Disney Epic Mickey: Rebrushed to remake gry, którą darzę ogromnym sentymentem. Czy potrafi on jednak odtworzyć tę samą magię, którą czułem te 14 lat temu? Poniżej znajdziesz odpowiedź na to pytanie – miłej lektury!
W erze wszechobecnych remasterów i remake’ów, Disney Epic Mickey: Rebrushed to jedna z tych gier, które faktycznie go potrzebowały. Uwielbiam oryginał. Zagrywałem się zarówno w niego, jak i w sequel godzinami. Całkiem niedawno postanowiłem je jednak odpalić i nie ma co ukrywać – czuć, że ugryzł je ząb czasu. Dlatego czym prędzej chwyciłem po odświeżone przygody gryzonia Disneya – jak było?
Disney Epic Mickey: Rebrushed – o czym w ogóle jest gra?
Dla zaznajomionych z oryginałem wspomnę wpierw, o czym w opowiada Disney Epic Mickey: Rebrushed. Legendarny Yen Sid nieświadomie składa magiczną makietę. Jednak ciekawski Mickey przypadkowo wylewa magiczną farbę na to dzieło. W rezultacie makieta z zapomnianymi postaciami Disneya zamienia się w prawdziwy koszmar.
Choć mysz początkowo wychodzi z tego cało, prawda szybko ją dopada. Mickey trafia do tzw. Pustkowia. Makiety przedstawiającej parki rozrywki Disneyland, gdzie zapomniane postacie spędzają swoje dni. Na czele tej grupy stoi Królik Oswald, maskotka, która odeszła w cień po wprowadzeniu Mickey’ego. W skrócie Gryzoń musi przywrócić porządek w świecie. Nie przy pomocy pięści czy uśmiechów, ale za pomocą magicznego pędzla.
Wiele postaci stało się ofiarami tajemnicy Myszki. Rozcieńczalnik farby pojawia się wszędzie, zupełnie jak złowrogie stwory. Z magicznym pędzlem w dłoni podróżujesz do Ulicy Niecnej, Przyjaznej Wieży, czy do Świata Gremlinów i innych miejsc, aby przywrócić porządek. Ze swoim potężnym narzędziem możesz wypełniać rozcieńczone miejsca farbą lub rozcieńczać farbę, aby tworzyć nowe ścieżki.
Intrygująca mechanika, ale…?
Na tej mechanice opiera się tak naprawdę cała gra. Nawet w walce z bossami. W każdej lokacji pojawia się centralny problem, który można rozwiązać za pomocą farby lub rozcieńczalnika, trwale zmieniając stan świata. W mniejszej skali Mickey może malować wrogów, aby się z nimi zaprzyjaźnić, lub rozcieńczać ich, aby ich zniszczyć. Używanie kolejno większych ilości farby lub rozcieńczalnika zapełnia specjalny wskaźnik, który po napełnieniu tworzy Strażnika tego konkretnego aspektu. Mickey może go wtedy użyć, aby wystrzelić większą ilość farby lub rozcieńczalnika w cel. To ciekawy sposób, aby zachęcić graczy do trzymania się jednego z tych podejść.
Ponieważ bycie „złym” w grach sprawia, że czuję się źle, przez całą grę używałem farby. Te wybory wpłyną na ostateczne zakończenie historii i na to, jak postacie w Pustkowiu będą cię traktować. Dotyczy to również misji pobocznych, co prowadzi do mojej pierwszej dużej skargi.
Na początku Mickey dostaje zadanie odnalezienia wszystkich brakujących części ciała Robota Goofy’ego. Starałem się jak mogłem, ale udało mi się znaleźć tylko trzy z czterech części, zanim ukończyłem ten obszar. Pomyślałem, że to nie problem, bo po prostu wrócę i dokończę zadanie, jednak w Epic Mickey nie ma możliwości powrotu, chyba że wymaga tego fabuła. Przegapisz przedmiot do zebrania lub misję poboczną? Przykro mi, ale przepada to aż do trybu new game plus. Kiedy to się stało, od razu przypomniałem sobie, jak frustrowało mnie to w oryginale i jestem rozczarowany, że nie zmieniono tego w remake’u.
To jak z tym remake? Daje radę?
Disney Epic Mickey: Rebrushed to remake gry z 2010 roku, wydanej na Nintendo Wii. W ciągu prawie piętnastu lat technologia poszła mocno do przodu, więc studio Purple Lamp miało przed sobą spore wyzwanie. Wersja na Wii mocno opierała się na sterowaniu ruchem Wii Remote i oczywiście, graficznie także nieco odstaje od dzisiejszych standardów. Remake całkowicie przerabia sterowanie na takie, aby gracze PlayStation i Xbox mogli w pełni cieszyć się rozgrywką.
Sprawdź też: Cuphead – recenzja gry. Z takiej filiżanki mogę pić kawę!
Graficznie również dokonano ogromnego postępu, gdyż gra została odbudowana od podstaw, nie tracąc przy tym swojego oryginalnego uroku. Chociaż Purple Lamp dodało sporo nowych ścieżek, pozostali jednak wierni oryginałowi. Oznacza to, że poziomy, fabuła, zakończenia i elementy rozgrywki pozostały niemal takie same. Nadal korzystamy z 2D (chociaż bardziej 2,5D!) kreskówek, aby podróżować między światami. Jeśli chodzi o rozgrywkę, wciąż jest mnóstwo różnorodności, która stale bawi.
Jednak jest kilka zastrzeżeń. Dźwięk nieco rozczarowuje. Dialogi wciąż składają się jedynie z kilku dźwiękowych wstawek. Szkoda, bo nowoczesna gra zyskałaby na pełnym dubbingu. Samo malowanie też nie zawsze działa idealnie. Co też nie powinno mieć przecież miejsca. Wszakże to platformówka 3D, w której pędzel odgrywa kluczową rolę! Jednak często zdarza się, że obiekt, który masz w celowniku, nie zostaje pokryty farbą. Może to wynikać z różnych rzeczy, ale nawet gdy celownik podświetla się, nie zawsze trafiasz w cel. Z czasem zaczyna to irytować. Nie jest to coś, co niszczy grę, ale mogło zostać lepiej dopracowane.
Graficznie pięknie, ale co z rozgrywką?
Poza tym animowane przerywniki zostały przerenderowane w wyższej jakości lub całkowicie zremasterowane. Jak ma to miejsce w przypadku otwierającej sceny 3D. Te 2D przerywniki nadal zachwycają swoim urokiem, przypominając rysunki kredą, a samouczki dosłownie przedstawione są na tablicy. Szczególnie podoba mi się wykorzystanie niebieskich i brązowych tonów do tworzenia oświetlenia na monochromatycznych postaciach. Żałuję jednak, że nie dodano do nich dubbingu, ponieważ wydają się trochę puste z samymi pomrukami, ale mimo to cieszy fakt, że możemy zobaczyć je w tak wysokiej jakości. Oczywiście, nawet najpiękniejsza oprawa nie naprawi rozgrywki, a Epic Mickey jest… w porządku pod tym względem.
Główne elementy platformowe są dość przeciętne przez większość gry. Gra nie oferuje niczego szczególnie interesującego czy wyzwania. Sekcje czystej platformówki między głównymi obszarami (wszystkie wzorowane na konkretnych kreskówkach) mogłyby być ciekawsze. Zamiast tego Epic Mickey skupia się bardziej na eksploracji i lekkim rozwiązywaniu zagadek, zazwyczaj z dobrą i złą opcją rozwiązania każdej łamigłówki.
Lokacje są przyjemne do zwiedzania, malując otoczenie lub rozcieńczając je, w zależności od preferencji, ale wiele miejsc sprawia wrażenie wypełniaczy. Na przykład w pierwszej strefie piratów musisz zebrać kilka obiektów, aby posunąć się naprzód. Aby to zrobić, musisz wykonać kilka misji pobocznych, które polegają na zbieraniu różnych przedmiotów, by zostać nagrodzonym głównym celem. Powtarzasz ten proces raz za razem, aż gra dobiegnie końca.
Podsumowanie – czy warto zagrać w Disney Epic Mickey: Rebrushed?
Disney Epic Mickey: Rebrushed wciąż pozostaje przyjemną platformówką. Czy dorównuje tytułom takim jak Astro Botczy The Plucky Squire? Niestety, ale obecnei nie za bardzo. Nie zrozumcie mnie źle – to absolutnie nie jest zła gra! Jednak wyraźnie widać, że jej źródłowy materiał pochodzi z zupełnie innej epoki. Tempo rozgrywki jest dość powolne, dźwięk bywa rozczarowujący, a sposób, w jaki opowiadana jest fabuła, jest nieco przestarzały. Mimo to weterani, którzy darzą oryginał sentymentem, bez wątpienia będą czerpać radość z tej gry. Wciąż bije z niej oryginalność bije i dalej można przy niej świetnie się bawić. Szkoda tylko, że kilka aspektów nie zostało względem oryginału poprawione.