REKLAMA

Clair Obscur: Expedition 33 – recenzja gry – Czy tak doskonałe, jak wszyscy mówią?

Adam Aleksandrowicz

Opublikowano: 16 września 2025

Spis treści

Nie planowałem grać w Clair Obscur: Expedition 33, bo nie przepadam za walkami turowymi. Znajomi jednak przekonali mnie, że fabularnie ten tytuł dowozi, więc postanowiłem, że sprawdzę go w ramach usługi Game Pass. Nie miałem nic do stracenia, mogłem jedynie zyskać. Po 30 godzinach rozgrywki utwierdziłem się jednak w swoim przekonaniu.

W grze trafiamy do fantastycznego świata inspirowanego Francją, w którym co roku potężna istota zwana Malarką przebudza się i maluje na swoim Monolicie liczbę. Każdy, kto jest starszy niż ta liczba zmienia się w proch i znika. Mieszkańcy Lumiere nazywają ten dzień Gommage. Gracz wciela się w członków Ekspedycji 33, której celem jest przerwanie śmiercionośnego cyklu.

 

Piękny, ale budżetowy świat

Rzeczywiście muszę przyznać, że fabularnie tytuł jest naprawdę genialny. Sam prolog to jeden z lepszych wstępów do gry, jakie miałem okazję przeżyć! Ekspedycja 33 na początku składa się z trzech osób – inżyniera Gustava, czarodziejki Lune oraz szermierki Maelle. Z czasem na swojej drodze spotkamy jednak kolejne postacie, które zechcą dołączyć do naszej wyprawy. Bohaterowie są różnorodni i świetnie napisani, ale przede wszystkim czuć między nimi prawdziwą chemię. Dialogi nie brzmią sztucznie, wręcz przeciwnie, sprawiają wrażenie naturalnych rozmów ludzi, którzy dobrze się znają i wspierają w trudnej sytuacji. Dzięki temu drużyna nie jest tylko zestawem awatarów do walki, ale czymś na kształt rodziny, w której każdy ma swoje miejsce, słabości i motywacje. To sprawia, że losy postaci naprawdę obchodzą gracza!

REKLAMA
Clair Obscur: Expedition 33 | własny zrzut ekranu

 

Niesamowity jest również świat wykreowany przez studio Sandfall Interactive. Krajobrazy zapierają dech w piersiach, co chwilę zatrzymywałem się, by podziwiać widoki i zrobić parę zrzutów ekranu. Lokacje są surrealistyczne i przytłaczające, choć sama rozgrywka jest mocno liniowa. Widać, że gra powstała na Unreal Engine 5, ale zauważalne są też jej budżetowe ograniczenia. Niby mapy wydają się rozległe, ale jednak jest to korytarzowa gra i w wielu miejscach trafiamy na niewidzialne ściany uniemożliwiające eksplorowanie okolicy. Wiele miejsc jest pokrytych mgłą oraz ma rozmyte tekstury. Jasne, możemy to po prostu uznać za stylistykę Clair Obscur, jednak wydaje mi się, że mimo wszystko takimi zagrywkami twórcy chcieli ukryć niedociągnięcia. Nieraz zdarzyło mi się również utknąć między teksturami i musiałem wczytywać ostatni zapis, żeby się wydostać. Na szczęście checkpointy są rozsądnie rozstawione. Okazjonalnie zdarzały mi się błędy graficzne, jak sztywnienie materiałów w cutscenkach. Mimo że tytuł wygląda świetnie, to trzeba przyznać, że postacie i animacje prezentują się zdecydowanie lepiej w cutscenkach niż w samej rozgrywce.

Clair Obscur: Expedition 33 | własny zrzut ekranu

 

Bohaterowie z krwi i kości

Postacie oraz przeciwnicy, których spotykamy na swojej drodze są… bardzo specyficzni. Od samego początku widać, że Gestrale są głupiutkie, infantylne i nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. Z drugiej strony są one wytworami Malarki i nie dotyka ich Gommage, więc zupełnie inaczej odbierają świat. Ogólnie jestem ogromnym fanem Gestrali i zdecydowanie zbyt dużo czasu spędziłem w ich wiosce rozmawiając z każdym po kolei <3 Przez to też mamy interesujące zderzenie dwóch różnych światów – zabawne i absurdalne Gestrale są ciekawym kontrastem do mrocznej i poważnej wizji zagłady ludzkości. 

Jest jednak związany z nimi nie do końca dla mnie zrozumiały segment rozgrywki – Plaże Gestrali. Są to platformowe wyzwania, po pokonaniu których otrzymujemy nagrodę w postaci… stroju plażowego dla postaci. Jakby, okej, jest to zupełnie opcjonalna rzecz, ale kto wpadł na pomysł, żeby w takiej przygodówce zrobić sekwencje platformowe? Tym bardziej, że sterowanie jest nieprecyzyjne, przez co te wyzwania są absurdalnie nieprzyjemne do pokonywania.

Clair Obscur: Expedition 33 | własny zrzut ekranu

 

Muzyka, która zostaje w głowie

Ale to, co muzyka robi z człowiekiem w tej grze, to czysta poezja! Motyw przewodni potrafi być monumentalny i podniosły, by chwilę później przejść w coś kameralnego i melancholijnego. Podczas walk towarzyszą nam mocniejsze, bardziej rytmiczne kawałki, które sprawiają, że każda tura nabiera dynamiki. Od czasów Wiedźmina 3 i Hotline Miami nie wkręciłem się w żaden soundtrack z gry. Od razu wylądował na mojej playliście. Niesamowicie umilały mi one walki, które niekoniecznie mi podpasowały.

Clair Obscur: Expedition 33 | własny zrzut ekranu

 

System walki – świeżość, która traci blask

Przejdźmy zatem do kwestii walk. Cała rozgrywka jest prowadzona jak gra przygodowa, jednak gdy ma dojść do konfrontacji z przeciwnikiem, przenosimy się na arenę, na której odbywa się walka turowa. Podoba mi się fakt, że każdy z bohaterów ma swoje unikalne bronie i umiejętności, które w trakcie podróży będziemy rozwijali. Nasza postać zdobywa doświadczenie i poziomy, dzięki czemu możemy zwiększać jej statystyki. Na początku walki są stosunkowo trudne, bo zadajemy niewielkie obrażenia i musimy nauczyć się schematów ataków przeciwników. Wspominałem, że walka odbywa się w turach, jednak występuje tutaj element zręcznościowy, bo możemy unikać ataków przeciwnika albo blokować. Po serii udanych bloków postać przystępuje do potężnej kontry. To ciekawe urozmaicenie, które faktycznie dodaje dynamiki potyczkom. O ile na początku wydaje się to fajne, to z czasem walka staje się zbyt prosta (oprócz bossów, bo oni są naprawdę kreatywnie i różnorodnie wykonani). Pod koniec gry stała się dla mnie przykrym obowiązkiem. Na późniejszych etapach starałem się unikać starć, bo stały się one nudne – rozpoczyna się walka, pojawia się animacja przeniesienia na arenę, wykonuję cios, super, świetnie, wygrana i wracamy do biegania po świecie. Strasznie zaburzało mi to dynamikę rozgrywki.

Sprawdź też: Blue Prince – recenzja gry – Czy właśnie otrzymaliśmy Grę roku 2025?

Clair Obscur: Expedition 33 | własny zrzut ekranu

 

Fabularna bomba i zjazd na ostatniej prostej

Odnoszę wrażenie, że pod koniec fabuła też się trochę rozmywa. Po bombie, jaką dostajemy pod koniec drugiego aktu, myślałem że trzeci akt wgniecie mnie w fotel i byłem ciekawy, co jeszcze twórcy mają mi do pokazania. Jednak historia jakoś dotoczyła się do końca… i w sumie tyle. Nie jest to złe zakończenie, broń boże, ale wyglądało to tak, jakby twórcy nie do końca wiedzieli, co dalej zrobić. Nie jestem również fanem rozwiązania, w którym mogę sobie wybrać zakończenie. W grze liniowej! Uważam, że zakończenie powinno wynikać z działań gracza na przestrzeni rozgrywki, a nie, że sobie mogę ot tak wybrać, co uważam. Tym samym twórcy zrzucili z siebie odpowiedzialność za swoją historię.

Mimo że w końcówce mojej opinii troszkę ponarzekałem, to uważam, że Clair Obscur: Expedition 33 to naprawdę świetna gra z niesamowitą fabułą i przepięknym światem, chociaż po prostu nie skrojona pod moje potrzeby. To gra, która pokazuje, że nawet mniejsze studia potrafią stworzyć historię zapadającą w pamięć, choć techniczne niedociągnięcia i monotonna walka sprawiają, że nie każdy dotrwa do finału. To była naprawdę świetna przygoda! A muzykę do tej pory nucę sobie w losowych momentach! 

Sprawdź też: Senua’s Saga: Hellblade II [PS5] – recenzja gry – Czuję ogromny zawód…

ZALETY +

WADY -

Xbox Games
Gra ograna w ramach usługi Xbox Game Pass. Za dostęp do usługi Xbox Game Pass dziękujemy Xbox Polska.
Adam Aleksandrowicz

Urodzony z padem w dłoni. Gdy wszyscy na wsi zagrywali się na Pegazusie, ja grałem na Playstation. W swoim życiu byłem skrytobójcą, superbohaterem, archeolożką, zabójcą bogów, smokiem, hakerem i przetrwałem apokalipsę. W wolnych chwilach buduję miasta i popijam krafciki. Z grubsza tak wygląda moje życie. Z grubsza, bo lubię zjeść.

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

Jak Star Wars Outlaws wypada na Nintendo Switch 2?

Jak Star Wars Outlaws wypada na Nintendo Switch 2?

Zwinny młodzian w skórę odzian – recenzja gry Lost Soul Aside

Zwinny młodzian w skórę odzian – recenzja gry Lost Soul Aside

Hellbreach: Vegas – recenzja gry – nie taki diabeł straszny

Hellbreach: Vegas – recenzja gry – nie taki diabeł straszny

Wsiąść do pociągu… byle jakiego? – recenzja gry Wsiąść do Pociągu: Zorza polarna

Wsiąść do pociągu… byle jakiego? – recenzja gry Wsiąść do Pociągu: Zorza polarna

Pergola – recenzja gry planszowej. Poczuj powiew wiosny!

Pergola – recenzja gry planszowej. Poczuj powiew wiosny!

Jurassic World: Odrodzenie – recenzja filmu. Próbując wskrzesić legendę.

Jurassic World: Odrodzenie – recenzja filmu. Próbując wskrzesić legendę.