Pstryk #4 – zielony biznes, zaczarowany pinball i krwawy kusznik

Pstryk

Guitar hello! Witamy Was w kolejnym, już czwartym wydaniu Pstryka. Szybko, co? Aż sami jesteśmy w szoku. Czy utrzymamy to tępo? Tego to nawet najstarsi górale nie wiedzą. My za to wiemy, że w tym wydaniu mamy dla Was same zacne tytuły. Gotowi? To myk!

Pstryk #4 – zielony biznes, zaczarowany pinball i krwawy kusznik

Weedcraft Inc

W momencie pierwszego odpalenia Weedcraft Inc moja reakcja była wymowna: “nieee, to nie może być prawda…”. Po chwili doszło do mnie co mam przed sobą – tak, będę hodować marihuanę.

REKLAMA

W szybkim skrócie, czym w ogóle jest Weedcraft Inc. Jest to tytuł strategiczno-ekonomiczny, a zadaniem gracza będzie produkcja oraz sprzedaż nielegalnej (bądź legalnej) marihuany. W trakcie rozgrywki będzie nam dane poznać wyszukane odmiany roślin, odnaleźć idealny sposób na produkcję najlepszego towaru w rejonie, czy chociażby zakumplować się z lokalnymi władzami. Na pierwszy rzut oka gra nie wydaje się skomplikowana, ba – od samego początku przyciąga do siebie swoją prostotą, grzecznie prowadząc gracza za rączkę podczas pierwszych etapów.

 Dzięki podpowiedziom możemy się dowiedzieć, jak obchodzić się z sadzonkami, jak je pielęgnować oraz gdzie sprzedawać towar. Łatwizna. Cóż, z biegiem rozgrywki czuć, że poziom trudności delikatnie wzrasta – pojawia się konkurencja, którą trzeba wykurzyć, naszą działalnością zaczyna interesować się lokalna policja, czy też pracownicy rozpoczynają pielgrzymki ludów po podwyżkę, a wiadomo – budżet nie jest z gumy. I tu rozpoczyna się prawdziwa zabawa, bo jako właściciele stopniowo prosperującej działalności musimy planować każdy krok, tak aby jakoś utrzymać się na brutalnym rynku, jednocześnie starając się piąć w górę.

Podczas rozgrywki w Weedcraft Inc bawiłam się naprawdę nieźle. Fakt, że czasami trzeba wytężyć swój umysł, aby dobrze poukładać klocki w swoim biznesie, jest pewnego rodzaju wyzwaniem, ale mimo to tytuł ten jest szalenie odprężający. Idealnie wpasowana muzyka tylko dodaje klimatu do “zielonego” krajobrazu, a komiksowa grafika sprawia, że dobrze się na to patrzy. Samo to, że gra dysponuje ogromnym wachlarzem złożoności sprawia, że rozgrywka nie nudzi się po godzinie/dwóch, a co najważniejsze – chce się do niej wracać.

Niestety jest jedyny mankament, a mianowicie sterowanie. Chryste panie, jakie to niewygodne na padzie! Szalenie nieintuicyjne, irytujące, mało precyzyjne i okropnie spowalniające przez tonę przeklikiwań. Niejednokrotnie miałam ochotę wyrzucić kontroler za okno, dlatego kompletnie nie polecam Weedcraft Inc na konsolach. Zdecydowanie lepiej usiąść przed PC z myszką i klawiaturą niż męczyć się na PlayStation 5 czy Xboxie. Wasze zdrowie i nerwy aż tak nie ucierpią.

Czy było warto? Było i to jeszcze jak! Pomimo tragicznego sterowania na padzie reszta wypadła super. Jeśli szukacie fajnego tytułu do odpoczynku, relaksu, albo zwyczajnie lubicie gry ekonomiczne, to Weedcraft Inc sprawdzi się idealnie.

Pinball Wizard

Na Pinball Wizard rzuciłem się jak szczerbaty na suchary – nie ukrywam, uwielbiam flippery wszelakiej maści, więc tym chętniej zabrałem się do zrecenzowania tej gierki.

Zabawa wydaje się z początku dość banalna – ot, klasyczny pinball, z tą różnicą, że nie odbijamy srebrnej piłeczki a uroczą postać maga. Cały twist związany z rozgrywką polega na tym, że musimy celować przy tym tak, aby trafiać w różne potworki na arenie. Trzeba przy tym uważać, ponieważ potrafią się odgryźć – i to dosłownie. Na szczęście, tu i ówdzie porozrzucane są beczki, które po uderzeniu odnawiają nam część zdrowia oraz siły. Ta druga jest potrzebna do wykonywania specjalnych umiejętności jak np. sprint w wybranym przez nas kierunku. Skillów jest znacznie więcej – te odblokowujemy, wbijając kolejne poziomy, a wykupić czy ulepszyć je możemy przy pomocy monet, które wypadają z pokonanych stworów.

Szkoda jedynie, że trybów gry jest stosunkowo niewiele. Do wyboru mamy wieżę, która składa się z 21 etapów, z czego ostatni to walka z bossem. Poza tym jest jeszcze dzienne wyzwanie, czyli losowo wybierany loch, który polega na uzyskaniu jak największej liczby punktów. W sumie ciekawa opcja tym bardziej, że Pinball Wizard posiada globalny ranking, w którym możemy sprawdzić, jak nam poszło na tle innych graczy. Zawsze to jakieś urozmaicenie, a przy okazji pewien element rywalizacji. Do tego możemy wybrać jeden z dwóch etapów, który będziemy ogrywać w nieskończoność, aby nabić expa. Jak mówiłem – trochę mało, a szkoda, bo gra się w to naprawdę zacnie.

Koniec końców z całą odpowiedzialnością mogę polecić Pinball Wizard. To bardzo ciekawy i oryginalny mix klasycznego flippera z elementami RPG oraz gry zręcznościowej, przy której nie będziecie się nudzić i miło spędzicie wolne chwile.

Crossbow: Bloodnight

Crossbow: Bloodnight to była jedna z pierwszych produkcji, jaką zakupiłem na Switcha i aż wstyd, że dopiero teraz zbieram się za jej mini recenzję. Kupiłem ją w sumie z kilku powodów. Po pierwsze, byłem ciekaw jak się gra w FPS’y w trybie handheldowym, czy to w ogóle możliwe i wygodne. Dwa – była tania jak barszcz, więc tym bardziej kusiła.

Wcielamy się w postać członka Sabatu Kusz, broniącego świat przed hordami zła zstępujących na nasz świat. To w zasadzie tyle. Na dobrą sprawę tło fabularne jest jedynie pretekstem do krwawej rzezi, w której weźmiemy udział. Wskakujemy więc czym prędzej na arenę i zaczynamy siać zamęt. Uzbrojeni jesteśmy, jak łatwo się domyślić, w kuszę. Ta strzela niczym minigun, prując bełtami z niebywałą prędkością, w ilościach iście hurtowych. Możemy również skumulować nieco energii i wystrzelić jeden pocisk, za to mocniejszy i w dodatku wybuchowy – całkiem przydatna sprawa na nieco większe maszkary. Ostatnim typem ataku jest super hiper pierdyknięcie mocą, czyli boski ostrzał dzidami z nieba – idealny na większe grupki przeciwników.

Niestety, prędzej czy później przyjdzie nam zginąć. Co dalej? Cóż – możecie przejrzeć ranking graczy i spróbować wspiąć się przy następnym podejściu nieco wyżej w tabeli. To tyle, nie ma tu nic więcej do roboty.

Przyznać za to muszę, że byłem zaskoczony jak płynnie i po prostu przyjemnie Crossbow: Bloodnight chodzi na Switchu. Jasne, grafika z nóg nie zwala, szczególnie jak gramy na telewizorze, ale też nie jest brzydka. Ot, przyjemna dla oka, głównie dzięki stylistyce przywodzącej na myśl Bloodborne. Spadków płynności też nie zarejestrowałem, nawet kiedy robiło się już naprawdę tłoczno na ekranie.

Pytanie więc, czy warto? Moim zdaniem tak. Gra brzydka nie jest, potrafi wciągnąć na dłuższą chwilę i dostarczyć masę frajdy ze szlachtowania kolejnych niemilców. Nic tylko brać, tym bardziej że gra co jakiś czas trafia na promkę w cenie 4-5zł.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

NAJNOWSZE WPISY

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl