Previous slide
Next slide

Dance of Death: Du Lac & Fey – recenzja gry. Zagadka londyńskiego rozpruwacza.

Jestem fanką Sherlocka Holmesa, więc gdy na horyzoncie pojawiła się możliwość ogrania tytułu związanego z badaniem morderstw – od razu się zgodziłam! Wiktoriański klimat to jeden z wielu powodów, dlaczego właśnie Dance of Death: Du Lac & Fey przykuł moją uwagę. Czy finalnie jest to dobra gra typu point’n’click? 

Dzięki uprzejmości Salix Games mogłam wcielić się w trójkę bohaterów i spróbować swoich sił w rozwiązywaniu zagadek. 

Dance of Death: Du Lac & Fey – recenzja gry. Zagadka londyńskiego rozpruwacza.

REKLAMA

XIX-wieczny Londyn

Niewątpliwie to, co przyciągnęło moją uwagę w tym tytule, to klimat. Opowieść przedstawiona w produkcji łączy główny wątek Kuby Rozpruwacza z pobocznymi legendami nadnaturalnych istot. Gracz ma możliwość przemierzać XIX-wieczny Londyn zarówno w dzień, jak i nocą (chociaż o tej porze jest iście niebezpiecznie). Na głównych bohaterów (jest ich aż trzy!): sir Lancelot Du Lac, Morgana Le Fey i Mary Jane Kelly czyhają nie tylko ludzcy mordercy, ale także potwory. 

Architektura poszczególnych lokacji została stworzona z należytą starannością. Dodatkowo ciągłe towarzystwo mile brzmiących utworów, potęgowało imersję. Dlatego też wielokrotnie złapałam się na tym, że po prostu eksplorowałam poszczególne miejscówki. Jednakże, w jednej z dzielnic znacząco spadały klatki, co w efekcie utrudniało płynne zwiedzanie, co może jest to spowodowane tym, że ogrywałam tytuł na Nintendo Switch Lite. 

Nasze decyzje kształtują przyszłość

Cieszę się z faktu, że twórcy zaimplementowali nieliniowość opowieści. Tym samym to w głównej mierze my decydujemy, jak potoczą się losy poszczególnych bohaterów oraz całego otaczającego nas świata. Przykładowo, w pewnym momencie mogłam zdecydować, czy naskarżyć policji na oszustkę, czy pomóc jej w biznesie. Im dalej w las, tym mogłam pomóc miejscowemu chłopakowi w rozwiązywaniu innych zagadek. Dodatkowo niektóre lokacje były dostępne tylko wtedy, gdy wybrałam odpowiednią opcję dialogową. 

Przyczepić się mogę do tego, że rozmiar czcionki jest zbyt mały, aby komfortowo grać (niejednokrotnie wytężałam wzrok, aby dostrzec napisy). Szkoda, że w opcjach nie można jej powiększyć. Dlatego zalecam granie na większych ekranach Switcha. 

A kysz poczwaro!

Wspominałam już, że w grze mamy możliwość spotkać nadnaturalne postacie. Już od pierwszych godzin grania można natknąć się na demona, z którym toczymy walkę. Sterowanie nie jest zbyt skomplikowane. Podczas walki musimy nacisnąć w odpowiednim momencie przycisk, a nasz bohater sam wykona serię trójwymiarowej animacji. Mimo że nie jest to zbyt spektakularne, to i tak cieszy oko. Poza tym kto nie chciałby w tak łatwy sposób pokonać kreaturę?

Warto także wspomnieć, że przed rzuceniem się na bossa warto trochę po eksplorować i wyłapać ciekawe rzeczy. Z pomocą przychodzi Morgana Le Fey, która w wyniku klątwy została zamieniona w… psa. Dzięki temu postać widzi inne interesujące rzeczy i potrafi porozumieć się np. z ptakami. Co w efekcie daje naprawdę dużo informacji związanych z fabułą.

Akcja eksploracja!

Z racji tego, że jest to typowa gra point’n’click, to mamy tutaj mnóstwo eksploracji. Jednakże sterowanie, w moim przypadku, było toporne. Postacie rzadko kiedy wykonywały moje ruchy (poprzez pochylanie w różne strony lewego analoga), a przedostanie się z punktu A do B, było często męczące. Bohaterowie ruszali się ociężale, co niekiedy doprowadzało mnie to do szewskiej pasji. Znajdziek w tym tytule można policzyć na palcach obu rąk, ale dla prawdziwych koneserów, będzie to nie lada gratka. 

Sceny zbrodni, tak jak już wspomniałam, zostały wykonane z należytą starannością w oparciu o zeznania świadków oraz dokumentów z prawdziwego śledztwa. Cieszę się, że gra otrzymała pełen dubbing, więc nie mamy tutaj suchego tekstu. Usłyszymy głosy m.in. aktorów znanych z serialii Czarne lustro (Alexander Roach), Dom grozy (Perdita Weeks), a także gry Dragon Age (Gareth David-Lloyd). 

Podsumowując, Dance of Death: Du Lac & Fey jest to dobra gra point’n’click, ale finalnie czegoś mi w niej zabrakło. Plot twisty były do przewidzenia, sterowanie było toporne, a optymalizacja poszczególnych lokacji była średnia. Jednakże wiktoriański klimat oraz bohaterowie przyciągnęli mnie do rozwiązania zagadki londyńskiego rozpruwacza. 

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl