapie świata przedstawionej w formie holograficznego globu. Rzut jest przejrzysty i bardzo przyjemny, dając nam wgląd na panującą sytuację na całym świecie. Wydaje mi się, że każdy bez większego problemu się w nim odnajdzie.

Druga odbywa się na proceduralnie generowanych mapach poprzez eksplorację oraz prowadzenie taktycznych turowych potyczek z wrogami. Przeznaczamy na nie limitowaną ilość Punktów Akcji, więc każdy ruch należy dwa razy przemyśleć. Kierować nam przyjdzie czterema i więcej operatorami. Ci poruszają się w sposób płynny, lawirując między przeszkodami czy przeskakując je. Nie jest im również straszny skok z wysokości. Dodatkowo wykorzystują elementy otoczenia jako osłonę. Jak wspominałem, Phoenix Point wyróżnia się na tle strategii, a kolejnym elementem potwierdzającym jest system swobodnego celowania.

Przejęcie kontroli nad bronią danego żołnierza jest bardzo proste i intuicyjne. Wciskając L2 na padzie przechodzimy do akcji związanych z atakiem. Tutaj, wciskając R2, możemy potwierdzić standardowy atak naszego operatora bądź poprzez ponowne wciśnięcie L2 przejść do tego co może, ale nie musi zmienić bieg starcia – systemu swobodnego celowania w walce. Oddano nam do dyspozycji celownik, którym poruszamy lewym analogiem.

Po najechaniu na daną część ciała przeciwnika pojawia się zakres obrażeń oraz opis ran jakich może doznać. Chyba każdy wie, że w większości tego typu produkcji atak zależy od wirtualnego rzutu kostką. Tutaj bezpośredni wpływ na finalny efekt naszego ataku mają takie czynniki jak parametry broni, a mowa o zasięgu czy jej obrażeniach. Właśnie, im częściej używamy danego typu oręża i prowadzimy ogień w dane części ciała, tym rozgrywka staje się cięższa. Mowa tu o zmiennym zagrożeniu, który stanowi system mutacji ze strony kosmitów. Wirus ewoluuje zmuszając nas do wielu przemyśleń. Lubię tego typu urozmaicenia, ponieważ rozgrywka nie jest uzależniona tylko i wyłącznie od poziomu trudności wybranego na początku zabawy. Dostosowywanie się do naszej taktyki – brzmi nieźle!

Screen z gry Phoenix Point Behemoth Edition

Obraz i udźwiękowienie zmagań

Nie spodziewałem się, że tytuł stworzony na silniku Unity może tak przyzwoicie wyglądać. O ile operatorzy wyglądają autentycznie, o tyle potwory to wyższa szkoła projektowania. To co grafikom udało się przenieść ze szkiców itd. na silnik graficzny zasługuje na wielkie uznanie. Wspominałem o operatorach – tutaj zwróćcie uwagę na ich wyposażenie i oporządzenie. Miodzio!  Niestety tego samego nie napiszę o środowisku.

Wygląda dobrze, ale czegoś mi tam zabrakło. Jest pełno obiektów, oczywiście „plastycznych”, czyli podatnych na zniszczenia, ale moim zdaniem ulegają im w dziwny sposób. Podsumowując – grafika buduje klimat, przedstawiony świat wydaje się autentyczny, ale nic ponad to. Udźwiękowienie stoi na wysokim poziomie – przemieszczanie się jednostek, odgłosy wystrzałów czy potworów. Co do ścieżki dźwiękowej – nie znajdzie się na mojej playliście OST.

Screen z gry Phoenix Point Behemoth Edition

Czy warto?

Phoenix Point Behemoth Edition nie ustrzegł się problemów. Liczne spadki płynności oraz zawieszenia. W szczególności kiedy przechodzimy do trybu swobodnego strzału. Długie czasy ładowania. Tutaj wspomnę ten nieszczęsny przy uruchamianiu gry. Nijaki soundtrack. Z drugiej strony graficznie nie odstaje od innych turowych strategii, a klimatem wręcz je przewyższa. Dostarcza nam od 20 do 30 godzin zabawy bez dodatków.

Z wszystkimi DLC czas ten pomnóżcie razy dwa. Dodatkowo subskrybenci Game Pass mogą w dniu premiery pobrać ten tytuł na swoje dyski. Wahałem się między 6 a 7.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

NAJNOWSZE WPISY

O NAS:

GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

OBSERWUJ NAS

UDOSTĘPNIJ
UDOSTĘPNIJ