O Robocopie słyszał już chyba każdy – stalowy policjant to prawdziwa klasyka kina akcji. Oficer Alex James Murphy to już nie tylko bohater srebrnego ekranu, ale i od niedawna również gry wideo. Za sam tytuł odpowiedzialne jest nasze rodzime studio Teyon. Czy twórcy powtórzyli sukces Terminatora: Resistance i otrzymaliśmy kolejny godny tytuł bazujący na znanej marce? Zapraszam do recenzji.
Nowe problemy w Detroit
Nie ma, co owijać w bawełnę Polakom znowu się udało i otrzymaliśmy naprawdę dobry tytuł, który zdecydowanie najbardziej docenią fani filmowego RoboCopa. Zacznijmy jednak od początku RoboCop: Rouge City zostało oparte o wydarzenia z całej trylogii. Scenarzyści podjęli wątek trudnej śmierci Murphy’ego, uzależniającego narkotyku Nuke czy też budowy miasta dla elit – Delta City. Gdyby niepokoju w mieście było jeszcze mało, to na scenę przestępczego półświatka wkracza zupełnie nowy gracz, który zatrzęsie dosłownie całym miastem. Wszystkie gangi w Detroit będą próbować wkupić się w jego łaski, przez co w całym mieście zapanuje anarchia. I w cały ten bałagan będzie zamieszany nasz tytułowy bohater, który będzie miał za zadanie posprzątać cały ten bałagan. Dodatkowo same działania policji będą mocno utrudnione przez megakorporację OCP. Fabularnie jest naprawdę dobrze, mógłbym rzec, że scenariusz głównego wątku Rouge City mógłby się nadawać na koncept kolejnego filmu o RoboCopie!
Sprawdź też: PayDay 3 — recenzja gry. Skok na kasę. Dosłownie
Niestety tego samego nie mogę powiedzieć o zadaniach pobocznych, które fabularnie są na różnym poziomie, jedne są naprawdę rewelacyjne i mógłbym śmiało powiedzieć, że są na poziomie Wiedźmina 3! Te słabsze również są na poziomie trzecich przygód Geralta, ale znaków zapytania. Chyba rozumiecie ten rozstrzał raz mamy do czynienia z naprawdę wielowątkowym zadaniem, a innym razem typowy zapychacz w stylu wyeliminuj tych przestępców, bo są źli, a ty jesteś dobrym policjantem. Jednakże wszystkie wykonywałem z wielką przyjemnością, bo klimat w tej grze jest po prostu nieziemski. RoboCop: Rogue City jest dosłownie oblany atmosferą kultowych filmów z Peterem Wellerem w roli głównej. Pozytywne wrażenie podbija fakt, że oryginalny aktor powrócił do tytułowej roli i ponownie wcielił się blaszanego glinę z Detroit.
Prawdziwa maszyna do zabijania, znaczy łapania przestępców
Skoro kwestie fabuły i klimatu mamy już za sobą trzeba trochę wspomnieć o najważniejszym, czyli rozgrywce. Już od samego początku przygody z RoboCop: Rouge City, że najnowsza produkcja studia Teyon nie będzie typowym przedstawicielem shooterów. Alex Murphy to prawdziwy chodzący czołg, obraca się całą wieczność, niemal nigdy się nie śpieszy, ale nie ma czym się martwić, gdyż Alex na gołą klatę przyjmie z paręnaście magazynków. RoboCop jest tutaj taki jaki powinien być, czyli powolną maszyną, która jednym celnym strzałem ukatrupi niejednego przestępcę. Tutaj nie chowamy się za kolejnymi osłonami, żeby zregenerowało nam się pasek życia i… szczerze mówiąc, bardzo mi się to podoba. Gameplay nie wydaje się specjalnie wymagający, ponieważ podczas rozgrywki na każdym kroku natrafiałem na przedmioty, dzięki którym mogłem reperować zdrowie bohatera.
Główny bohater już od samego początku posiada specjalny system namierzania – wystarczy wycelować swoim służbowym gnatem, by wróg przed naszymi oczami podświetlił się na zielony kolor. Nie działa to, jak typowy auto-aim, lecz wspomaga gracza w dokładniejszym wycelowaniu w przeciwnika. Gdy uporamy się z jedną bandą niemilców, to spotykamy kolejnych przeciwników, aby ponownie ich wykończyć. Gra jest niezwykle brutalna, krew, jak i fragmenty ciał walają się po całej lokacji. Kolejnym ciekawym wizualnie aspektem, o który zadbali deweloperzy, są efekty związane ze zniszczeniami lokacji, co prawda nie zniszczymy wszystkiego wokół, ale łatwo tutaj odstrzelić fragment muru lub zniszczyć stanowiska komputerowe w biurowcu. Ciekawą opcją jest fakt, że niektóre elementy otoczenia możemy chwycić w nasze robotyczne łapy i cisnąć prosto w przestępców w imię sprawiedliwości. Z czasem jednak kolejne potyczki zaczynają nużyć, niby są urozmaicone nowymi przeciwnikami i walkami z bossami, ale brakuje im czegoś ekscytującego. Nie zrozumcie mnie źle, bo strzela, się tu niezwykle przyjemne, ale jednak coś twórcom do końca z tym nie wyszło.
Sprawdź też: Witchfire – recenzja gry – Niech słowa wiatr niesie, jak dobry jest to tytuł!
Deweloperzy nie zapomnieli także o rozwoju postaci. On działa tutaj, dość klasycznie za każde wykonane zadanie otrzymuje pewną ilość punktów PD, które po zebraniu odpowiedniej ich ilości przeznaczamy na zakup zupełnie nowych umiejętności ofensywnych i defensywnych bohatera. Żeby RoboCop był za małym kozakiem, to jeszcze dostajemy możliwość ulepszenia naszej służbowej broni, a to za sprawą znajdowanych płytek elektronicznych i chipów, które musimy w nich umieścić. Jednak należy robić to rozważnie, gdyż ich nieodpowiednie rozmieszczenie poskutkuje jeszcze gorszym jej działaniem.
Należy jednak pamiętać, że Alex Murphy to nie tylko maszyna do zabijania, ale i funkcjonariusz policji, który prowadzi różnego rodzaju śledztwa. Od czasu do czasu wykorzystujemy specjalny wzrok, żeby przeskanować znalezione dowody czy też ofiarę zbrodni. Jednak praca policjanta nie może polegać jedynie na technologii, również ważnym aspektem jest przeprowadzenie wywiadu z poszkodowanym, czy też rozmowa ze swoim partnerem. W tym wypadku twórcy zaserwowali nam możliwość wyboru linii dialogowych i podejmowania decyzji czy dana postać będzie do nas nastawiona przyczynie, czy raczej wrogo oraz wypłyniemy na ich przyszłość.
Pozytywnie zaskakuje struktura misji, która wrzuca bohatera do półotwartego świata, w którym zwiedzimy kawałek Detroit. W którym oprócz kolejnych misji głównych wykonamy również aktywności poboczne. Oczywiście poza miastem trafimy także do innych lokacji, jak choćby więzienie czy też obskurne magazyny, które również imponują swoim rozmachem i jest w nich parę rzeczy do zrobienia poza głównym wątkiem.
W moim Robocopie jest stara generacja
Niestety cała gra nie obyła się bez drobnych bugów głównie wizualnych, tu jakaś tekstura się nie doczytała, tam jakiś element otoczenia zaczął wibrować. W ciągu całej mojej rozgrywki natrafiłem właśnie na tego typu błędu, ale dwa razy natrafiłem na błąd przez który nie mogłem poruszać kamerą i byłem zmuszony do restartu gry. Myślę jednak, że twórcy uporają się z tymi problemami i wydadzą odpowiednie patche. Do wad mógłbym zaliczyć jeszcze reżyserię cutscenek. Animacje zaprezentowane tam, to naprawdę niezły kawał drewna.
Graficznie Rouge City nie należy do topki aktualnej generacji. Niby mamy szczegółowe modele postaci i lokacji, ale czegoś w nich brakuje. W mojej opinii gra wygląda niczym wyjęta z PS4 i XONE z podbitą grafiką pod nową generację. Jak już napomknąłem o modelach postaci, to warto wspomnieć o mimice ich twarzy, która została zaczerpnięta z Fallouta 4 i po prostu praktycznie tutaj nie występuje, a szkoda, bo rozmów w tej grze nie brakuje.
Podsumowanie
RoboCop: Rouge City to przede wszystkim tytuł, który jest skierowany do najwierniejszych fanów obrońcy Detroit. I właśnie to oni najbardziej docenią tę grę. Rouge City wręcz ocieka klimatem z filmów. Osobiście rozgrywkę rozpocząłem, nie znając filmowych klasyków, ale po paru godzinach w grze, nadrobiłem całą trylogię. Może i was do tego zmotywuje, jak ich nie widzieliście. Teyon znowu odwalił kawał dobrej roboty i możemy ograć kolejnego filmowego klasyka. Teraz pytanie, co twórcy planują kolejnego?