REKLAMA

Genesis Radium 600 G2 – recenzja mikrofonu – nowe szaty króla

Maciej Hopek

Opublikowano: 21 stycznia 2024

Spis treści

Genesis mocno zaskakuje pod koniec roku. Dopiero co wydali nową klawiaturę Thor 404 TKL (Klikaj Tutaj!) a teraz serwują usprawniony model swojego kultowego mikrofonu. Jak zatem sprawuje się druga generacja Radium 600? Zapraszam do recenzji.

Standardowe wyposażenie

Całość przychodzi do nas zapakowana w naprawdę potężne, ale zgrabne pudło. Od frontu wita nas wizualizacja sprzętu, zaś z tyłu garść przydatnych informacji. Nie powiem, wygląda to ładnie, ale Genesis już przyzwyczaił nas do gustownych opakowań. Po ściągnięciu tekturowej nakładki przychodzi czas na otwarcie dania głównego. W środku znajdziemy przewód USB A – USB C, mikrofon oraz gąbkę, koszyk, no i oczywiście statyw. Niestety, tym razem nie uświadczymy w zestawie walizeczki na całość, tak jak to miało miejsce przy poprzedniej wersji. Szkoda, bo był to naprawdę fajny bajer mocno wyróżniający ten sprzęt na tle konkurencji. Jeśli miałbym się jeszcze do czegoś ewentualnie przyczepić, to kabel – jasne, jest gruby i zdaje się być solidny, ale mimo wszystko fajnie jakby był w jakimś oplocie.

REKLAMA

Genesis Radium 600 G2

Radiowa jakość

Genesis Radium 600 G2

Przejdźmy teraz do jego budowy, bo jest tutaj o czym opowiadać. Obudowa została stworzona z aluminium, a całość waży około 408 g i sprawia wrażenie solidnej konstrukcji. Umieszczono na niej też kilka ciekawych funkcji. Mamy gniazdo mini jack, do którego możemy podpiąć słuchawki, dwa potencjometry: jeden do regulacji poziomu głośności odsłuchu, a drugi do ustawienia wzmocnienia mikrofonu. Ostatnią rzeczą, o której należy wspomnieć, jest przycisk mute, dzięki któremu jednym kliknięciem możemy się wyciszyć. Ten niestety działa dość głośno i rejestruje się na nagraniach.

Genesis Radium 600 G2

Czas na kilka suchych faktów. Radium 600 G2 jest mikrofonem pojemnościowym, o charakterystyce kardioidalnej. Co to oznacza? Mikrofony pojemnościowe są bardzo czułe i mają większe pasmo przenoszenia. W tym wypadku jest to 30 – 18000 Hz, co jest już naprawdę niezłym wynikiem. Dzięki temu dźwięk staje się bogatszy. A czym jest charakterystyka kardioidalna? Najogólniej, oznacza to, że jest to mikrofon kierunkowy – pole jego działanie przypomina kształtem nerki, a co za tym idzie, nie powinien zbierać dźwięku dookólnie.

Warto wspomnieć jeszcze, że maksymalna częstotliwość próbkowania wynosi 48 kHz, a czułość mikrofonu jest na poziomie -36 dB.

Radium 600 G2 charakteryzuje się również bardzo ciepłym, radiowym brzmieniem. Zresztą, przekonajcie się sami. Ta krótka próbka nie została poddana żadnej obróbce – jest to surowe nagranie, przy ustawieniu gainu na jakieś 15%.

Genesis Radium 600 G2 – recenzja mikrofonu – nowe szaty króla

Mocowanie

Genesis Radium 600 G2

Sprawdź także:

Sam montaż jest banalnie prosty. Mikrofon wystarczy wkręcić w koszyk, podpiąć kablem i tyle – jest gotowy do działania. Z jednej strony pomysł fajny, bo stabilizuje to jeszcze bardziej mikrofon. Z drugiej strony, możecie mieć problem ze wsadzeniem go w jakiś inny koszyk (np. zaciskowy, ze względu na potencjometry).

Genesis zadbał też o to, żeby podstawa nie latała nam po stanowisku pracy jak szalona i cały spód jest pokryty gumą. Swoją drogą, statyw jest dość ciężki – jego waga to prawie 1800 g i ze spokojem może pełnić funkcje obronne. Oczywiście, nie zalecam stosować go jako narzędzia zbrodni, ale jeśli (odpukać) nadejdzie kiedyś zombie apokalipsa, to chociaż będziecie mieli czym nawalać je po łbach.

Warty rozważenia

Mimo kilku wad, które wymieniłem, uważam, że Radium 600 G2 to bardzo dobra propozycja dla początkujących streamerów, podcasterów, czy twórców treści na YouTube. W cenie 399zł dostajemy kompletny zestaw gotowy do działania. Kto wie, może to będzie początek Waszej Internetowej twórczości?

ZALETY +

WADY -

Za dostarczenie sprzętu do recenzji dziękujemy GENESIS!

Maciej Hopek

Jestem graczem od najmłodszych lat — już w przedszkolu stawiałem swoje pierwsze kroki w wirtualnych światach, pykając sobie radośnie w Jazz Jackrabbit czy tocząc zaciekłe batalie z ojcem w Wormsy. Z biegiem lat, doszła też muzyka, której słucham w sporych ilościach, a przy okazji tworzę też własne dźwięki — niekoniecznie miłe dla ucha. Marzy mi się nagranie soundtracku do jakiegoś horroru — kto wie, może kiedyś nadarzy się taka okazja. A skoro o horrorach mowa — jest to moja kolejna wielka miłość, zarówno jeśli chodzi o gry, jak i kino. Prowadzę również niewielki profil na Instagramie pod nazwą GramSeWGre, gdzie opisuję tytuły mniej lub bardziej znane. A, no i lubię kawę. Czarną. Bez zbędnych upiększaczy jak cukier czy mleko.

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

Smerfy Smerfne Marzenia – recenzja –

Smerfy Smerfne Marzenia – recenzja –

Mortal Kombat 1: Khaos Reigns — recenzja

Mortal Kombat 1: Khaos Reigns — recenzja

Cozy Games – Przytulne gry na jesień – Felieton pod Pada

Cozy Games – Przytulne gry na jesień – Felieton pod Pada

Nawałnica Mieczy: Krew i Złoto – Recenzja książki.

Nawałnica Mieczy: Krew i Złoto – Recenzja książki.

Ja, Inkwizytor. Miasto Słowa Bożego – Recenzja Książki

Ja, Inkwizytor. Miasto Słowa Bożego – Recenzja Książki

Rządy X. Hellfire Gala – recenzja komiksu – Międzynarodowy bankiet na Krakoi.

Rządy X. Hellfire Gala – recenzja komiksu – Międzynarodowy bankiet na Krakoi.