Muszę się do czegoś przyznać – po pierwszym zwiastunie nie miałam większych oczekiwań wobec gry „Indiana Jones i Wielki Krąg”. Ot kolejna przygodówka, która na pierwszy rzut oka przypominała Uncharted albo Tomb Raider. Niemniej jako wielbicielka tego typu gier, musiałam w nią zagrać! I bardzo się cieszę, że się mocno pomyliłam w mojej pierwszej ocenie.
Akcja gry Indiana Jones i Wielki Krąg (ang. Indiana Jones and the Great Circle) ma miejsce w 1937 roku, pomiędzy wydarzeniami z filmów Poszukiwacze zaginionej Arki (1936) a Indiana Jones i ostatnia krucjata (1938). Po zdobyciu legendarnej Arki Przymierza, dr Henry Walton Jones Jr. zostaje wciągnięty w jeszcze bardziej tajemniczą historię. Gra rozpoczyna się od odtworzenia słynnej sceny z Poszukiwaczy zaginionej Arki, w której Indy przemierza dżunglę w poszukiwaniu złotego bożka. Ta sekwencja pełni rolę samouczka, a jednocześnie stanowi hołd dla filmu, w którym po raz pierwszy pojawił się ikoniczny archeolog.
Fabuła w Indiana Jones i Wielki Krąg jest zdecydowanie najmocniejszym elementem całej gry. Jestem zachwycona tym, jak MachineGames udało się zachować klimat filmowych przygód słynnego archeologa. W produkcji napotkamy tajemnicze olbrzymy, nazistów, rozwiążemy zagadki historyczne, a także zwiedzimy lokacje pełne detali. Z przyjemnością podróżowałam m.in. po Watykanie, Gizie czy Sukhothai, w poszukiwaniu kolejnych zagadek i znajdziek. Zdecydowanie warto zagrać dla samej fabuły, bo gameplayowo (póki co) wypada różnie.
Kapelusze w dłoń i zwiedzajmy cały świat
Pod względem samej rozgrywki dostajemy pierwszoosobową grę przygodową ze sporą dawką elementów akcji. Można co prawda na gołe pięści obijać nazistów czy faszystów lub wykorzystać co mamy pod ręką (dosłownie, bo można przywalić z gitary, patelni czy łapki na muchy), ewentualnie użyć rewolweru, ale nie jest to koniecznością. Można wykorzystać również umiejętności Indiany do działania incognito i przekradać się po poszczególnych lokacjach – tutaj dowolność pozostawia się graczowi. Zwłaszcza że sztuczna inteligencja przeciwników nie powala – goniący nas żołnierze potrafią odpuścić po zaledwie kilku metrach, a przeszukiwanie przez nich lokacji jest wyjątkowo wybiórcze. Można wybić cały obóz, zwabiając przeciwników w jedno i to samo miejsce. Wystarczy też założyć odpowiedni kostium i nagle nikt cię nie rozpoznaje.
W kontekście tej produkcji dosyć gęsto zaczęło padać hasło immersive sim, czyli inaczej „wciągająca symulacja”. Co jednak kryje się pod tym mądrze brzmiącym hasłem? Fakt, że twórcy przygotowali świat pełen przeróżnych detali, pozwalając cieszyć oczy nie tylko historycznymi budowlami, artefaktami, ale codziennym życiem w tamtych czasach. W poszczególnych lokacjach słychać lokalne języki, na stołach nie brakuje lokalnych potraw, zadbano także, aby stroje odpowiednio odzwierciedlały klimat danego miejsca. Włożono tutaj masę pracy w przygotowanie tego, aby odwiedzane przez nas miejsca były jak najbardziej autentyczne. Nie brakuje także masy nawiązań historycznych, co ma rzecz jasna umiejscowienie w fabule, która rozgrywa się w 1937 roku.
Twórcy najwyraźniej tak bardzo są dumni z przygotowanego świata, że postanowili zadręczać nas wymuszonym backtrackingiem. Jeśli jesteście fanami wymaksowania gier do 100% to do wielu lokacji wrócicie tak często, że zapamiętacie każdy kąt – dziesiątki notatek, artefaktów czy zdjęć czeka na odkrycie. Z jednej strony to fajny pomysł, aby zachęcić graczy do pełnego poznania Indiana Jones i Wielki Krąg, jednak stało się to męczące po kilku godzinach i finalnie okazało się ogromnym rozczarowaniem z powodu jednego, malutkiego błędu.
Ach, Bethesda i jej przyzwyczajenia
MachineGames potrafi tworzyć przepiękne światy, ale wciąż ich poważnym problemem jest stan techniczny gier na premierę. Co prawda Indiana Jones i Wielki Krąg dało się ograć od początku do końca, tak zarówno mnie, jak i graczom w sieci zdarzyły się liczne bugi i glitche, które potrafiły nieźle wybić z immersji. O ile bugi graficzne okazjonalnie się pojawiały (szalejący bicz Indiany, przenikanie tekstur czy zacięcie się animacji postaci), to raczej bawiły niż przeszkadzały w grze. O wiele gorzej było, gdy glitchowały mi się skrypty – kilka razy musiałam cofać zapis (tracąc przy okazji 30 minut życia), bo gra nie załapała, że fabuła została pchnięta przeze mnie do przodu i postać mająca np. przełączyć dźwignię, blokowała się i patrzyła na mnie smutnymi oczyma.
Oberwały także achievementy – niestety padłam ofiarą paskudnego glitcha związanego z naliczaniem znajdźiek. Pomimo mojego upartego zbieractwa, system nie zliczył zebranych przeze mnie notatek, co skutkuje tym, że wspaniała ozdoba mojego steamowego profilu pod postacią wszystkich osiągnięć nie została mi przyznana. Próbowałam już kilku patentów z sieci, ale finalnie żaden nie zadziałał. Pozostaje czekać na oficjalnego patcha. Niestety wiem także, że nie jestem jedyną ofiarą, a co poniektórzy dwukrotnie przechodzili grę, próbując zdobyć to osiągnięcie.
Problemem okazuje się także wydajność – pomimo ogrywania tytułu na RTX 4080 Super nie byłam w stanie utrzymać stabilnych 60 kl./s przy korzystaniu z path tracingu, czyli z zaawansowanej formy ray tracingu. Co prawda wówczas gra wygląda obłędnie, poprzez generowanie m.in. zaawansowanych cieni na obiektach, ale mój PC ledwo przy tym zipał. Tutaj niestety optymalizacja zostawia wiele do życzenia, bo jednak od tak dużej gry wymagam, aby dało się ją odpalić w maksymalnych detalach przy stosowaniu topowej karty graficznej. Nie bardzo chciałabym, aby komputerowy gaming skręcał w wydajność, która będzie potrzebować kart graficznych z najwyższej półki, aby móc się cieszyć wszelkimi graficznymi fajerwerkami.
Tak się powinno robić gry przygodowe!
W ostatecznym rozrachunku Indiana Jones i Wielki Krąg to naprawdę udana gra przygodowa, która składa hołd filmowej serii. Choć nie jest pozbawiona wad, to jednak MachineGames stanęło na wysokości zadania, serwując nam pod koniec roku produkcję, która skutecznie łączy ducha klasycznych przygód Indiany Jonesa z nowoczesnym podejściem do mechaniki rozgrywki. Fani archeologa z batem w dłoni znajdą tutaj sporo elementów nawiązujących do kultowych momentów z filmów, a sama gra potrafi zaskoczyć ciekawymi rozwiązaniami i intrygującą fabułą. Mimo kilku niedociągnięć to świetna propozycja zarówno dla miłośników serii, jak i graczy szukających wciągającej przygody.
Czy czekam na DLC – owszem! A także na patch, żeby wbić upragnione 100%.