REKLAMA

Zwinny młodzian w skórę odzian – recenzja gry Lost Soul Aside

Martyna Adamska

Opublikowano: 15 września 2025

Spis treści

Biję się w pierś – dopiero przy okazji premiery tego tytułu zainteresowałam się nim na poważnie. Wcześniej kompletnie ominęły mnie informacje o Lost Soul Aside. Dlatego podjęłam stanowczą decyzję: „Chcę w to zagrać”. Czy kolejna produkcja z Dalekiego Wschodu skradła moje serce? Dowiecie się tego z poniższej recenzji.

 

Od zera do bohatera, czyli filmowe scenariusze zdarzają się naprawdę

Lost Soul Aside od początku był projektem nietypowym. Mamy tu do czynienia z wyjątkową sytuacją – tytułem stworzonym przez jedną osobę. W 2014 roku student Yang Bing wpadł na genialny pomysł: nie tylko „będę grał w grę”, lecz także „stworzę grę”. I tak, drodzy czytelnicy, ruszyła machina.

Zwiastun, opublikowany w 2016 roku, zdobył uznanie graczy i mediów. Projekt włączono do inicjatywy China Hero Project Sony, wspierającej chińskich deweloperów. Z jednoosobowego przedsięwzięcia gra przerodziła się w dzieło zespołu liczącego kilkanaście osób. Pod koniec sierpnia 2025 roku otrzymaliśmy wersję finalną, w którą miałam zaszczyt zagrać. Wywołała we mnie… ambiwalentne uczucia.

REKLAMA
Lost Soul Aside | własny zrzut ekranu

 

Kto dziś uratuje świat, czyli dobrze znany motyw

Ta płyta jest już mocno zdarta, choć ma w sobie pewien wzruszający element. Ponownie ratujemy świat przed zagładą – tym razem jednak misja wynika z osobistej tragedii.

Wcielamy się w Kaisera, buntownika z organizacji MIGOT, stawiającej opór Imperium. W fikcyjnym świecie tyranizowanym przez Cesarza dochodzi do dramatycznego wydarzenia – dusza młodszej siostry Kaisera, Louisy, zostaje porwana przez Pustkowców. Rodzeństwo już wcześniej straciło rodziców w wyniku imperialnych działań, więc motywacja bohatera, by ocalić siostrę, jest ogromna.

W wyniku nieoczekiwanego splotu okoliczności Kaiser łączy siły z samym Pustkowcem – Lordem Areną. To otwiera mu drogę do rozwinięcia nowych zdolności i zdobycia ogromnej mocy. Od tego momentu rozpoczyna się batalia o wolność ludzkości.

 

Kinowe piękno lokacji

Uwielbiam gry za możliwość odwiedzenia niezwykłych miejsc – i tu się nie zawiodłam. Widoki w Lost Soul Aside są naprawdę zachwycające. Twórcy postarali się o różnorodność: jedne lokacje olśniewają pięknem, inne przytłaczają atmosferą mroku.

Jako fanka zrzutów ekranu zrobiłam ich całą masę. Szkoda tylko, że gra jest stosunkowo krótka – ukończenie zajęło mi niecałe 35 godzin. W przeciwnym razie pewnie zwiedzilibyśmy jeszcze więcej zapierających dech w piersiach obszarów.

Największą wadą jest brak swobodnej eksploracji. Przerwałam rozgrywkę w Assassin’s Creed Valhalla, żeby zagrać w Lost Soul Aside, więc kontrast pomiędzy beztroskim hasaniem po mapie w pierwszym, a zamkniętym światem drugiego był uderzający.

Lost Soul Aside | własny zrzut ekranu

 

Mam supermoce… kilka słów o walce

To moment, w którym publika bije brawo na stojąco. Najmocniejszym elementem gry jest walka – dynamiczna, widowiskowa i dająca sporo frajdy.

Sterowanie jest intuicyjne – grałam na PC, więc klasyczne WASD, myszka (mocno sfatygowana po sesjach) i kilka klawiszy przypisanych do mocy specjalnych w zupełności wystarczyły. Kaiser ma do dyspozycji cztery typy broni: miecz jednoręczny, ciężki dwuręczny, kosę oraz lancę. Zaczynamy z pierwszym, kolejne odblokowujemy wraz z postępami fabuły.

System jest prosty: sporo klikania, ale w pozytywnym sensie – różne kombinacje generują efektowne sekwencje. Pojawiają się też ulepszenia, w tym nadające obrażenia żywiołowe. Przenoszenie ich między broniami bywa jednak nużące.

Co ciekawe, oręż bywa elementem zagadek – konkretna broń otwiera drogę albo pozwala przedostać się na inny fragment mapy. Do tego dochodzą Moce Areny – specjalne akcje uruchamiane w walce – oraz magiczny klawisz G, który pozwala przez chwilę walczyć z większą intensywnością dzięki wsparciu naszego Pustkowca.

Na początku walka potrafi irytować – Kaiser często fruwa w przypadkowych kierunkach i spada poza planszę – ale później staje się naprawdę angażująca, zwłaszcza w starciach z bossami.

 

Panteon boskich przeciwników

To kolejny plus – różnorodność bossów, zarówno wizualnie, jak i pod kątem mechaniki. Każde starcie wymaga innej taktyki. Jedni przeciwnicy atakują błyskawicznie, zmuszając nas do sprintu po planszy, inni walą z potężną siłą.

Nie zawsze im dalej, tym trudniej – niektórych bossów z początku gry męczyłam bardzo długo, podczas gdy późniejszych pokonywałam w kilka minut. Dzięki temu rozgrywka jest różnorodna i nie nuży. W sumie większych przeciwników jest kilkunastu – spotykamy ich niemal na każdym etapie. Pod tym względem twórcy stanęli na wysokości zadania.

Ale, jak to zwykle bywa – w każdej beczce miodu znajdzie się łyżka dziegciu…

Lost Soul Aside | własny zrzut ekranu

 

Zmarnowany potencjał fabuły

Tutaj mam żal, bo zazwyczaj staram się szukać w grach pozytywów. Ale recenzja to recenzja, więc trzeba wspomnieć o wadach.

Największą z nich jest zmarnowanie potencjału fabularnego i płaskie postacie. Historia zaczyna się mocnym akcentem – wzruszającą walką o duszę siostry i przetrwanie ludzkości. Niestety im dalej, tym bardziej przewidywalnie. Dialogi są nudnawe, a bohaterowie – nijacy. Nie znamy ich przeszłości, motywacji, charakteru. Po prostu istnieją, by pchać fabułę do przodu.

Postacie kobiece, zgodnie z tradycją tego typu produkcji, są piękne, ale pozbawione głębi. Sam Kaiser poza chęcią ocalenia siostry i efektownym skórzanym strojem niewiele sobą reprezentuje. Relacje między bohaterami wypadają sztucznie – niby są ze sobą związani, ale wygląda to mniej więcej tak:

– Żegnaj, pewnie już nigdy się nie spotkamy…
– Okej, to pa.
– Pa.

Dziękuję za uwagę.

Fabuła jest liniowa – brak tu wyborów wpływających na losy świata. Trochę szkoda, bo potencjał był ogromny. Na plus mogę zaliczyć kilkanaście zagadek logicznych. Nie są trudne, ale po pracy potrafiły przyjemnie rozruszać szare komórki.

 

Lewitacja, glitche i inne krzaki

Czas na cudowne błędy techniki. Przez większość czasu gra działa płynnie i satysfakcjonująco, ale zdarzały się sytuacje, które psuły zabawę – Kaiser lewitujący bez możliwości ruchu, spadanie z platform, ściany wyrastające znikąd. Mnie to bawiło, ale wielu graczy mogło się zirytować.

Na nerwy działały też odgłosy Kaisera, wydawane przez niego podczas walki. Jeśli oglądaliście kiedyś mecz tenisowy, to… wiecie, o co chodzi. Początkowo można to zignorować, ale po 10 godzinach doprowadza do szału.

Na szczęście ścieżka dźwiękowa ratuje sytuację – to naprawdę przyjemne dla ucha utwory, które świetnie towarzyszą ubijaniu potworków.

Sprawdź też: Taniec z szablami – recenzja Stellar Blade na PC 

Lost Soul Aside | własny zrzut ekranu

 

Podsumowanie

Lost Soul Aside to wyjątkowa gra ze względu na swoją historię powstania. Jestem pod ogromnym wrażeniem, że tak intrygujący świat stworzyła początkowo jedna osoba. Niestety zabrakło napędu, który pozwoliłby w pełni wykorzystać potencjał.

Przygodę oceniam dobrze – choć nie jest to historia, która na długo zostanie w mojej pamięci. A zatem zrzucam kurz z mojego skórzanego płaszcza i ruszam dalej, ku kolejnej przygodzie…

Sprawdź też: Inayah: Life After Gods – recenzja gry – szukając miejsca w świecie 

ZALETY +

WADY -

PlayStation 5 Sony
Za klucz do recenzji dziękujemy PlayStation Polska!
Martyna Adamska

Niegdyś pięciolatka dźwigająca najnowsze tomy Harry'ego Pottera, dziś oddana fanka fantasy. Kocham wszelkie opowieści, najczęściej jednak sama obdarowuję słowotokiem moje otoczenie. Gram od lat, z ogromnym sentymentem dla staroci. Idealistka aż do szpiku kości - nie bez przyczyny uwielbiam kolor niebieski.

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

Clair Obscur: Expedition 33 – recenzja gry – Czy tak doskonałe, jak wszyscy mówią?

Clair Obscur: Expedition 33 – recenzja gry – Czy tak doskonałe, jak wszyscy mówią?

Jak Star Wars Outlaws wypada na Nintendo Switch 2?

Jak Star Wars Outlaws wypada na Nintendo Switch 2?

Hellbreach: Vegas – recenzja gry – nie taki diabeł straszny

Hellbreach: Vegas – recenzja gry – nie taki diabeł straszny

Wsiąść do pociągu… byle jakiego? – recenzja gry Wsiąść do Pociągu: Zorza polarna

Wsiąść do pociągu… byle jakiego? – recenzja gry Wsiąść do Pociągu: Zorza polarna

Pergola – recenzja gry planszowej. Poczuj powiew wiosny!

Pergola – recenzja gry planszowej. Poczuj powiew wiosny!

Jurassic World: Odrodzenie – recenzja filmu. Próbując wskrzesić legendę.

Jurassic World: Odrodzenie – recenzja filmu. Próbując wskrzesić legendę.