REKLAMA

Wsiąść do pociągu… byle jakiego? – recenzja gry Wsiąść do Pociągu: Zorza polarna

Kamil Wandzel

Opublikowano: 15 września 2025

Spis treści

Wsiąść do pociągu to była jedna z pierwszych planszówek, w którą zagrałem. Nie była to miłość na całe życie, lecz raczej wakacyjny romans. Wracałem do tego myślami, ale jakoś nigdy nie traktowałem tego poważnie. Inne wersje nigdy nie przykuły mojej uwagi tak na poważnie, aż stwierdziłem, że coś w nich musi być, skoro ludzie tyle o tym mówią. Czas wyjechać na koło podbiegunowe.

Zorza polarna to zderzenia naładowanych cząstek wiatru słonecznego z atomami tlenu i azotu w ziemskiej atmosferze, więc to oczywiste, że możliwość zobaczenia tego na własne oczy będzie niezapomnianą chwilą. A jak najlepiej dostać się do koła podbiegunowego? Oczywiście pociągiem! Nie jednym, a wieloma, zwiedzając przy tym całą skandynawię. Brzmi zachęcająco? Nowa odsłona Wsiąść do pociągu obiecuje nam taką rozrywkę, ale czy dotrzyma słowa? Zapraszam do lektury.

 

Wincej wagoników, kolej wytrzyma!

Mechanicznie nie mamy do czynienia z rewolucją, ale nie o rewolucję tu chodzi, bo przecież nie trzeba wymyślać koła na nowo. Zorza polarna daje nam nową mapę, która ma zapewnić kolejne godziny zabawy – nieznajomość terenu, odkrywanie najlepszych tras oraz tych najwyżej punktowanych.

REKLAMA

Największą różnicą, która od razu rzuca się w oczy, są tak zwane karty celów, czyli zadań, które możemy wykonać w czasie rozgrywki, za co będziemy bardziej lub mniej sowicie wynagradzani. Nie są to jednak bilety doskonale znane z poprzednich wersji (te nadal występują w niezmienionej formie). W grze mamy również promy, czyli standardowe specjalne przejazdy do wybudowania których potrzebna będzie lokomotywa. Przy niektórych połączeniach jest możliwość dostania premii, czyli dobrania tylu kart, jaka liczba widnieje przy przeprawie. Jak widzicie, strategia rozbudowy swoich połączeń będzie miała znaczenie, czyli crème de la crème gry pozostaje bez zmian.

Wsiąść do Pociągu: Zorza polarna | własne zdjęcie

 

Ładna ta północ

Grafika jest, hmm… niczym z podręcznika do geografii. Czy to komplement? Chyba tak – w końcu plansza ma być mapą, wzbogaconą o kilka ozdobnych elementów.  Nie ma tu efektu wow!, ale z tego, co znam tę grę, nigdy nic w niej nie było naprawdę wow.  Karty wagonów są wykonane starannie, ale nie zapadają w pamięć (nawet pisząc ten tekst, musiałem otworzyć grę, żeby popatrzeć, jak to tam wygląda). Kolorów nie brakuje, jest ich dość sporo, a mimo to plansza pozostaje czytelna, co uważam za jedyny plus graficznego aspektu tej gry. Nie mogę powiedzieć, że jest brzydka – co to, to nie! Ale mając w pamięci inne tytuły, to pociągi zostają w tyle. Utrzymując miłosne porównanie, wybraliśmy intelekt nad urodę, co nigdy nie jest błędem.

Wsiąść do Pociągu: Zorza polarna | własne zdjęcie

 

Fifa w świecie planszówek?

Cały świat śmieje się z graczy, którzy kupują co roku nową odsłonę „fify”, a czy wsiąść do pociągu nie jest tym samym? Może nie wychodzi z taką częstotliwością jak gra o piłkarzach, ale jak się pojawia, oferuje dokładnie tyle samo innowacji, co najnowsze dzieło od EA. Pojawia się jakaś nowa mechanika (karty celów), stara rzecz pod inną nazwą (promy), ale w gruncie rzeczy otrzymujemy ten sam produkt. ALE (oczywiście, że musi być „ale”) są gracze, którzy tego chcą (taki jak ja), czyli starej, sprawdzonej rozrywki w nowej szacie. Producenci obu gier doskonale wiedzą, jak sprzedać odgrzewane kotlety, a ja chętnie tego kotleta spałaszuję.

Sprawdź też: Everdell Stacja Nowoliść – recenzja dodatku – Wsiąść do pociągu byle jakiego…

Wsiąść do Pociągu: Zorza polarna | własne zdjęcie

 

Romans rozkwitł na nowo

Pozostając przy miłosnych metaforach: Wsiąść do Pociągu jest jak wakacyjny romans tylko że z każdą nową wersją umawiasz się z młodszą siostrą swojej wybranki. Nie różni się znacząco od poprzedniczki, ale jednak wnosi coś nowego i na początku potrafi ekscytować.

Może i gra nie zachwyca tak jak prawdziwa zorza polarna, ale dzięki nowej wersji z chęcią wróciłem do klasyka. Nowa mapa pozwoliła na nowo poczuć ekscytację ze stawiania wagoników i budowania kolejnych połączeń. Niewiedza i nieznajomość biletów daje dreszcz emocji – „czy za chwile ktoś nie zajmie mojej trasy” – więc tak, odgrzewany kotlet potrafi dać sporo przyjemności.

Sprawdź też: San Francisco – recenzja gry planszowej. Tu na razie jest ściernisko…

ZALETY +

WADY -

Za przekazanie gry planszowej do recenzji dziękujemy wydawnictwu Rebel.
Kamil Wandzel

Jako dziecko jadłem kamienie stąd moja miłość do krasnoludów, patrząc na żelazny tron, czekam na powrót króla, a wyglądając za okno, odruchowo rzucam na percepcję. To cały ja, lubię uciekać w światy pełne magii, czy to na kartach książek, czy za pomocą konsoli (mam zielone serce!) i robię to zawsze, kiedy mam wolną chwilę. A i pamiętajcie... KRASNOLUDEM SIĘ NIE RZUCA!

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

Clair Obscur: Expedition 33 – recenzja gry – Czy tak doskonałe, jak wszyscy mówią?

Clair Obscur: Expedition 33 – recenzja gry – Czy tak doskonałe, jak wszyscy mówią?

Jak Star Wars Outlaws wypada na Nintendo Switch 2?

Jak Star Wars Outlaws wypada na Nintendo Switch 2?

Zwinny młodzian w skórę odzian – recenzja gry Lost Soul Aside

Zwinny młodzian w skórę odzian – recenzja gry Lost Soul Aside

Hellbreach: Vegas – recenzja gry – nie taki diabeł straszny

Hellbreach: Vegas – recenzja gry – nie taki diabeł straszny

Pergola – recenzja gry planszowej. Poczuj powiew wiosny!

Pergola – recenzja gry planszowej. Poczuj powiew wiosny!

Jurassic World: Odrodzenie – recenzja filmu. Próbując wskrzesić legendę.

Jurassic World: Odrodzenie – recenzja filmu. Próbując wskrzesić legendę.