Po drobnych perypetiach na początku tego roku do kin zawitała druga część filmowej adaptacji książki, która dla science-fiction stała się tym, czym Władca Pierścieni dla fantasy. Mam na myśli oczywiście najsłynniejsze dzieło Franka Herberta. Jak zatem wypada Diuna: Część druga? O tym przy okazji wydania tegoż tytułu na nośnikach fizycznych opowiem wam w poniższej recenzji.
Jeszcze większa obsada, jeszcze więcej gwiazd
Na krześle reżysera ponownie zasiadał Denis Villeneuve (Diuna, Sicario, Blade Runner 2049), który podobnie jak w przypadku pierwszej części dzielił się pracą scenarzysty z Jonem Spathisem (Diuna, Doktor Strange, Pasażerowie). Sam film jest natomiast adaptacją powieści autorstwa Franka Herberta wydanej po raz pierwszy w 1965 r. Za kamerą również nie nastąpiły żadne roszady i za zdjęcia odpowiada Greig Fraser (Diuna, Łotr 1, Batman). W głośnikach usłyszymy po raz kolejny ścieżkę dźwiękową skomponowaną przez Hansa Zimmera (Incepcja, Blade Runner 2049, Interstellar).
Sprawdź również : Obcy: Romulus – recenzja filmu. Xenomorf znowu straszy w kosmosie.
Do roli Paula Atrydy powraca Timothée Chalamet (Diuna, Wonka, Małe kobietki). Ostatniemu spadkobiercy prawowitych władców Arrakis towarzyszy jego matka – Lady Jessica, grana przez Rebeccę Ferguson (Reminiscencja, Silos, seria Mission Impossible) oraz ukochana Chani, należąca do Fremenów. Wciela się w nią Zendaya (Euforia, Challengers, trzy filmy Spider-Man należące do MCU). Na ekranie ponownie ujrzymy także Josha Brolina, Javiera Bardema, Stellana Skarsgårda oraz Dave’a Bautistę ponownie wcielających się odpowiednio w Gurneya Hallecka i Stilgara, oraz Barona Harkonnena i jego bratanka Rabbana.
Wraz z rozwojem fabuły w drugiej części Diuny pojawiło się kilka nowych postaci. Najważniejsza z nich to Imperator Shaddam IV, w którego wciela się Christopher Walken (Łowca Jeleni, Złap mnie, jeśli potrafisz, Na Zakręcie). Towarzyszy mu zawsze jego córka Irulana, grana przez Florence Pugh (Oppenheimer, Małe Kobietki, Czarna Wdowa). Rola Feyd-Rauthy przypadła natomiast Austinowi Butlerowi (Elvis, Pewnego razu… w Hollywood, Kroniki Shhannary)
Pustynia Ci nie wybaczy
Po emocjonującym zakończeniu pierwszego filmu, wstęp do jego kontynuacji zatrzymuje się na chwilę przy księżniczce Irualnie dokumentującej w kronice wydarzenia, które miały miejsce na Arrakis. Niedługo potem i my przenosimy się na tę pustynną planetę, śledząc losy przedstawicieli dwóch wrogich sobie rodów. Paul i jego matka, ostatni przedstawiciele Atrydów dołączają do zamieszkujących Pustynie, Fremenów. Młody książę poznaje ich język i kulturę, stając się jednym z elitarnych wojowników, jednak w pełni zostaje przez nich zaakceptowany dopiero po tym, jak z sukcesem dosiada czerwia pustyni. Jego rodzicielka natomiast zostaje postawiona przed wyborem: może umrzeć lub przyjąć stanowisko nowej Matki Wielebnej Atrydów. Nietrudno zgadnąć, że wybiera drugą opcję, jednak rytuał, który przechodzi, przedwcześnie przebudza umysł jej nienarodzonej córki Alii.
Po drugiej stronie barykady stoi ród Harkonnenów, który powrócił do panowania na Arrakis i czerpie zyski z handlu melanżem. W wyniku ciągłych ataków ze strony tubylców baron przekazuje władzę nad planetą sadystycznemu Feyd-Rauthcie, drugiemu ze swoich bratanków. Po odnalezieniu ukrytej militarnej potęgi Atrydów i brutalnym ataku nowego gubernatora na siedlisko Fremenów, Paul przestaje bronić się przed nawiedzającymi go wizjami przyszłości i wyrusza na wojnę.
Te wybuchy, te kule ognia…
Diuna: Część druga została naprawdę dopieszczona pod względem audiowizualnym. Pierwszym aspektem, który zwrócił moją uwagę, była gra paletami barw. Podczas gdy pustynie Arrakis wypełnione były czerwienią i pomarańczą zachodzącego słońca, Giedi Prime, na której jesteśmy świadkami arenowych popisów dziedzica Harkonennów, emanuje wyłącznie czernią i bielą, zaburzoną nieco przez Bene Gesserit. Natomiast podczas scen walki zarówno z żywiołem, jak i żywym wrogiem postawiono za to na detale i choreografię.
W pamięć zdecydowanie zapada kilkukrotnie wykorzystany schemat szerokiego ujęcia, w którym bohaterowie przemieszczają się na pierwszym planie, a tło wypełniają ogromne wybuchy. Warte uwagi są również zbliżenia, zwłaszcza te skupiające się na procesie pozyskiwania tak ważnej dla Fremenów wody. Prawdziwy kunszt pokazuje jednak odbicie statku powietrznego w wizjerze wyrzutni rakiet, z której korzysta Chani.
Hans Zimmer nie przestał tworzyć muzyki po premierze pierwszej części, co zaowocowało ścieżką dźwiękową, która podkreśla to, co dzieje się na ekranie. Łączy ona w sobie muzykę płynącą z ręcznie wykonanych instrumentów z tą z syntezatora, co jeszcze bardziej podkreśla połączenie futuryzmu i tubylczej ludowości. Charakterystyczny motyw muzyczny związany z Paulem, który swego czasu podbijał social media, jest doskonałym przykładem utworu, który zapewne pozostanie w pamięci zbiorowej na dłużej.
Adaptacja może być wierna, albo piękna
Podczas seansu zauważyłem kilka osobnych przypadków, w których adaptacja odeszła od książkowego pierwowzoru, zwłaszcza jeśli chodzi o postawy i zachowania niektórych bohaterów. W pewnych fragmentach historia uległa uproszczeniom, czasem gubiąc pierwotny przekaz zawarty w książce. Jest to jednak całkiem częste zjawisko przy przenoszeniu dzieła na inne medium, któremu nie oparła się nawet trylogia Władcy Pierścieni w reżyserii Petera Jacksona. W mojej ocenie nie niweluje to ogromu pracy, jaki w stworzenie tego dzieła włożyły liczne osoby.
Wspaniałą laurką dla ich pieczołowitości są dodatkowe materiały zawarte w fizycznym wydaniu filmu na płycie Blu-Ray. Krótkie materiały skupiają się na zakulisowym przedstawieniu procesów związanych z pieczołowitym przedstawieniem świata opisanego w książce Herberta. Szczególnie spodobały mi się fragmenty związane z tworzeniem muzyki przez Hansa Zimmera oraz bardziej filologiczne nagranie o niuansach języka Fremenów.
Do trzech razy sztuka
Wszystko wskazuje na to, że najbliższych latach możemy spodziewać się trzeciego i finalnego filmu od Denisa Villeneuve’a, tym razem opartego na Mesjaszu Diuny – książki, której akcja ma miejsce 12 lat po Diunie. Jeśli zwiastuny będą sugerować, że jakością będzie dorównywał poprzednim częściom, to wybiorę się na seans do kina w pierwszym możliwym terminie. Oczywiście mam nadzieję, że do tego czasu zdążę też przeczytać odpowiednią książkę Herberta, bym mógł dokładnie prześledzić proces adaptacji.
Powracając do drugiej filmowej Diuny, mam nadzieję, że w kolejnym rozdaniu nagród Akademii, zgarnie choć kilka statuetek, bo zdecydowanie na to zasługuje. Mimo że zmaga się z drobnymi bolączkami to w ostatecznym rozrachunku jest to idealne połączenie blockbusterowego przepychu z artystyczną estetyką i głębszym przekazem. Kto wie, może za jakiś czas, ktoś umieści to dzieło w kanonie klasyków obok Władcy Pierścieni czy oryginalnych Gwiezdnych Wojen.