Śródziemie kojarzy się obecnie z dwoma słynnymi nazwiskami. Ludzie, którzy swoją młodość przeżywali jeszcze w poprzednim wieku, najczęściej przechodzą bezpośrednio do Tolkiena, natomiast pierwsze myśli pokolenia dorastającego po 2001 r. bardzo często wędrują najpierw do Petera Jacksona. Swoimi filmowymi adaptacjami nowozelandzki reżyser sprawił, że obecnie trudno spotkać osobę, która nie słyszałaby o fantastycznym świecie stworzonym przez Profesora z Oksfordu. O jego życiu i twórczości napisano już wiele publikacji i książek, więc tegoroczna premiera tomu opowiadającego o karierze domorosłego twórcy filmów była bardzo miłym zaskoczeniem.
Cień przeszłości
Oryginalne, anglojęzyczne wydanie książki autorstwa Iana Nathana ukazało się w 2018 roku. Jej polski przekład zawitał na księgarnianych półkach pod koniec 2024 r. dzięki wydawnictwu Open Beta, specjalizującym się w tematach growych i popkulturowych. Za tłumaczenie treści odpowiadała współpracująca z wydawcą Karolina Piwowarczyk. Natomiast za projekt okładki, z której nieco przekornym wzrokiem patrzy na nas bohater tomu odpowiada magik grafiki znany w internecie pod pseudonimem Fakes Forge.
Dawny redaktor i producent wykonawczy magazynu Empire po raz kolejny stara się pieczołowicie przedstawić wieloletni proces rozwoju kariery reżysera, który stał się jednym z najsłynniejszych i najlepszych fachowców w swojej dziedzinie. Wszystko, co sobie wymyślisz nie była jego pierwszym przedsięwzięciem w tym stylu, gdyż wcześniej stworzył już dzieło opowiadające o twórczości Tima Burtona. Po twórcy filmowego Śródziemia zmierzył się on z jeszcze większymi legendami kina pokroju Quentina Tarantino, Christophera Nolana czy Stevena Spielberga. Powracając jeszcze do sielskich klimatów Shire, napomknę jedynie, że spod jego pióra wyszła również książka opowiadająca o osobie i filmach niedoszłego reżysera Hobbitów, czyli Guillermo del Toro.
Pierścień podniósł reżyser najmniej do tego powołany
Już pierwsze strony tomu witają nas krótką, acz treściwą przedmową samego Golluma, znanego również jako Sméagol, tudzież Andy Serkis. Wspomina on, jak wspaniałą przygodą i zabawą była współpraca z Jacksonem, Walsh i Boyens oraz jak praca przy obu trylogiach wpłynęła na jego życie. Mimo że kuszące jest przypisanie powyższej książki do działu biografii, jednak po dogłębnej lekturze mogę was zapewnić, że jest to coś więcej niż prosta opowieść o życiu i twórczości Petera Jacksona. Ian Nathan oczywiście serwuje nam spojrzenie na rozwój kinematograficznej pasji młodego Nowozelandczyka, jego kolejnych przygód z tworzeniem coraz to bardziej skomplikowanych produkcji. Po drodze zajrzymy też za kulisy niektórych produkcji z drugiej połowy ubiegłego wieku oraz poznamy tajemnice branży z tamtych czasów. Co prawda nie są to historie związane w bezpośredni sposób z Władcą Pierścieni, jednak ich przedstawienie ma przede wszystkim na celu ukazanie, jak hermetyczne potrafiło być środowisko związane z produkcją filmów. Okazuje się bowiem, że czasem w pracy przy nowej produkcji pomogą znajomości i zaległe przysługi, o których niemalże zdążyło się już zapomnieć.
Z powstaniem filmowej wersji Śródziemia, którą uświadczyć mogliśmy w dwóch trylogiach, kojarzy się przede wszystkim przywołany już kilkukrotnie Peter Jackson. Ogromne przedsięwzięcie nie doszłoby jednak do skutku, gdyby nie rzesze współpracowników, niektórzy z nich działali z nim już przy wcześniejszych produkcjach, podczas gdy inni porzucili swoje dotychczasowe życie i przeprowadzili się (dosłownie) na drugi koniec świata, aby wesprzeć ten wyjątkowy projekt swoimi pomysłami i umiejętnościami. Zarówno adaptacje dzieł Tolkiena, jak i ta książka są pomnikiem dla ogromnego wkładu osób takich jak Richard Taylor, Andrew Lesnie czy Stephen Regelous. Dzięki skomponowaniu tego dzieła na kształt powieści autor może kilkukrotnie podkreślać także zakulisowe starania Kena Kaminsa czy Marka Ordesky’ego, którzy nierzadko musieli bawić się w wytrawnych polityków, aby pierwsza z trylogii w ogóle miała szansę powstać. Oczywiście takich cichych bohaterów historii było znacznie więcej i choć ja o wszystkich nie dam rady wspomnieć, to możecie być pewni, że Ian Nathan daje każdemu z nich choć na chwilę zabłysnąć.
Nieraz także dowiecie się, że w powstawaniu filmów pomagała Nowa Zelandia jako państwo, co jak wiemy, przyniosło jej rozwinięcie branży filmowej z prawdziwego zdarzenia oraz wzmożonego do dzisiaj zainteresowania turystów. Po lekturze książki możecie dojść także do wniosku, że szczególne podziękowania należą się też rodzinom aktorów. Podczas gdy jedni ruszali do Nowej Zelandii z całą familią, pewna część obsady zgadzała się na przyjęcie roli dopiero po usilnych prośbach swoich bliskich, którzy byli fanami książek Profesora.
Nikt tak po prostu nie nagrywa Władcy Pierścieni
– Może jakiś film Fantasy?
– Coś w stylu Władcy Pierścieni?
– A czemu nie sam Władca Pierścieni?
Jak podaje legendarna już anegdota, tak właśnie miała wyglądać rozmowa między Peterem Jacksonem, a jego partnerką i współpracowniczką – Fran Walsh, podczas której zdecydowali się na próbę przeniesienia historii Jedynego Pierścienia na wielki ekran. Peter Jackson i jego Śródziemie co prawda nawiązuje do tej plotki, jednak poprawia te podania i prezentuje bardziej realną wersję, według której dyskusje na temat podjęcia jakichkolwiek kroków w stronę Władcy Pierścieni trwały kilka tygodni. Śledząc życie i karierę Nowozelandczyka od samych ich początków, możemy przeczytać m.in. o tym, jak poznawał kolejne osoby, które miały stać się jego bliskimi współpracownikami.
Największą uwagę zwróciłem jednak na to, jak dość niepozornie wyglądały początki jego znajomości ze wspomnianą już w tym akapicie partnerką kreatywną i życiową oraz Philippą Boyens, która dołączyła do nich niemalże na samym początku długiego procesu twórczego. Z biegiem czasu ta trójka stała się niemalże nierozłączna, nierzadko rozumiejąc się bez słów oraz uzupełniając nawzajem swoje zakresy umiejętności. Do dzisiaj ich nazwiska rzadko kiedy występują oddzielnie, zwłaszcza jeśli mamy na myśli projekty związane ze Śródziemiem. Dla osób, które mogą nie dowierzać, że ich przyjaźń przetrwała tyle lat, podam przykład niedawnej premiery – Wojny Rohirrimów, przy której ponownie pracowali razem, choć tym razem głównie jako producenci.
Chcę znów zobaczyć góry, Gandalfie, góry!
Powyższa książka przedstawia też wiele innych historii, jednak w miarę możliwości stara się zestawić je ze wszelkim dostępnym kontekstem. Dzięki (zapewne momentami żmudnej) pracy autora otrzymujemy więc historię wzbogaconą o ciekawe smaczki, którymi możemy uraczyć naszych znajomych podczas wspólnego maratonu filmowego. Bądźmy poważni, nawet temat palców Viggo po którymś razie już się nudzi. Po lekturze Wszystkiego, co sobie wymyślisz przestaniecie się więc narażać na znudzone spojrzenia towarzyszy niedoli lub groźbę wrzucenia w otchłanie Góry przeznaczenia w przypadku kolejnej powszechnie znanej anegdoty.
Oczywiście filmowe Śródziemie nie miałoby szansy w ogóle zaistnieć, gdyby nie pewien angielski filolog, w którego głowie przez wiele lat powstawał jedyny w swoim rodzaju świat, przelany potem na papier. Autor oczywiście oddaje hołd postaci Johna Ronalda Reuela Tolkiena, nierzadko wspominając jego dzieła. Wszystko, co sobie wymyślisz opowiada o adaptacjach, dlatego uświadczymy też wypowiedzi samego Profesora, pochodzących z jego biografii autorstwa Humphreya Carpentera. Skoro książka opowiada o najbardziej udanej próbie przeniesienia powieści do innego medium, to warto byłoby również dowiedzieć się o tych, które skończyły się względnym niepowodzeniem. Myślę, że czytelnicy liczący na nieco ciekawostek i anegdot związanych, chociażby z niedocenianą animacją Bakshi’ego czy próbami Beatlesów się nie zawiodą.
Na pochwałę zasługuje to, że autor w swoim dziele opowiada chyba o wszystkich możliwych próbach adaptacji filmowych, radiowych i serialowych historii, które wyszły spod pióra Oksfordzkiego naukowca. Zdołał on nawet zahaczyć o zapowiedzi produkcji od Amazona, która w momencie premiery oryginalnego wydania książki na szczęście istniała jeszcze w sferze fanowskich domysłów.
Pierścień rusza na południe
Tak jak w powieści (i filmie) Drużyna Pierścienia ruszyła z Rivendell na południe, tak i autorowi książki przydarzyło się podróżować w takim kierunku. Nie tylko trafił na południe Francji, by podczas festiwalu obejrzeć w elitarnym gronie przedsmak tego, co przygotowywał Jackson, ale też wielokrotnie odwiedzał południową półkulę. Nietrudno domyślić się, że jego podróże związane były z kolejnymi wizytami na planie filmowym, o których wspomina w treści książki. Dzięki jego wizytom za kulisami, wywiadom z obsadą i ekipą, a nawet obserwowaniu pewnych momentów procesu produkcji i postprodukcji, książka nabiera jeszcze więcej wartości. W końcu sam Peter Jackson szanował uwagi sir Christophera Lee, który jako jedyny z aktorów i pracowników branży miał okazję spotkać samego J.R.R. Tolkiena (choć dochodziło do tego też jego coroczne czytanie Władcy Pierścieni).
Do tego wszystkiego dodać można także widoczne na każdym kroku obycie autora z fandomem. Rzuca się ono w oczy już w samym spisie treści, gdyż część rozdziałów zamiast sztucznego tytułu opisującego treść, nawiązuje bezpośrednio do Śródziemia (W sprawie hobbitów czy Tam i z powrotem). W samej treści natomiast wielokrotnie natkniemy się również na nieco podobny zabieg, zastosowany przez Nathana. Sprawnie puentuje on niektóre akapity lub rozdziały odniesieniami do czegoś, co zawsze rozgrzewa serca miłośników Śródziemia, czyli kultowych cytatów oraz memów. Gdy zauważyłem pierwszy z nich w okolicach 40. strony od razu wzrosła moja ocena dla pracy autora, który sprawnie potrafił wpleść takie mrugnięcia okiem do narracji oraz dla tłumaczki, która umiejętnie oddała ich sens w naszym języku. A dalej było takich nawiązań już tylko więcej.
Skrótem na książki
Książka Iana Nathana niestety nie uniknęła drobnych błędów redakcyjnych, literówek czy błędów w chronologii, które wytknęły osoby bardziej zaznajomione z historią kinematografii. Mimo to odważę się stwierdzić, że jest to tytuł, wręcz obowiązkowy dla każdego fana Śródziemia, zwłaszcza tego filmowego, choć wydaje mi się, że po lekturze tego dzieła nawet książkowi puryści docenią trud, jaki włożył Peter Jackson ze współpracownikami, by jak najwierniej przenieść dzieła Tolkiena na duży ekran. Wszystko, co sobie wymyślisz. Peter Jackson i jego Śródziemie to nie tylko biografia reżysera czy historia zmagań z adaptowaniem kultowej powieści. To także opowieść o przyjaźni, innowacji, rozwoju technologii oraz własnym, a także robieniu rzeczy pozornie niemożliwych. Pamiętajcie też, że nawet gdy zagubicie się niczym Kompania Thorina w odnalezieniu się pomogą: bogata bibliografia i obszerny indeks, umieszczone na końcu tomu.