MIEJSCE DLA KAŻDEGO GRACZA

Previous slide
Next slide

What If…? – recenzja serialu. Co jeżeli ta animacja ma więcej wpływu na MCU, niż myślisz?

Im mija więcej czasu od zakończenia pierwszego sezonu What If…?, czy jak kto woli Co jeżeli…?, tym mniej pozytywne emocje odczuwam w stosunku do tej produkcji. Może to być również związane z ekscytacją Hawkeye’em, Spider-Man: No Way Home, czy pierwszym odcinkiem Moon Knighta, ale czy oznacza to, że pierwsza animacja Marvela na platformie Disney+ nie jest godna polecenia?

What If…? – recenzja serialu. Co jeżeli ta animacja ma więcej wpływu na MCU, niż myślisz?

Znajome i nieznajome głosy

Pomimo że Marvel Studios udało się zgrać terminarze z ponad 50 aktorami z MCU, to niestety nie każdy z nich był w stanie podłożyć głos pod postać, którą grał „w prawdziwym życiu”. Oprócz Iron Mana i Kapitana Ameryki nową barwą przemówili Kapitan Marvel, Drax, Peter Quill, czy Peter Parker. Na szczęście wielu z nich brzmiało na tyle podobnie, że nie wpływało to na odbiór podczas seansu.

Zupełnie nową postacią wprowadzoną w tym serialu jest The Watcher. Jest on obserwatorem multiwersum, który jedynie patrzy co dzieje się w wybranych światach, ale nie może interweniować w wydarzenia. Twórcy uznali, że najlepszym wyborem castingowym będzie Jeffrey Wright i nie można im odmówić dobrego „nosa”.

Showrunnerem został A.C. Bradley, animacjami zajął się Stephen Franck, a reżyserem wybrano Bryana Andrewsa. Ten ostatni ma w swojej filmografii wiele znanych animacji z Cartoon Network, chociażby Samuraja Jacka, Wojny Klonów, Przygody Jackie’go Chana, czy Atomówki. Ponadto od lat związany jest z Marvel Studios, gdzie zajmuje się rysowaniem storyboardów. Warto nadmienić, że to również on poprowadzi jeden z kolejnych animowanych projektów, czyli Marvel Zombies.

Bezpieczne podejście do pisania

Jeżeli jeszcze nie oglądaliście What If…? (polecam gorąco zrobić to przed majową premierą Doctor Strange: Multiverse of Madness), to ostrzegam, że w tym akapicie pojawią się spoilery z fabuły!

Gdybym miał powiedzieć coś na temat pomysłów na odcinki pierwszego sezonu, to do głowy przychodzi mi tylko jedno słowo: bezpieczeństwo. Widać, że nikt w Marvelu nie chciał przeszarżować, czuć poniekąd badanie gruntu, w końcu to ich pierwszy animowany projekt. Jeg głównym założeniem była reinterpretacja znanych momentów z filmów w MCU. Najlepszym przykładem obrazującym, co mam na myśli, jest odcinek pierwszy, czyli What If… Captain Carter was the first avenger?, jak można się łatwo domyślić, to właśnie Peggy Carter otrzymuje serum superżołnierza, a nie Steve Rogers. Pomimo nowych pomysłów, cała akcja (a nawet niektóre „ujęcia”) jest szybkim streszczeniem pierwszego filmu o Kapitanie Ameryce, ale z nową główną bohaterką. Można tutaj zauważyć, że fantazja była trzymana na wodzy.

Kolejne epizody podejmują różnorodne tematy, chociażby co stałoby się, gdyby to T’Challa stał się Star Lordem. Warto nadmienić, że był to ostatni występ nieodżałowanego Chadwicka Bosemana w MCU, który zresztą jako jeden z pierwszych aktorów zaakceptował propozycję udziału w tym serialu. Następnie możemy dowiedzieć się, jak wygląda świat, w którym wszyscy Avengers zostali zabici i akurat w tym przypadku scenarzystów trzeba pochwalić, bo nieoczekiwany twist na koniec był naprawdę dobrze przemyślany.

Bardzo ważny moment w tej serii, to odcinek czwarty. Główną postacią jest Doktor Strange, który nie może pogodzić się ze stratą ukochanej, więc ciągle stara się zapobiec wypadkowi. Tok wydarzeń doprowadza go do sytuacji, w której zostaje on rozdzielony na „dobrego” Strange’a oraz Strange’a supreme, który mocno przypomina pewnego jegomościa ze zwiastuna Multiverse of Madness.

Ku uciesze fanów, ktoś w końcu podjął temat uniwersum zombie w Marvelu i był to chyba mój ulubiony epizod, głównie przez doskonałe wykorzystanie postaci Spider-Mana. Następnie możemy poznać historię, w której Killmonger uratował Tony’ego Starka i nawiązuje z nim współpracę, a także obejrzeć świat gdzie Thor jest jedynakiem. Podczas zakończenia pojawia się Ultron, który dzierży wszystkie kamienie nieskończoności. Ten wątek zostanie z nami już do końca. Najpierw opowiedziana zostanie nam historia zwycięstwa przeciwnika Avengers, nie tylko nad nimi samymi, ale też nad Watcherem, oczywiście celem przejęcia kontroli nad multiwersum. Na koniec wisienka na torcie i moja druga ulubiona opowieść, czyli złamanie przysięgi neutralności przez Watchera. Ostateczne starcie Ultrona i jego armii przeciwko „Guardians of the Multiverse” (Strange Supreme, Captain Carter, Star Lord T’challa, Black Panther Killmonger oraz Gamora ze świata, w którym zabiła Thanosa) spełnia swoją funkcję i kończy ten bezpieczny pierwszy sezon, pozostawiając nadzieję na bardziej odważne decyzje fabularne w kontynuacji.

Stylowa kreska i przyjemny klimat

Jak można wcześniej wyczytać, mam swoje zarzuty co do fabuły, ale gdybym miał wybrać, co najbardziej podobało mi się w What If…?, to powiedziałbym, że kreska. Styl przypomina poniekąd komiksy Marvela, co naprawdę działa na korzyść odbioru tego projektu.

Sam styl animacji jest płynny, co nie powoduje uczucia wybicia z rytmu i razem z naprawdę dobrze dobraną ścieżką dźwiękową tworzy niepowtarzalny klimat. Widać, że podobnie jak w przypadku produkcji aktorskich, zaangażowano tutaj osoby, które znają już świat MCU, a także same historie z papierowych dzieł od wielkiego „M”. Niemała w tym wszystkim na pewno zasługa Kevina Feige’a, który rozważnie pociąga za sznurki.

Stylowa kreska i przyjemny klimat

What If…?  to dobry początek dla animacji Marvel Studios. Nie był to projekt odkrywczy i nigdy nie będzie wymieniany w top MCU, ale daje dobre podwaliny pod kolejne seriale. Przecież oprócz zapowiedzianego już drugiego sezonu opowieści z alternatywnych światów, wiadomo już, że obejrzymy Marvel Zombies, przygody młodego Petera Parkera w Spider-Man: Freshman Year, czy oczko puszczone w stronę starszych fanów, czyli X-Men 97’.

Mimo swoich wad jest to seria warta obejrzenia, szczególnie przed Doctor Strange: Mulriverse of madness, ponieważ pewne smaczki z animacji mogą znaleźć się w sequelu przygód „Doktora Dziwadło”. Na koniec najważniejsze, pamiętajcie, że multiwersum to koncept, o którym wciąż wiemy niepokojąco mało.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

NAJNOWSZE WPISY

O NAS:

GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

OBSERWUJ NAS

UDOSTĘPNIJ
UDOSTĘPNIJ