REKLAMA

Assassin’s Creed Mirage – recenzja gry. Wyczekiwany powrót do korzeni

Kuba Judek

Opublikowano: 13 października 2023

Spis treści

Ostatnie trzy odsłony Assassin’s Creed niezwykle pozytywnie przyjęły się wśród graczy, ale po premierze Valhalli pojawiało się coraz więcej głosów, które chciałyby powrotu tego klasycznego, prostego asasyna. Sam ten fakt jest dość zabawny, gdyż po premierze Assassin’s Creed Syndicate ci sami fani dość mocno narzekali na przejadłą już formułę serii i chcieli coś zupełnie nowego. Zespół odpowiedzialny za Assassin’s Creed Mirage tym razem postawił na dużo mniejszy teren do zwiedzania i na bardziej skradankowe podejście do wykonywania misji. Czy opłacało się powrócić do leciwej już formuły? Przekonacie się o tym, czytając poniższą recenzję. 

Sporo ostatnio marudzenia wokół Mirage, szczególnie przez krążące plotki, jakoby nowa odsłona miała być kolejnym dodatkiem do przerośniętej już do granic możliwości Assassin’s Creed Valhalli. Kto wie, może i to prawda, ale w praktyce tego nie czuć. Założenia, mechaniki i sam gameplay na tyle różnią się od Vallhali, że to zupełnie inna gra. Jeśli pokochaliście przygody Eviora, to Mirage niekoniecznie musi się wam spodobać. Jednak jeśli kochacie serię Assassin’s Creed za skrytobójstwa, pięknie odwzorowane historyczne miasta, które przemierzamy nieustannym parkourem i liniową fabułę skupioną na odwiecznej wojnie pomiędzy bractwem skrytobójców a zakonem templariuszy – to Mirage będzie zdecydowanie grą dla was. Oczywiście nie jest to tytuł idealny. Podejście do fabuły i narracji bardziej przypomina produkcje klasy B niż tytuł AAA. Jednakże najnowsze dzieło Ubisoftu broni się gameplayem, który jest na tyle przyjemny, że aż nakłonił mnie do wbicia wszystkich trofeów. Nie ma tu misji zapychaczy, które trzeba przejść, aby odblokować te główne. Nie ma statystyk ani poziomów naszej postaci, które były przeszkodą do wykonania niektórych aktywności. Jest po prostu klasyczny „asasyn” w mocno współczesnej formie. 

Od złodziejaszka, do wielkiego asasyna

Akcja Assassin’s Creed Mirage rozgrywa się w IX w. p.n.e. na terenach Bagdadu. Głównym bohaterem tej odsłony jest znany już wszystkim Basim z Valhalli. Jest on młodym złodziejaszkiem, który żyje od zlecenia do zlecenia, jednak chce osiągnąć w życiu coś wielkiego. Większego niż kolejny mieszek z monetami bogatego kupca. Wykonując jedno z kolejnych zleconych mu zadań, chłopak spotka jedną z przedstawicielek Ukrytych. Spotkanie to odmieni całe jego dotychczasowe życie. Celem protagonisty będzie eliminacja kolejnych członków Zakonu Starożytnych, jak i pokrzyżowanie ich złowieszczych planów. Historia nie należy do mocno rozbudowanych, jest raczej prosta. W trakcie rozgrywki występuje parę zwrotów akcji, więc finalnie jest najwyżej poprawnie. Prawdę mówiąc, nad fabułą za mocno nie ma co się rozwodzić, gdyż ta w mojej opinii została rozpisana dość biednie i chaotycznie. 

REKLAMA

Warto podkreślić, że Assassin’s Creed Mirage to zdecydowanie mniejszy tytuł i to pod wieloma względami niż RPG-owa trylogia. Członków Starożytnych jest zaledwie kilku, a prowadzone śledztwo w ich sprawie, a następnie eliminacja, zajmuje średnio 16 godzin gry. W takim Odyssey w podobnym czasie ledwo co skończyłem prolog. Jeśli jednak czas gry was niesatysfakcjonuje to do tego dochodzą opcjonalne zlecenia, za których wykonanie otrzymujemy różnego rodzaju zasoby. 

Nie tylko fabuła jest tu dużo mniejsza, ale i sam świat gry. Bagdad podzielone na cztery większe dzielnice, które w połączeniu z dziczą to tak na oko mała cząstka tego, co mogliśmy zwiedzić w Valhalli. Czy to źle, czy to dobrze? Na to pytanie trzeba odpowiedzieć sobie samemu. Ja przykładowo jestem zadowolony z takiego posunięcia, gdyż coraz bardziej czułem się przytłoczony ogromem tych gier, przez co Valhalli nawet nie ukończyłem, jako jedynej gry z serii. 

Sprawdź też: LEGO DC Super Villains — recenzja gry — Superłotry vs jeszcze gorsze Superłotry.

Ubisoft znowu to zrobił!

Aspektem, o którym nie zamierzam z nikim dyskutować, jest samo odwzorowanie Bagdadu, które jest wprost genialne. Ubisoft przyzwyczaił nas, że potrafi przeprojektować naprawdę piękne i klimatyczne lokacje i jeszcze pod tym względem nigdy mnie nie zawiódł i teraz nie jest inaczej. W jednym zakątku miasta spotkamy się oko w oko ze skrajną biedotą, niewolnictwem i przekupnymi żołnierzami. Natomiast wchodząc do pięknych budowli, widzimy wszędzie przepych i krzątających się wokoło uczonych i innych ludzi pochodzących z wyższych sfer.

 Duży brzuch i lepkie rączki Basima

Wielu zmian uświadczyła i sama rozgrywka. Basim, jak i sama mechanika parkouru, wydają się bardziej ociężali niż taki Bayek czy Eivor. Dłużej zajmuje tutaj wdrapanie się na ścianę czy też przeskoczenie pomiędzy budynkami. Dodatkowo zrezygnowano z możliwości wdrapania się na wszystko i wszędzie – w Mirage należy wyszukać odpowiednich wystających lub wklęśniętych elementów budowli, które umożliwią chwyt naszemu bohaterowi. Fakt ten zmusza do częstszego myślenia podczas wspinaczek i planowania naszej podróży po dachach budynków. Pomysł ten zdecydowanie bardziej mi odpowiada niż bezmyślne wspinanie w poprzednich częściach. 

Po wielu latach nieobecności powróciła również mechanika kradzieży kieszonkowej. Podchodząc do mieszkańców od tyłu, możemy ich okraść, zdobywając przy tym różne przedmioty. W tym sztony, czyli coś w rodzaju dodatkowej waluty, z której pomocą możemy obniżać ceny w sklepie, przekupywać strażników czy po prostu dowiadywać się nowych szczegółów o śledztwie. Sztony zdobywamy również, wykonując opcjonalne zlecenia.

Sprawdź też: Assassin’s Creed: Revelations, czyli jak starzeć się z godnością

Kelner, ale w moim asasynie, jest asasyn  

Kolejną istotną zmianą jest zwiększony nacisk na skrytobójstwa. Mamy tutaj do czynienia ze skradanką z krwi i kości. Każdy cios z ukrycia jest morderczy dla naszych przeciwników. Skradnie, ułatwią nam gadżety, które odblokowujemy wraz z postępami fabularnymi, są to między innymi bomby dymne, które pomogą nam w uciecze czy też strzałki usypiające. 

Tym razem otwarta potyczka to jedynie opcja, a nie główny element rozgrywki. Walka już z jednym przeciwnikiem stanowi większe wyzwanie, a jak pojawi się jeszcze paru, to prawdopodobnie zostaniemy zmuszeni do ucieczki, użycia naszych najlepszych gadżetów lub też zginiemy i będziemy zmuszeni do wczytania punktu kontrolnego. Same ciosy dzielą się na lekkie i ciężkie, dodatkowo mamy możliwość parowania określonych uderzeń i uniku innych. Jest prosto, ale tutaj tyle wystarczy. 

Assassin’s Creed Mirage zaoferuje nam również sporo eksploracji. Każda z dzielnic Bagdadu ma własną listę znajdziek, które dzielą się na artefakty, miejsca historyczne poszerzające wiedzę o mieście, skrzynie z wyposażeniem posiadające schematy umożliwiające ulepszenie naszego wyposażenia oraz najciekawsze, czyli miejscowe opowieści (jest to coś na wzór tajemnic z Vallhali), ale niestety jest ich bardzo mało. 

Panie zostawcie w końcu tę starą generację

Pod względem technicznym Mirage stoi na poprawnym poziomie. Nie uświadczyłem żadnego błędu, który uniemożliwił mi kontynuowanie rozgrywki. Jedynie byłem świadkiem bugów typowych dla Ubisoftu, tu coś przenika, a tam jakiś trup dostał nagłego ataku padaczki. Tytuł w module wydajnościowym trzyma stałe 60 FPS-ów, a w module graficznym stałe 30 FPS i znacznie ładniejszą grafikę. Choć ta miejscami wygląda naprawdę średnio i twórcy powinni już dawno porzucić poprzednią generację. 

Podsumowanie

Podsumowując Assassin’s Creed Mirage to ewidentnie poboczny tytuł serii, który daje nam trochę oddechu od wypasionych RPGów. Przyjemnie było znów, jak za dawnych czasów, biegać po dachach za kolejnymi celami do zlikwidowania. Nie próbuje wymyślić koła na nowo, bardziej stawia na sprawdzone i lubiane rozwiązania. Dlatego, jeśli macie chwilę, to polecam zawitać do Iraku, bo Assassin’s Creed Mirage to naprawdę solidna gra action-adventure. 

Sprawdź też: Baldur’s Gate 3 – recenzja gry – To będzie GOTY, czuję to w moich kościach!

ZALETY +

WADY -

logo firmy cenega

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy firmie Cenega.

Kuba Judek

Miłośnik gier, seriali i literatury fantastycznej. Do bólu zakochany w różnorakich światach postapo. Wolny czas spędzam na eksplorowaniu Zony czy wyniszczonej Moskwy. Również uwielbiam wypady do opustoszałych grobowców wraz z panią archeolog Larą Croft. Swoją pasją staram się zarażać innych poprzez mój Instagram @fanatyk_postapo

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

Undisputed – recenzja gry. Wielki powrót boksu na salony. 

Undisputed – recenzja gry. Wielki powrót boksu na salony. 

Dragon Age Veilguard — recenzja gry — unieś zasłonę, odkryj prawdę  

Dragon Age Veilguard — recenzja gry — unieś zasłonę, odkryj prawdę  

Starship Troopers Extermination – Optymalizacjo, gdzie jesteś? 

Starship Troopers Extermination – Optymalizacjo, gdzie jesteś? 

Just Dance 2025 – recenzja gry. Szubidubi can’t dance? 

Just Dance 2025 – recenzja gry. Szubidubi can’t dance? 

Dragon Ball: Sparking! Zero – recenzja gry. Smocze kule w akcji!

Dragon Ball: Sparking! Zero – recenzja gry. Smocze kule w akcji!

Sword Art Online: Fractured Daydream – recenzja gry. Nowe oblicze serii, które wciągnie fanów rozgrywki multiplayer. 

Sword Art Online: Fractured Daydream – recenzja gry. Nowe oblicze serii, które wciągnie fanów rozgrywki multiplayer.