Hobbit: Niezwykła Podróż — recenzja filmu. Z wizytą w hobbiciej norce.

Gdy po mniej niż dekadzie na dużym ekranie zawitała kolejna adaptacja  opowieści ze świata wykreowanego przez znamienitego J.R.R. Tolkiena, opinie fanów były podzielone. Jedni obawiali się, czy kolejna trylogia (Niesamowita Podróż, Pustkowie Smauga i Bitwa Pięciu Armii)  zdoła przeskoczyć nad poprzeczką postawioną wysoko przez jej poprzedniczkę (Drużyna Pierścienia, Dwie Wieże i Powrót Króla), czy fantastyczną krainę da się przedstawić w jeszcze lepszy sposób, inni natomiast z niecierpliwością oczekiwali na efekt rozciągnięcia 300-stronnicowej akcji na około 9 godzin materiału filmowego. Bijąc się w pierś, przyznaję, że swoją przygodę zacząłem dopiero od drugiej odsłony sagi o przygodach Bilba, jednak w kolejnych latach ten błąd zdążyłem już naprawić, wielokrotnie oglądając każdą z części. A jakie są moje odczucia i przemyślenia o tej produkcji? Tego dowiecie się, czytając ten tekst.

Hobbit: Niezwykła Podróż — recenzja filmu. Z wizytą w hobbiciej norce.

Nieproszeni goście

Główny ciężar fabuły na swoich barkach niesie równie lubiany przez fanów, co sympatyczny Bilbo Baggins, odgrywany przez Martina Freemana (Tim Canterburry w oryginalnym, brytyjskim wydaniu The Office, prywatnie uwielbiany przeze mnie Doktor Watson w Sherlocku od BBC, a obecnie Agent Ross w różnych produkcjach należących do MCU). Inną wspaniale wykreowaną postacią może pochwalić się znany wcześniej ze sztuk teatralnych i epizodycznych ról w filmach Richard Armitage, przewodniczący kompani krasnoludów jako Thorin Dębowa Tarcza.

Za nadanie rysów zarówno mrocznemu i skrywającemu tajemnice Czarnoksiężnikowi, jak i  odpowiada natomiast Benedict Cumberbatch (główna rola w Sherlocku od BBC, W ciemność. Star Trek jako Khan, Alan Turing w Grze Tajemnic, a w momencie pisania tej recenzji ciągle poszerzająca się gama występów w MCU jako Doktor Strange). Oprócz nich do odgrywania swoich ról z poprzedniej trylogii powracają Sir Ian McKellen, Cristopher Lee jako Gandalf i Saruman, członkowie zakonu Istarich, Hugo Weaving oraz Cate Blanchett jako dwójka elfich władców Elrond i Galadriela. Fanów ucieszyć powinien również epizodyczny występ Elijaha Wooda jako Froda oraz fenomenalna rola Andy’ego Serkisa, mistrza technologii motion capture, ponownie odgrywającego Golluma. Za scenariusz (na podstawie powieści Tolkiena) odpowiada Peter Jackson, który zasiada również na krześle reżysera.

Ponad gór omglony szczyt…

Po krótkiej retrospekcji opowiadającej o ataku przerażającego smoka Smauga na Samotną górę, akcja przenosi się do momentu poprzedzającego urodzinowe przyjęcie Bilba, które oglądać mogliśmy w Drużynie Pierścienia, by następnie w formie opowieści słuchanej przez młodego Froda, cofnąć się o 60 lat, do momentu, który zapoczątkował całą lawinę zdarzeń w Śródziemiu. Stosunkowo niewinna wizyta Szarego Pielgrzyma i zaproszenie na herbatę u hobbita otwiera drzwi dla przybycia kompanii trzynastu krasnoludów, poszukujących włamywacza, a zarazem czternastego członka wyprawy, by uniknąć przesądu związanego z pechową liczbą.  Domatorski niziołek mimo początkowej niechęci zgadza się wziąć udział w przygodzie. Droga wiedzie ich od sielskiego Shire, przez ukrytą dolinę Imladris (znaną również jakoRivendell), aż po mroczne Góry Mgliste. Oprócz wizyty i wypoczynku w domu Elronda napotykają również rzesze wrogów, od górskich trolli, przez ukryte w jaskiniach gobliny, na wargach i dosiadających ich orkach kończąc.

Lećmy, zanim wstanie świt

Hobbit: Niesamowita Podróż jest pełen charakterystycznych produkcji Petera Jacksona, dziejących się w Śródziemiu, szerokich, plenerowych ujęć ukazujących piękne krajobrazy, w dużej części będące delikatnie podkolorowanymi miejscówkami w Nowej Zelandii. Prawdopodobnie najlepszą sceną tego filmu jest pojedynek na zagadki między Bilbem, a Gollumem. Oprócz gry światłem, majstersztykiem jest mimika twarzy Andy’ego Serkisa, ukazująca dwie odsłony tej samej postaci.

W oczy rzuca się również bajkowa, mocno nasycona kolorami estetyka większości sekwencji w filmie, które stanowią one opowieść Bilba. Natomiast sceny sięgające do wcześniejszych przeżyć krasnoludów, opowiadające o ataku Smauga czy bitwie w dolinie Azanulbizar są swego rodzaju wspomnieniem we wspomnieniu, przez co w postprodukcji zostały one jeszcze bardziej wypełnione kolorami, a tło delikatnie rozmazane. Poza zielenią i brązem, charakterystycznymi dla terenów zielonych, przez które wiodła droga kompanii, paleta kolorów stawia przede wszystkim na pomarańcz i granat. W kilku momentach, dzięki wykorzystaniu kontrastu między nimi, twórcy subtelnie zwracają naszą wagę na akcję dziejącą się w określonym miejscu ekranu.

Krasnoludzki śpiew

Za ścieżkę dźwiękową ponownie odpowiada niesamowity Howard Shore. Podobnie jak w przypadku Władcy Pierścieni,  w wielu utworach przewija się ten sam motyw, nadając im dość charakterystyczne brzmienie, momentami uderzającymi w tony znane już z poprzedniej trylogii. Dobrze skomponowana muzyka podkreśla pełne walki sceny batalistyczne, mniej lub bardziej spokojne sceny podróży, a także sielankowe sceny uczt. W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć o dwóch piosenkach, wykonanych przez krasnoludy w norze Bilba. Zarówno Blunt the Knives, jak i Misty Mountains, choć różnią się wydźwiękiem, wspaniale przenoszą na ekran słowa, które wyszły spod pióra Profesora, dodając do nich autorską muzykę. W przypadku drugiej piosenki świat mógł przekonać się, że odtwórca roli Thorina, oprócz doskonałej gry aktorskiej, w swoim wachlarzu zdolności posiada również wspaniały głos do śpiewu.

Udany powrót, czy pierwsza wizyta w Shire?

Pierwsza część trylogii Hobbita, postawiła w dużej mierze na dynamiczne sceny akcji i walk, oraz częstsze korzystanie z komputerowych, zamiast praktycznych, efektów specjalnych. Powierzchownie wydawać się może, że podobnie jak książkowy pierwowzór, produkcja jest skierowana w stronę młodszych widzów, będąc odpowiednikiem baśni opowiadanych dzieciom na dobranoc, jednakże skupiając się na dokładniejszym przedstawieniu orków i brutalnej dekapitacji Throra, nabiera ona znacznie mroczniejszego tonu. Produkcja oprócz powieści, na której bazuje, czerpie garściami również z Silimarilionu, Niedokończonych Opowieści czy też Dodatków(Appendixów) do Władcy Pierścieni.  Dzięki temu w niektórych scenach otrzymywaliśmy delikatne smaczki nawiązujące do wydarzeń z późniejszej trylogii — jako przykład podam ustawienie członków Białej Rady po przeciwnych stronach stołu, sugerujące, który z nich przejdzie na stronę Sługi Morgotha. Niebezpieczną Podróż osobiście uznaję za film, który dzięki delikatnie lekkodusznej atmosferze na ekranie jest idealnym miejscem na rozpoczęcie przygody ze Śródziemiem, jeśli mamy przewlekły wstręt do czytania książek.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl