Jakuba Wędrowycza znam już kawał czasu. Nie jest to jednak znajomość, z której jestem szczególnie dumny… jestem z niej mega dumny. Gość wymiata i to dosłownie duchy, zjawy i kolejne buteleczki bimbru. Kto nie chciałby mieć takiego kozaka w znajomych? Ja mam na kartach książek, a dzięki Portal Games również i na kartach gry.
To nie do końca jest tak, że fan pokocha wszystko, co twórcy uniwersum próbują mu wcisnąć. Nawet zaryzykowałbym tezę, że im więcej, tym mniejsze zainteresowanie. Dlatego grę osadzoną w świecie wykreowanym przez Andrzeja Pilipiuka musiałem mieć. Czy Bimbrownik, egzorcysta amator i gra karciana to dobre połączenie? Zapraszam do lektury.
Kroniki Jakuba Wędrowycza
Pokrótce opowiem wam, kim w ogóle jest Jakub Wędrowycz – jest to bohater powieści Andrzeja Pilipiuka. Kuba to pijak, wiejski egzorcysta i bimbrownik. Tyle. Jeżeli nie pokochaliście go po tym opisie, to już nie wiem, co mam więcej napisać.
Gra „Upiorne wczasy” jest dość typowym przedstawicielem kooperacyjnych karcianek. Mamy głównego złego, którego wspólnie (od 2 do 4 graczy) musimy pokonać. Klimat Jakuba Wędrowycza nie jest kierowany do najmłodszych, tak więc i sama gra jest przeznaczona dla osób raczej zapoznanych już z alkoholem i egzorcyzmami – 14+.
Przeczytaj jeszcze to!: Karty twe życie uratują – recenzja gry Ascension
W grze chodzi o to, aby wspólnymi siłami pokonać jednego ze złoli. Jednak o przegraną jest o wiele łatwiej niż o wygraną. Aby rozgrywka zakończyła się klęską, wcale nie musimy tracić punktów życia, ale przegrywamy też, gdy dowolna postać nie może wykonać akcji, czyli po prostu nie ma kart w ręce lub też skończył się czas – gracze muszą dobrać kartę Ataku, a talia została wyczerpana.
Homo bimbrownikus
„Jakub Wędrowycz: Upiorne Wczasy” to gra kolorowa, jeżeli akceptujemy kilkanaście odsłon szarości. Utrzymana raczej w stonowanych barwach, idealnie odwzorowuje świat, który, w mojej głowie, wykreował Pan Andrzej Pilipiuk. Realia Polskiej wsi, o której wszyscy zapomnieli, to nie brzmi jak tęcza i zielone łąki, a jak dodamy do tego świat pełen duchów, zjaw czy baboaków, to mamy mieszankę w kolorze błota i niefiltrowanego bimbru. Zdaje się, że w takim stylu nie da się zrobić nic ładnego… nic bardziej mylnego! Karty są ładne bardzo czytelne i pomysłowe. Natomiast różnorodność postaci sprawia, że tytuł nie nudzi się szybko a dzięki komiksowej kresce gra się jeszcze przyjemniej.
Weźmisz czarno kure…
Gra kooperacyjna i w dodatku karciana to połączenie nader popularne. Dlatego mając do wyboru taką rozgrywającą się w uniwersum Jakuba Wędorwycza, chętniej po nią sięgnę. Nie jest to tytuł dla zaawansowanych graczy, chociaż uważam, że nie będą oni żałować ani sekundy spędzonej z tym tytułem. Połączenie świata Pilipiuka z grą karcianką jest bardzo bezpiecznym posunięciem i jak dla mnie – równie bardzo udanym.
Zerknij jeszcze tutaj!: Koniunkcja nie wiadomo czego – recenzja gry Wiedźmin: Stary Świat