Heroes of Might and Magic III – recenzja gry. Moje spotkanie z klasykiem

UDOSTĘPNIJ

Tego legendarnego tytułu chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Podczas moich przygód z grami kultowa strategia turowa zawsze przemykała gdzieś w tle, jednakże przekaz podprogowy działał, gdyż nabierałem coraz większej chęci na zmierzenie się z tą uwielbianą przez rzesze graczy produkcją. Na swojej growej drodze miałem okazję grać już Hero’s Hour, będące duchowym spadkobiercą serii oraz jedną z nowszych odsłon cyklu, jaką jest Heroes of Might and Magic V. Czy legenda gatunku zdołała mnie porwać, mimo że ukazała się kilka lat przed moim urodzeniem? O tym postaram się opowiedzieć w poniższym tekście

Z czym to się je?

Jeśli ktoś ostatnie dwadzieścia lat spędził pod kamieniem, to śpieszę z wyjaśnieniem. Heroes of Might and Magic III  to turowa gra strategiczna stworzona przez nieistniejące już dzisiaj studio New World Computing. Myślę, że nikt nie będzie zdziwiony, jeśli dodam, że spod ich rąk wyszedł szereg innych produkcji spod szyldu Might and Magic. Obecnie prawa do tej marki posiada firma Ubisoft, która ochoczo odcięła kupon, wydając w 2015 roku wersję HD, która nie spotkała się z gorącym przyjęciem wśród graczy. Ja na szczęście skonfrontowałem swoje oczekiwania z edycją Complete, zawierającą dwa rozszerzenia: Armageddon’s Blade oraz The Shadow of Death

Sprawdź też: Immortals of Aveum – recenzja gry. Gdzie ta magia?

Potyczki bohaterów

Gra rzuca nas do nieznanej wcześniej krainy zwanej Erathią (podstawowa kampania fabularna nosi nazwę The Restoration of Erathia). Po zamordowaniu jej króla Gryphonhearta na powrót do domu decyduje się jego córka króla Katarzyna. Gdy jednak dociera ona na miejsce, okazuje się, że kraina upadła pod naporem wojsk sąsiednich państw. W tym momencie do akcji wkraczamy my, sterując poczynaniami Sir Christiana, jednego z poddanych monarchini. Podczas wielu misji wchodzących w skład kampanii wypełniamy rozkazy królowej, po drodze werbując kolejnych bohaterów, pokonując siły przeciwników. Łatwo się domyślić, że naszym działaniom przyświeca również zjednoczenie i odbudowa królestwa. Na swojej drodze napotkamy wielu wrogów, z których niektórzy mogą nas nieco zaskoczyć. Warto zaznaczyć, że doświadczymy pełnego rozdziału fantastyki. Co to znaczy? W jednej grze napotkamy zarówno istoty pokroju gryfów czy mantikor, ale również cyborgi, kosmitów oraz międzywymiarowe portale.

Zaczynam rozumieć te mechaniki

Podstawowym założeniem rozgrywki jest eksploracja. W tym miejscu trzeba przyznać, że oferowane mapy są rozległe i bardzo często zróżnicowane w obrębie jednej misji. Dodatkowo niektóre z nich składają się z dwóch warstw – powierzchni i podziemi, które współgrają ze sobą, a przejścia między nimi możemy napotkać podczas zwiedzania mapy. Dodatkowym aspektem, który zachęcał mnie do dokładnej eksploracji była także obecność portali, które przenosiły bohaterów, do zakątków niedostępnych w inny sposób. Ilość skarbów i artefaktów tam schowanych zdecydowanie wynagradzała czas i wysiłek poświęcony na ich odkrycie.

Podczas podróży przez mapę napotkać można również budynki dostarczające co rundę surowców do rozbudowy miast. Nauczony doświadczeniem pierwszych minut poświęcałem im szczególną uwagę, chroniąc je przed przejęciem przez przeciwnika. Nie mogę nie wspomnieć również o miastach, które obok eksploracji są drugim filarem rozgrywki. Bez ich zdobywania i rozbudowy nie da się bowiem wygrać bitew. Warto również poświęcić nieco czasu na obeznanie się z każdym z 7 typów miast, które różnią się w większym lub mniejszym stopniu. Dzięki zdobytej wiedzy będziemy umieć dostosować naszą strategię do posiadanych miast, lub wręcz przeciwnie, dostosować je pod siebie.

Sprawdź też: Blasphemous 2 — recenzja gry — Bluźnierstwo po raz drugi

Potyczki bohaterów i nie tylko…

Jak sam tytuł sugeruje, podczas rozgrywki uświadczymy potyczek bohaterów. Bitwy byłyby jednak dość szybkie i powtarzalne, dlatego każdy z nich prowadzi ze sobą armię, złożoną z jednostek rekrutowanych co tydzień w miastach lub napotkanych podczas wędrówki po mapie. Przyznam się, że dopiero podczas gry w Heroes of Might and Magic III całkowicie zrozumiałem mechaniki dotyczące cotygodniowego odnawiania i rekrutacji oddziałów. Uzbrojony w tę wiedzę zdecydowanie zaprzyjaźniłem się z tytułem i inne odsłony serii oraz ich pochodne przestały być mi straszne. Oczywiście bitew nie da się wygrać, wysyłając wszystkie jednostki naprzód, tylko do każdej z potyczek trzeba podejść strategiczne, w szczególności chroniąc oddziały atakujące z dystansu. Różnorodność napotykanych przeciwników jest o tyle szeroka, że prawie za każdym razem musiałem nieco modyfikować taktykę ataku lub obrony.

Przede mną długa przygoda

Choć tytuł miejscami może wydawać się nieco archaiczny i nie da się wszystkiego załatwić jednym kliknięciem myszki, jak to ma miejsce w wielu nowszych tytułach, o tyle nadal przyciąga on wielu graczy, szczególnie z naszego kraju. Świadczy o tym fakt, że nawet w 2023 roku odbywają się stacjonarne turnieje przyciągające rzesze graczy oraz widzów. Ja wiem, że przede mną stoją dziesiątki lub nawet setki spędzonych godzin, gdyż jest to tytuł, przy którym czas moja niespostrzeżenie, a muzyka ilustrująca wydarzenia z ekranu tylko wzmaga ten efekt.

Sprawdź też: The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom – recenzja gry. Spotkanie po latach.

Zalety

Rozbudowany świat,
wiele godzin niekończącej się rozgrywki,
wspaniałe udźwiękowienie,
zbalansowane frakcje,
klasyk klasyków.

Wady

Nieco archaiczna.

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy firmie GOG.