Assassin’s Creed – recenzja gry. Od tego wszystko się zaczęło.

UDOSTĘPNIJ

Od pewnego czasu chodziło mi po głowie, aby przypomnieć sobie pierwszą odsłonę Assassin’s Creed. Zwłaszcza że tuż za rogiem majaczy premiera najnowszego dzieła Ubisoftu, a mianowicie Assassin’s Creed Mirage. Czy powrót do tego legendarnego klasyka był udany? Zapraszam do recenzji.

Flagowa seria Ubisoftu o skrytobójcach to zdecydowanie jedna z moich ulubionych serii gier. Regularnie powracam do starszych odsłon, ale praktycznie zawsze pomijam pierwszą część, która zaraziła małego mnie miłością do tego niesamowitego uniwersum. Jednak za sprawą najnowszego dzieła od „francuzów”, które jest reklamowane jako wielki powrót do początków cyklu, znacząco mnie zmotywował do ogrania przygód Altaira.

Początek asasynowej Mody na Sukces

Akcja Assassin’s Creed klasycznie, jak to w każdej części toczy się w dwóch różnych epokach. Jedynka zabiera nas pod koniec XII stulecia do Ziemi Świętej oraz czasów współczesnych, gdzie w tajnym laboratorium śledzimy losy naszego przodka, który okazał się wyszkolonym zabójcom.

Desmond Miles, czyli jeden z protagonistów będzie przeżywał życie Altaira, który był zdegradowanym członkiem tajemniczej organizacji. Młody asasyn został pozbawiony większości swoich umiejętności i uzbrojenia. Aby je odzyskać, Altair musi wykonać wszystkie zlecone mu misje przez samego lidera asasynów. Fabuła w porównaniu do późniejszych odsłon, zdecydowanie jest najmniej skomplikowaną z całego cyklu, ale to nie znaczy, że nie śledziło mi się jej przyjemnie.

Sprawdź też: Fae Farm – recenzja gry. Od rolnictwa zależy los świata, dobrze więc znać się na rolnictwie.

Nudno i powtarzalnie

Niestety rozrywka mocno mi uświadomiła, że to dopiero pierwsza odsłona, w której nie uświadczymy wielu mechanik z późniejszych części. Brakowało mi choćby typowego rozwijania naszej postaci np. kupowanie nowego uzbrojenia czy też kolejnych umiejętności. Nieobecność tych elementów sprawiło, że w samej grze nie ma specjalnie co robić, a przypominam, że tutaj znajduje się otwarty świat! Co prawda mapa jest wypełniona aktywnościami typu zbieranie flag, czy też zabijanie kolejnych templariuszy. Szkoda w żaden sposób nie zachęcały one do ich wykonywania i samej eksploracji.

Przez całą moją rozgrywkę nie zwracałem na nie uwagi i nie odczułem, że po prostu coś tracę. Po prostu leciałem naprzód wraz z rozwojem fabuły i niby nic w tym złego, ale ciągle czułem lekką wewnętrzną irytację, że w grze istnieją poboczne aktywności, które w żaden sposób nas nie nagradzają. Teoretycznie ich wykonanie znacząco ułatwia wyeliminowanie głównego zlecenia, ale mi wystarczyło zdobywanie kolejnych punktów widokowych i wykonanie zadań niezbędnych do rozpoczęcia polowania na nasz cel.

Pomijając aktywności poboczne, mam jeszcze jeden dość spory problem i nie tylko ja, ale wszyscy co ograli ten tytuł, a mianowicie wszechobecna powtarzalność. Zaraz po zaprezentowaniu nam mechanik rządzących światem w grze szybko można zauważyć, jak będzie wyglądać cała nasza przygoda. Początkowo wydaje się niezwykle sympatyczna, ale po kilku misjach idzie spostrzec, że ich schemat jest praktycznie identyczny i po prostu zaczynają nużyć.

Sprawdź też: Quake 2 – recenzja gry. Król znów wymiata! Remaster na złoto!

Zapraszam  na wirtualną wycieczkę 

Trochę ponarzekałem, ale pierwszy Asasyn robi pewną rzecz, na równi dobrze, co i późniejsze części, a dokładnie coś, co można nazwać „wirtualną turystyką”. Podczas rozgrywki odwiedzimy trzy miasta  – Jerozolimie, Akke i Damaszek. Miasta, które różnią się między sobą architekturą, układem ulic i dominującą barwą zastosowaną przez grafików. Świetnie prezentują się budynki, fortyfikacje, świątynie różnych wyznań, kręte uliczki i wszystko to z doskonałymi detalami architektonicznymi. Dalej nie mogę wyjść z podziwu, że poza jakością grafiki, jak to dobrze wygląda i widoki na poszczególne metropolie ciągle potrafią zachwycić. 

Proszę o remake na już!

Mimo wad pierwszego Assassin’s Creed nie żałuję, że powróciłem do niej po latach. To za sprawą tej gry, tak pokochałem tę serię. I jestem niezwykle uradowany, że już niedługo położę swoje ręce na Assassin’s Creed Mirage, które będzie mocno zbliżone klimatem, jak i rozgrywką do pierwszej odsłony, lecz, że współczesnymi mechanikami, które od dawna zadomowiły się w cyklu. I na koniec, jeszcze mały apel do Ubisoftu, dajcie nam w końcu remake jedynki na miarę Resident Evil 2!

Sprawdź też: Assassin’s Creed Odyssey – recenzja gry. Malaka! To jest Sparta!

Zalety

Niesamowity klimat,
projekt odwiedzanych historycznych miast,
przyjemny gameply.

Wady

Wtórność goni wtórność.