REKLAMA

Wolverine: Broń X – recenzja komiksu – Koszmar z adamantium

Bartosz Tomaszewski

Opublikowano: 9 sierpnia 2025

Spis treści

Czy komiks może jednocześnie hipnotyzować i budzić niepokój? Czy historia obrazkowa może być tak intensywna, że zostaje w głowie na długo po zamknięciu ostatniej strony?

 

Maszyna zamiast człowieka

Broń X to historia narodzin potwora – choć nie do końca wiadomo, kto tym potworem jest: tytułowy bohater czy może ci, którzy go stworzyli. Komiks ukazuje moment w życiu Logana, kiedy zostaje poddany nieludzkim eksperymentom mającym na celu stworzenie idealnej maszyny do zabijania. To nie jest klasyczne origin story z patosem i moralną przemianą. To bardziej koszmar w stylu science fiction – pełen chłodu, sterylnych laboratoriów, manipulacji umysłem i fizycznego cierpienia. Dzieło to mówi o dehumanizacji w sposób bezpośredni, ale i symboliczny – postać Wolverine’a staje się tu niemal ikoną traumy.

Wolverine: Broń X | egmont.pl

 

Forma jak z horroru

Barry Windsor-Smith odpowiada nie tylko za rysunki, ale i scenariusz, a jego dzieło to przykład niezwykłej spójności wizualno-narracyjnej. Kadry są duszne, klaustrofobiczne, pełne przemocy i napięcia – a jednocześnie hipnotyzują swoją szczegółowością. Kolorystyka, oparta na zimnych barwach, jeszcze mocniej podbija wrażenie odrealnienia i uwięzienia. Miejscami Broń X przypomina bardziej psychologiczny horror niż komiks superbohaterski. Czuć tu wpływ twórczości Davida Cronenberga – obsesja na punkcie ciała, mechanizacji, kontroli. Całość przytłacza, ale też fascynuje – właśnie tak powinno się opowiadać o bólu i przemianie.

REKLAMA

 

Wewnętrzne piekło

Mimo że w komiksie niemal nie ma klasycznego dialogu w stylu Marvela, nie brakuje tu głębi. Bohater nie mówi wiele – jego umysł jest w rozsypce – ale narracja prowadzona z perspektywy obserwatorów projektu i fragmenty myśli Logana dają czytelnikowi niepokojący wgląd w jego wnętrze. Szczególnie dobrze wypadają kontrasty między naukową zimną analizą a brutalną rzeczywistością, jakiej doświadcza obiekt eksperymentu. Windsor-Smith nie daje prostych odpowiedzi – zło nie ma tu jednej twarzy, a ofiara nie jest tylko bezbronną istotą. To opowieść o rozpadzie tożsamości, nie tylko fizycznym, ale i emocjonalnym.

Wolverine: Broń X | egmont.pl

 

Eksperyment na formie

Broń X odbiega od klasycznego komiksu superhero także pod względem struktury. Brakuje tu wyraźnej fabularnej osi prowadzącej do kulminacji i rozwiązania. To raczej psychodeliczna podróż przez kolejne etapy przemiany – z pogranicza jawy i snu, świadomego i nieświadomego. Warto to zaznaczyć: ta pozycja może nie trafić do każdego czytelnika. To dzieło wymagające skupienia, momentami hermetyczne, zrywające z konwencjami i stawiające bardziej na atmosferę niż na akcję. Ale właśnie dzięki temu pozostaje w pamięci – jako coś więcej niż tylko historia o tym, jak Logan dostał swoje adamantowe szpony.

 

Nowe wydanie

Wydanie Egmontu z 2025 roku to nie tylko powrót do klasyki, ale też szansa, by spojrzeć na Broń X w nowym świetle. W czasach, gdy opowieści o superbohaterach stają się coraz bardziej ułagodzone i bezpieczne, ten komiks przypomina, jak potężne może być medium, gdy nie boi się brudu, bólu i brutalności. Dobrze wydana, z twardą oprawą, solidnym papierem i klarownym tłumaczeniem – ta wersja Broni X oddaje ducha oryginału, nie próbując go unowocześniać na siłę. Dodatkowym atutem są wstępy i posłowie, które pozwalają lepiej zrozumieć kontekst powstania tej historii.

Sprawdź też: Rządy X. Wolverine. Tom 1 – recenzja komiksu – Wolverine powraca, tylko po co?

Wolverine: Broń X | egmont.pl

 

Nie dla każdego, ale dla odważnych

Wolverine: Broń X to komiks, który nie bawi się w półśrodki. Jest brutalny, gęsty i momentami wręcz przytłaczający. Ale dla tych, którzy chcą czegoś więcej niż kolejnego superbohaterskiego originu, to pozycja niemal obowiązkowa. Barry Windsor-Smith stworzył dzieło, które nawet dziś – lata po premierze – potrafi wstrząsnąć i zmusić do refleksji. Nie znajdziecie tu wielkiej bitwy o losy świata. Znajdziecie natomiast bardzo osobisty dramat zamknięty w ciele praktycznie nieśmiertelnego żołnierza.

Sprawdź też: Wolverine: X żywotów/X śmierci – recenzja komiksu – Wolverine kontra czas

ZALETY +

WADY -

egmont logo key art
Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza komiksu.
Bartosz Tomaszewski

Geek po trzydziestce. Kocham kino, szczególnie seanse w IMAX, nie pogardzę dobrym serialem, staram się nadążać za nowościami ze świata gier wideo, kolekcjonuję LEGO, na które powoli brakuje mi miejsca i komiksy, na których lekturę ciągle brakuje mi czasu. Działam na Instagramie jako @pan_bartoszewski.

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

Helldivers 2 – recenzja gry na Xbox Series X|S. Zielona demokracja w akcji!

Helldivers 2 – recenzja gry na Xbox Series X|S. Zielona demokracja w akcji!

Venom. Tom 1 – recenzja komiksu – Początek nowej ery! Ojciec, syn i mroczne dziedzictwo

Venom. Tom 1 – recenzja komiksu – Początek nowej ery! Ojciec, syn i mroczne dziedzictwo

Jedna bitwa po drugiej – recenzja filmu – Echo dawnych decyzji

Jedna bitwa po drugiej – recenzja filmu – Echo dawnych decyzji

Together – recenzja filmu – Scaleni w strachu

Together – recenzja filmu – Scaleni w strachu

Czarodziejki W.I.T.C.H. księga 17 – recenzja komiksu – Życie, życie jest nowelą, czyli 100% W.I.T.C.H. 

Czarodziejki W.I.T.C.H. księga 17 – recenzja komiksu – Życie, życie jest nowelą, czyli 100% W.I.T.C.H. 

Campus Life – recenzja gry. Czy my jesteśmy tu za karę czyli smutek Millenialsa. 

Campus Life – recenzja gry. Czy my jesteśmy tu za karę czyli smutek Millenialsa.