Studia z naszego kraju udowadniają, że potrafią robić tytuły warte uwagi. Czy tak samo jest z SlavicPunk: Oldtimer od Red Square Games? Sprawdzamy!
Kiedy zgłosiłem się do popełnienia tej recenzji, miałem nieodparte wrażenie, że czeka mnie wyjątkowa przygoda. Zupełnie nowego, nieznanego oraz pokazującego, że kreatywność ludzi potrafi zaskakiwać odbiorców ich produktów.
W pierwszej chwili, kiedy odpalamy SlavicPunk: Oldtimer, wita nas klimatyczny obraz przedzielony tytułem, pokazujący nam niejako oprawę graficzną, jakiej niedługo doświadczymy. Kiedy tylko zalogujemy się do gry, mamy przed sobą coś w rodzaju terminala. Możemy z niego wybrać dany save z gry, jednocześnie mamy tam również krótki opis mający na celu przypomnieć nam, gdzie skończyliśmy naszą ostatnią rozgrywkę.
Panie, a za komuny…
Twórcy oddali w nasze ręce tytuł, który jest klasycznym shooterem z rzutem izometrycznym. To nie wszystko! Postarali się, by uniwersum, w jakim rozgrywa się cała historia, była pełna zagadek środowiskowych mających urozmaicić nam zabawę. Wiele z nich jest prostych i łatwych do rozwiązania. Tutaj niestety wkrada się trywialność, gdyż z biegiem rozgrywki je zapętlono. W tym miejscu jednocześnie trzeba napisać o oprawie graficznej, bo ta stoi na naprawdę świetnym i wysokim poziomie. Przyłożono uwagę do detali, a wszystko to o czym wspomniałem daje poczucie jakbyśmy wrócili do czasów po komunizmie, a ten był brutalny i nieokrzesany.
Dodatkowym smaczkiem może być fakt, że w niektórych momentach zabawy, przyjdzie nam poznać narysowane przerywniki filmowe będące co prawda statycznymi obrazami. Takie rozwiązanie mogliśmy również zobaczyć w tegorocznym Redfall, lecz z naciskiem, by i one komponowały się w cały ten klimat chaosu i brudu. Tego będzie więcej w miarę, jak będziemy pokonywać następnych przeciwników przez poziomy stanowiące coraz to nowsze wyzwaniem dla nas.
Sprawdź też: Wielkość Disco Elysium – dlaczego tak kocham tę produkcję? – felieton pod pada.
Detektyw, tajemnica i strzelanie
Śledzimy losy człowieka, który chyba wygrał numerek na loterii pod tytułem “najgorsza fucha świata”, ponieważ jest detektywem i to marnym w swojej robocie. Im dalej poznajemy wątek fabularny, tym bardziej przekonujemy się, iż jest jednym z tych, co najpierw strzelają, a potem zadają właściwe pytania. Chyba nie o to w tym zawodzie chodzi, prawda?
Yanus, bo tak nazywa się drogi protagonista, nie jest typem gościa, z którym chcielibyście mieć wojnę o to, kto ma rację.. Serio. Mam z nim jednak pewien problem, a mianowicie ciągle nie mogłem pozbyć się wrażenia, że dodano go jako ostatni element do gry. Momentami zdawał się nie pasować do świata oraz opowieści. Już tłumaczę o co chodzi.
Yanus to człowiek znużony życiem, ewidentnie nielubiący swojej roboty i najchętniej nie brałby tego zlecenia będącego wątkiem głównym, gdyby miał coś lepszego w planach. Po prostu kolejna misja, następny hajs i najlepiej jakby trwało to nie dłużej niż pięć minut. Chyba wszyscy na pewnym etapie możemy się z nim utożsamić, bo mamy dość pracy albo naszego życia. On jest tym przypadkiem, kiedy to ma się dosć obydwu i nawet nie zamirza się z tym kryć. Stary, zmęczony i mający wszystko i wszystkich gdzieś. Na początku gry, ma to sens, a potem jako postać staje się nudnym kompanem w ogarnianiu tego całego chaosu.
Co ciekawe, SlavicPunk: Oldtimer jest grą opartą na twórczości pisarza Michała Gołkowskiego, a konkretnie chodzi o jego trylogię SybirPunk i tutaj żałuję, że nie miałem okazji zapoznać się z twórczością przed zagraniem w grę. Być może wtedy bardziej zrozumiałbym stworzone przez niego postaci oraz zasady panujące w jego świecie. Niemniej, cieszy mnie fakt, że coraz więcej książek jest podstawą do tworzenia następnych projektów w medium, jakim są gry komputerowe. Nie jest to co prawda kolejny Gamedec, ponieważ są to diametralnie różne od siebie produkcje, jednak jeśli ktoś grał we wspomniany tytuł, na pewno powinien pochylić się nad tym tworem.
Sprawdź też: Front Mission 1st: Remake – recenzja gry – odświeżony klasyk
Nie ma jednak róży bez kolców…
Podczas rozgrywki spotkałem dwa ciekawe błędy (a te nie są ukrytą funkcją), które niestety, ale utrudniały mi zabawę. Pierwszy problem pojawiał się podczas wczytywania. Po zgonie bohatera – zapis ładuje wcześniejszy fragment rozgrywki, więc trzeba było załadować poziom w danym momencie ręcznie albo marnować czas. Drugi problem pojawiał się ze strony technicznej, ponieważ miałem wrażenie, że gra nie rejestrowała kliknięć myszką, kiedy przyszło do przycelowania podczas strzału. Muszę tutaj zaznaczyć, że to, co piszę, może być wyłącznie związane z moim sprzętem.
Czy warto zagrać w SlavicPunk: Oldtimer?
Z jednej strony tak, ponieważ Red Square Games sprawili, że dobrze się bawiłem, przechodząc kolejne poziomy ich gry, a z drugiej nie mogę pozbyć się wrażenia, że czegoś w tym projekcie brakuje, by skraść moje serce bezpowrotnie. Mimo tego uważam, że to, co stworzyli może znaleźć odbiorców niezależnie od tego, czy lubimy klimaty cyberpunkowe wymieszane z dużą dawką dobrego detektywistycznego śledztwa.
Sprawdź też: Potrzebujemy gier Indie – bardziej niż kiedykolwiek