Pierwszy Zwierzogród rozkochał w sobie widzów na całym świecie, stawiając poprzeczkę bardzo wysoko. Czy sequel sprostał moim oczekiwaniom? Zapraszam do lektury!
Oczekiwania kontra rzeczywistość
Na film czekałam jak na szpilkach, tym bardziej że na długie miesiące przed premierą zewsząd atakowały mnie figurki i gadżety z Zootopii, a nie oszukujmy się – to naprawdę nakręca ekscytację. Na seans klasycznie wybrałam się bez większych oczekiwań, nie czytałam żadnych analiz ani przypuszczeń, jedynie kilkukrotnie widziałam trailer filmu na pokazach prasowych.
Akcja, która nie zwalnia ani na moment
Od pierwszej sekundy akcja jest bardzo wartka i typowa dla kina sensacyjnego. Po udanym śledztwie z pierwszej odsłony nasi bohaterowie stają się oficjalnie pełnoprawnymi członkami zespołu miejscowej policji. Niestety, z powodu swojego pochodzenia nasz lis i królik są wyszydzani przez kolegów po fachu.
Ambicja Judy i luz Nicka, które powinny się wzajemnie uzupełniać i regulować zapędy bohaterów, zamiast tego tworzą mieszankę wybuchową. Po brawurowej akcji, podjętej bez zgody komendanta, para zostaje wysłana na kozetkę do terapeuty. Zamiast jednak wypełniać rozkazy przełożonego i pracować podczas terapii nad swoją relacją, chęć udowodnienia całemu światu swojej racji wpędza aspirantów Hopps i Wilde’a w gigantyczne tarapaty.

Od tego momentu wcześniejsi bohaterowie stają się persona non grata i jednocześnie celem poszukiwań nie tylko organów ścigania, ale również niegodziwych złoczyńców.
Na szali, oprócz dobrego imienia Nicka i Judy, znajduje się również równowaga stref klimatycznych Zwierzogrodu, dobro gadów oraz prawda o historii węży i ich wkładzie w budowanie lokalnej społeczności.
Fabuła, która mówi o znacznie więcej niż może się wydawać
Widz co chwila bombardowany jest kolejnymi zwrotami akcji. Nie chodzi tu jednak o tanie efekciarstwo – fabuła jest bardzo dobrze przemyślana, choć z czasem robi się nieco przewidywalna, ale w tym najlepszym tego słowa znaczeniu.
Dostajemy uniwersalną opowieść o odmienności, strachu, szacunku i tolerancji. W społecznej grze pozorów i stereotypów zderzają się szanowane od pokoleń rysie i wygnane setki lat temu węże. Okazuje się, że nikt nie jest do końca tym, za kogo się podaje, a prawda potrafi zszokować nawet największych znawców historii tego miasta.
Wizualna uczta i polski dubbing na medal
Tym, co kupiło mnie od pierwszych chwil, są oczywiście polskie dialogi i humor sytuacyjny, którego nie da się podrobić. Okradziona świnia, która wznosi oczy do nieba i krzyczy: „Ubój w biały dzień!” – absolutne złoto. Podobnie niemiecko brzmiący akcent kóz z Tyrolu.
Animacja została stworzona tak, że każdy, niezależnie od wieku, będzie bawił się świetnie. Dzieci zobaczą przede wszystkim detektywistyczną przygodę, dorośli – sensacyjny buddy movie z elementami komedii. Twórcy co chwilę puszczają oko do dojrzalszego widza, wplatając liczne odniesienia do popkultury, jak chociażby subtelne nawiązanie do sceny z „Lśnienia”.
Bajka zachwyca kolorami i pomysłowością, prezentując dotąd nieznane zakątki Zwierzogrodu. Poznajemy nowe tereny, przywodzące na myśl Nowy Orlean – to właśnie tutaj skrywają się wodne stworzenia i tutaj swoją metę mają gady.
Grześ – wąż, który kradnie serce widza
Najjaśniejszą postacią jest bez wątpienia przesłodki Grześ (z domu Żmijewski). Zdecydowanie nie jest to gad, którego można byłoby nawet przez sekunę wpisać w szufladkę czarnego charakteru (czy te oczy i brak kła mogą kłamać?). To bohater wycofany, ostrożny, naznaczony historią swojego gatunku, ale przy tym niezwykle empatyczny i samoświadomy. Noszony przez niego pisaczek antyjadowy — z pozoru drobny, niemal komiczny rekwizyt — staje się ważnym symbolem. Nie tylko ze względu na swoje funkcje praktyczne, lecz przede wszystkim przez znaczenie emocjonalne. To wyraz troski o innych, podszytej doświadczeniem wykluczenia i strachu przed własną naturą.

Jest w nim coś przejmującego: świadomość potencjalnego zagrożenia, którym mógłby być dla świata, i jednoczesna determinacja, by nigdy nim nie zostać. W świecie, w którym węże od setek lat funkcjonują jako synonim zdrady i niebezpieczeństwa, Grześ jest całkowitym zaprzeczeniem tego archetypu. W jego spokoju i łagodności tkwi większa siła niż w sile mięśni niejednego drapieżnika.
To właśnie dzięki niemu narracja zaczyna wykraczać poza proste podziały na „nas” i „ich”. Okazuje się, że prawdziwym problemem nie są geny, futro czy łuski, ale lęk przekazywany z pokolenia na pokolenie i brak znajomości faktów.
Judy i Nick – studium relacji wystawionej na próbę
Ich relacja, będąca jednym z filarów całej historii, w drugiej odsłonie nabiera dodatkowej głębi i ciężaru. Oboje wyruszają w tę podróż z pobudek, które tylko częściowo są szlachetne. Ambicja Judy i jej nieustanna potrzeba udowodnienia własnej wartości w świecie, który wciąż widzi w niej „tylko królika”, staje się jednocześnie siłą napędową i największym ograniczeniem. Nick natomiast, mimo swojej ironii i luzu, wciąż wewnętrznie zmaga się z poczuciem, że do końca nie pasuje do uporządkowanego, praworządnego świata.
Każde z nich coraz częściej zaczyna stawiać swoje „ja” ponad „my” – i właśnie w tym momencie pojawiają się prawdziwe tarapaty. To wtedy na pierwszy plan wysuwa się wartość, która w tej historii okazuje się najważniejsza: przyjaźń. Nie ta cukierkowa, bajkowa, ale trudna, wystawiona na próbę przez rozczarowanie, złość i dumę. Kiedy wszystko osiąga punkt kulminacyjny, bohaterowie zaczynają rozumieć, że największym zwycięstwem nie jest pokonanie systemu ani przeciwnika, lecz pokonanie własnego ego.
Więcej niż animacja
W tej interpretacji Zwierzogród 2 przestaje być tylko animacją sensacyjno-przygodową. Staje się opowieścią o dezinformacji, manipulacji historią, kolektywnej pamięci i potrzebie rozliczenia się z przeszłością.

To historia miasta zbudowanego na przemilczeniach, które w końcu musi zmierzyć się z prawdą — choćby była ona bolesna. A jednocześnie jest to temat zaskakująco aktualny, szczególnie w kontekście współczesnych wydarzeń na świecie.
Muzyka, która zostaje w głowie
Przed seansem nie kojarzyłam hitu promującego animację, jednak wystarczyło dwukrotne pojawienie się piosenki Zoo wykonywanej przez Shakirę, bym nuciła ją przez kolejne dni. Być może to za sprawą wyraźnego podobieństwa refrenu do kultowego Waka Waka.
Dubbingowana przez piosenkarkę postać ma zaledwie epizod, ale wystarcza to, by zaznaczyć jej status gwiazdy uwielbianej przez mieszkańców Zwierzogrodu.
Podsumowanie
Zwierzogród 2 to dynamiczna, dojrzała i wizualnie zachwycająca kontynuacja, która pod płaszczykiem animowanej sensacji opowiada o odmienności, pamięci i cenie prawdy. Choć momentami staje się przewidywalna, nadrabia to emocjami, wyrazistymi bohaterami i przesłaniem, które zostaje z widzem na długo po seansie.
