Z okazji 25-lecia serii Electronic Arts postanowiło zrzucić na fanów olbrzymią bombę, jaką było wydanie dwóch pierwszych części kultowej gry w edycji Legacy. Czy powrót do dziecięcej Arkadii był udany? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w poniższej recenzji.
Wspomnień czar
Jesień 2000 roku na warszawskim Gocławiu. Odwiedzam koleżankę, która chce mi pokazać świetną grę, w jej opinii – inną niż wszystkie. Zaczynamy grać i już wiem, że w jej słowach nie było nawet krzty przesady. Tytuł staje się tak popularny, że podstawki brakuje w salonach Empik. Wszyscy są na simsowym głodzie. W tym ja! Przez resztę szkoły podstawowej będą towarzyszyć mi kolejne dodatki, wydawane w zawrotnej cenie 79 złotych. Niestety w The Sims Abrakadabra już nie zagram, bo gra okaże się mieć za duże wymagania, którym moja stacjonarka nie będzie w stanie sprostać. Jakaś epoka w moim życiu dobiegła końca.
Płyty leżały w szufladzie i czasem do nich wracałam. Niestety w przypadku nowszych systemów Windows, po zainstalowaniu gry, zapis był niemożliwy, do tego wywalało błąd w losowych momentach rozgrywki. Myślałam, że to czas by pożegnać się już na zawsze. Nic bardziej mylnego!

The Sims Legacy Collection!
Jak tylko dowiedziałam się, że Simsy powrócą, odliczałam czas do premiery. The Sims Legacy Collection jest wydaniem obsługiwanym przez system Windows 10/11. W kolekcji znajdziecie wszystkie wydane dodatki, w tym: Światowe Życie, Balangę, Randkę, Zwierzaki, Wakacje, Gwiazdę oraz Abracadabra. Czego chcieć więcej!
Nie wiem, z czym porównać można radość, jaka ogarnęła mnie po usłyszeniu dobrze znanej muzyczki z lobby. Rozgrywkę zaczęłam oczywiście od swojej ulubionej rodzinki Nowak. Ten kiczowaty domek z flamingami w ogródku był dla mnie w dzieciństwie synonimem luksusu i sukcesu. Wyobrażałam sobie, że gdy dorosnę, kupię podobną nieruchomość. Co w moim życiu poszło nie tak?
Rozgrywka przebiegła bardzo dynamicznie, rozpoczęłam od wpisania kodu rosebud, by podkręcić stan konta moich podopiecznych.

Kiedy życie daje Ci depresję, gra da Ci clowna
Niestety, nie samą fortuną człowiek żyje i w pewnym momencie Pan Nowak nie odczuwał radości na widok kolejnego dobra luksusowego pojawiającego się w rodzinnej hacjendzie. Starałam się podnieść wskaźniki samopoczucia, bo doskonale pamiętałam konsekwencje zaniedbań. W momencie mentalnej niedyspozycji, naszych simów odwiedza clown, którego zadaniem jest zmienić życie mieszkańców w koszmar. Będzie ich budził w nocy, płakał i przeszkadzał w wykonywaniu czynności.
Małżeństwo Nowaków zaczynało się sypać. Wiedziałam, że muszę pozbyć się niewygodnego gościa. Nie pomyślałam, że wystarczy jedynie usunąć portret clowna z hallu. Wybudowałam pomieszczenie gospodarcze i wyposażyłam je w najtańszy kominek, dywany i snopy siana. Teraz wystarczy poprosić domownika o najniższych (najlepiej zerowych) umiejętnościach technicznych o rozpalenie ognia i patrzeć, jak portret dławią iskry ognia. W ostatnim momencie rozpoczęłam swoją vendettę – do mojej rodzinki zbliżał się już niedźwiadek na szpilkach, pomocnik clowna z cyrku. Show wymknęło się jednak spod kontroli i pochłonęło ofiary w postaci listonosza, dwójki sąsiadów i dostawcy pizzy. Niech im ziemia lekką będzie.
Nowakowie pożegnali depresję, postanowiłam więc zrobić to, czego absolutnie w prawdziwym życiu nie powinno się robić – stwierdziłam, że czas na dziecko, które zapełni nasze braki i naprawi relację. Zatrudniłam wyspecjalizowany personel, który pomoże mi pełnić dyżury przy dziedzicu. Małżeństwo, niestety w ferworze walk i wzajemnych oskarżeń, nie potrafiło czerpać radości z macierzyństwa. Na szczęście nad wszystkim czuwał lokaj. Do czasu, gdy wyszedł z domu, a moja simka nie była w humorze wstać z łóżka. Wiedziałam, że tradycja odebrania kaszojadka przez opiekę społeczną zostanie podtrzymana. W The Sims 4 mamy 20 godzin simowego czasu na reakcję, zanim pojawi się pracownik socjalny, w jedynce to zaledwie 2 godziny. I takie smaczki starannie utrudniają nasz gameplay. Stwierdziłam, że nie poddam się bez walki i jako pierwsza skasowałam kołyskę, zanim bezwzględny urzędnik dokonał egzekucji. To zdarzenie było gwoździem do trumny związku Nowaków. Kłótnie i sprzeczki nasilały się, zaczęło dochodzić do rękoczynów.

Teraz rodzina
Na szczęście w grze nie musimy czuć się przywiązani do jednej rodziny, możliwości rozgrywki są nieograniczone. A gdyby tak zrobić redakcję i umieścić wszystkich w jednym domu? Tworzyłam simów na podobieństwo ich ludzkich odpowiedników. Od samego początku dużo się działo, każdy z miejsca zajął się sobą. Co najbardziej interesujące, Simy po czasie zaczęły tworzyć głębsze relacje z simami na podobieństwo tych w realu. Opieka nad maksymalną ilością ośmiu osób w rodzinie to prawdziwy hardkor. Tym bardziej jeżeli każda z nich ma włączoną opcję wolnej woli.
Ta rozgrywka uwypukliła problemy techniczne portu. Gra wywalała w losowych momentach. Redakcyjny kolega Kamil nie mógł dostać się do wanny w łazience okupowanej przez Jakuba i Filipa, więc udał się do jacuzzi w ogrodzie. Tam został pochłonięty przez żądną jego życia wannę, która odzierała go z funkcji życiowych i sprowadziła na granicę śmierci. Musiałam posunąć się do cheatów i usunąć przedmiot wraz z postacią. Krzesła czy łóżka od początku gry stały w tym samym miejscu, nie sprawiając problemu, ale nagle któryś z simów nie mógł przez nie przejść i popadał w apatię, wymachując rękami. Na szczęście wycieczki do magicznej krainy działały niczym najlepszy reset traumy. Simy wracały natchnione z nowymi pomysłami. I tak pojawiły się cykliczne imprezy tematyczne. Nikt nie wiedział, jak przebiorą się moi milusińscy. Byli kowboje, disco, ale największy hałas w okolicy zrobiła niewątpliwie Toga Party, którą obecnością zaszczyciła legendarna i jeszcze żywa Majka Ćwir (Bella Goth).
Rodzina Ćwir to gwiazdy simowego lore. Najbogatsi mieszkańcy gotyckiej willi skrywają mroczne tajemnice, które w The Sims 2 doprowadzą do zniknięcia Belli. Jak macie chwilę, polecam poczytać fanowskie teorie, co się wydarzyło.
Sprawdź też: The Sims 4: Do Wynajęcia – recenzja gry. Z pamiętnika wąsatego Landlorda.

Podsumowanie
Dla mnie to wydanie jest jak zbawienie, naprawdę. W końcu mogłam sobie pograć w jedną z najważniejszych gier mojego dzieciństwa, na co dawno już straciłam nadzieję. Nie jest to remaster tylko zwykły port, niestety dzielący błędy oryginalnej jedynki, takie jak kłopot z zapisem, bugowanie postaci i wywalanie do pulpitu w losowych momentach. Jeżeli pamięta się o częstym zapisie, to nie powinno być to wielkim problemem. Najważniejsze dla mnie było, że gra działa. Nowi gracze mogą odbić się od gry, jej grafiki i mechanik. Starzy wyjadacze za to poczują nutkę nostalgii i przypomną sobie stare, dobre czasy, gdy jedna osoba grała simami, a pozostałe się patrzyły. Sama z łezką wspominam ferie spędzone u mojej siostry ciotecznej na Żoliborzu, gdzie namiętnie rozgrywałyśmy dodatek Randka i oglądałyśmy filmy na Polsacie.
Sprawdź też: The Sims 2 Legacy Collection – recenzja gry – To najlepsza generacja The Sims, nie zapraszam do dyskusji