Wilkołak nocą – recenzja filmu. Kiedy Marvel robi coś dobrze!

Są takie momenty w życiu, kiedy człowiek na coś patrzy i naturalnie przychodzą do niego pozytywne uczucia. Dla jednych będą to śmieszne tiktoki z pieskami albo kotkami. Dla drugich cameo ulubionego bohatera w kolejnej popkulturowej produkcji. Jeżeli chodzi o mnie, to pomimo że teraz trochę to podkoloryzuję, to wiem, że jeżeli Marvel Studios rozegra wszystko dobrze, to dla mnie czymś takim będzie plansza z napisem: „A Marvel Studios special presentation”.

Michael Giacchino geniusz, którego potrzebujemy!

Jeżeli to imię i nazwisko świta gdzieś w waszych głowach, to nie powinno to być szczególnie dziwne. To wspaniały kompozytor, który na swoim koncie ma ścieżki dźwiękowe do ogromnej ilości hitów. Od Iniemamocnych, przez Lost, aż po trylogię Spider-Mana w MCU, czy The Batman Matta Reevesa. Trzeba przyznać, że robi to wrażenie. Gracze również mogą kojarzyć muzykę Giacchino, chociażby z serii Medal of Honor.  Pomimo tych dokonań, to ten artysta zaimponował mi zupełnie czymś innym. Czym zapytacie? Tym, że został reżyserem pierwszego projektu z serii Marvel Studios prezentuje i moim zdaniem „dowiózł” najciekawszy film w MCU od lat!

Oczywiście trzeba też docenić innych twórców. Scenariuszem zajęli się Heather Quinn oraz Peter Cameron. Historia nie jest niczym, czego byśmy już nie znali, ale doskonale oddaje klimat starych horrorów. Gdyby nie jakość obrazu, to można by pomyśleć, że to jakiś niszowy thriller z początku poprzedniego wieku. Z powodu prostoty fabuły, ciężko było tutaj popełnić błędy, więc tutaj naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Co chyba sami przyznacie, rzadko się zdarza w ostatnim czasie, jeżeli chodzi o MCU.

Aktorsko również nie mam do czego się przyczepić. Dobrą decyzją było zatrudnienie osób aktorskich, które nie są nazwiskami z pierwszych stron gazet, dzięki temu nikogo nie zaślepia sympatia i można docenić kunszt kreacji. Główne role Jacka Russella oraz Elsy Bloodstone odgrywają Gael Garcia Bernal oraz Laura Donnelly. Nie wiem, czy to ich uroda, czy czarno-biała stylistyka, ale patrząc na nich, człowiek ma wrażenie, że patrzy na dwudziestowiecznych artystów. Wisienką na torcie jest kreacja Harriet Sansom Harris (Verusa Bloodstone), która, kiedy tylko się odzywa, pozwala wczuć się jeszcze bardziej w klimat produkcji.

Najciekawszy projekt MCU od lat

Gdybym miał najprościej opisać ten film bez spoilerów, to napisałbym: cudowny hołd dla Universal Monsters i samoświadomy horror, który trzeba obejrzeć. Giacchino doskonale wykorzystał materiał źródłowy i nie uczynił tego karykaturą gatunku. Pierwszy raz czułem, że Kevin Feige dał twórcom tę słynną swobodę. Kiedy wejdzie się na Disney+ i wyszuka Wilkołak nocą, to zobaczy się również nietypową dla Marvela kategorię wiekową, czyli 16+.

Została ona wykorzystana cudownie, nie był to oczywiście żaden gore, ale na pewno brutalności było więcej, niż się spodziewałem. Chciałbym zobaczyć Sama Raimiego w takiej konwencji. Dodatkowo klimat potęguje muzyka, którą oczywiście skomponował sam Michael Giacchino. Wspaniale pasuje do wydarzeń na ekranie i do czarno-białej stylistyki. Tutaj muszę pochwalić zabieg z wykorzystaniem czerwonego koloru, który pojawia się jedynie w przypadku jednego, ważnego dla fabuły przedmiotu.

Nie chcę tutaj rozpisywać się na temat fabuły, ponieważ ciężko bez psucia zabawy opisywać pięćdziesięciominutowy film, ale muszę wspomnieć o tym, jak to wszystko się zaczyna. Mamy stary gotycki dom, wdowa po słynnym łowcy potworów organizuje rytuał, który wpisany jest na stałe w tradycję klanu tychże łowców. Cała ta sekwencja bardzo kojarzy mi się ze stylem kreacji świata przedstawionego przez Neila Gaimana, co tylko potęguję ekscytację.

Czy to przyszłość MCU?

Po obejrzeniu Werewolf by night mam tylko jedną nadzieję dotyczącą przyszłych projektów MCU. Czas porzucić formułę serialu i skupić się na specialach. Kiedy tak analizuję sobie wszystkie dotychczasowe marvelowe serie, to każda z nich miała jakiś problem z tempem i dostosowaniem scenariusza pod epizody. WandaVision czy Moon Knight mogłby spełnić swój potencjał w pełni, gdyby zostały filmami.

Przecież takie krótkie one-offy, to doskonały sposób na wprowadzanie nowych postaci do Marvel Cinematic Universe, czy eksplorowanie lore i multiwersum. Po co rozwlekać coś do załóżmy 270 minut, skoro można doskonale wykorzystać  50 minut i zrobić coś oryginalnego. Liczę, że Wilkołak nocą odniesie sukces i da szefom w czerwonym M znać, że to jest właśnie kierunek, w którym powinno się podążać.

Wszyscy przed ekrany!

Kończąc moje rozważania, pozostaje mi tylko zachęcić wszystkich do obejrzenia tej produkcji i nabijania statystyk wyświetleń. Chciałbym, żeby doceniono pracę całej ekipy i kunszt Michaela Giacchino, który udowadnia, że jest artystą kompletnym. Pamiętajcie, że to tylko i aż 50 minut.

Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Fani potworów Uniwersala docenią hołd im złożony, komiksomaniacy wychwycą smaczki skierowane w ich stronę. Najbardziej boję się o fandom MCU, który nieraz udowodnił, że jest w topie tych najbardziej toksycznych. Mam nadzieję, że po prostu dostrzegą, że to dobry film, a brak bohaterów w spandexie nie obniża jego poziomu!

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

Wilkołak nocą – recenzja filmu. Kiedy Marvel robi coś dobrze!

Są takie momenty w życiu, kiedy człowiek na coś patrzy i naturalnie przychodzą do niego pozytywne uczucia. Dla jednych będą to śmieszne tiktoki z pieskami albo kotkami. Dla drugich cameo ulubionego bohatera w kolejnej popkulturowej produkcji. Jeżeli chodzi o mnie, to pomimo że teraz trochę to podkoloryzuję, to wiem, że jeżeli Marvel Studios rozegra wszystko dobrze, to dla mnie czymś takim będzie plansza z napisem: „A Marvel Studios special presentation”.

Michael Giacchino geniusz, którego potrzebujemy!

Jeżeli to imię i nazwisko świta gdzieś w waszych głowach, to nie powinno to być szczególnie dziwne. To wspaniały kompozytor, który na swoim koncie ma ścieżki dźwiękowe do ogromnej ilości hitów. Od Iniemamocnych, przez Lost, aż po trylogię Spider-Mana w MCU, czy The Batman Matta Reevesa. Trzeba przyznać, że robi to wrażenie. Gracze również mogą kojarzyć muzykę Giacchino, chociażby z serii Medal of Honor.  Pomimo tych dokonań, to ten artysta zaimponował mi zupełnie czymś innym. Czym zapytacie? Tym, że został reżyserem pierwszego projektu z serii Marvel Studios prezentuje i moim zdaniem „dowiózł” najciekawszy film w MCU od lat!

Oczywiście trzeba też docenić innych twórców. Scenariuszem zajęli się Heather Quinn oraz Peter Cameron. Historia nie jest niczym, czego byśmy już nie znali, ale doskonale oddaje klimat starych horrorów. Gdyby nie jakość obrazu, to można by pomyśleć, że to jakiś niszowy thriller z początku poprzedniego wieku. Z powodu prostoty fabuły, ciężko było tutaj popełnić błędy, więc tutaj naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Co chyba sami przyznacie, rzadko się zdarza w ostatnim czasie, jeżeli chodzi o MCU.

Aktorsko również nie mam do czego się przyczepić. Dobrą decyzją było zatrudnienie osób aktorskich, które nie są nazwiskami z pierwszych stron gazet, dzięki temu nikogo nie zaślepia sympatia i można docenić kunszt kreacji. Główne role Jacka Russella oraz Elsy Bloodstone odgrywają Gael Garcia Bernal oraz Laura Donnelly. Nie wiem, czy to ich uroda, czy czarno-biała stylistyka, ale patrząc na nich, człowiek ma wrażenie, że patrzy na dwudziestowiecznych artystów. Wisienką na torcie jest kreacja Harriet Sansom Harris (Verusa Bloodstone), która, kiedy tylko się odzywa, pozwala wczuć się jeszcze bardziej w klimat produkcji.

Najciekawszy projekt MCU od lat

Gdybym miał najprościej opisać ten film bez spoilerów, to napisałbym: cudowny hołd dla Universal Monsters i samoświadomy horror, który trzeba obejrzeć. Giacchino doskonale wykorzystał materiał źródłowy i nie uczynił tego karykaturą gatunku. Pierwszy raz czułem, że Kevin Feige dał twórcom tę słynną swobodę. Kiedy wejdzie się na Disney+ i wyszuka Wilkołak nocą, to zobaczy się również nietypową dla Marvela kategorię wiekową, czyli 16+.

Została ona wykorzystana cudownie, nie był to oczywiście żaden gore, ale na pewno brutalności było więcej, niż się spodziewałem. Chciałbym zobaczyć Sama Raimiego w takiej konwencji. Dodatkowo klimat potęguje muzyka, którą oczywiście skomponował sam Michael Giacchino. Wspaniale pasuje do wydarzeń na ekranie i do czarno-białej stylistyki. Tutaj muszę pochwalić zabieg z wykorzystaniem czerwonego koloru, który pojawia się jedynie w przypadku jednego, ważnego dla fabuły przedmiotu.

Nie chcę tutaj rozpisywać się na temat fabuły, ponieważ ciężko bez psucia zabawy opisywać pięćdziesięciominutowy film, ale muszę wspomnieć o tym, jak to wszystko się zaczyna. Mamy stary gotycki dom, wdowa po słynnym łowcy potworów organizuje rytuał, który wpisany jest na stałe w tradycję klanu tychże łowców. Cała ta sekwencja bardzo kojarzy mi się ze stylem kreacji świata przedstawionego przez Neila Gaimana, co tylko potęguję ekscytację.

Czy to przyszłość MCU?

Po obejrzeniu Werewolf by night mam tylko jedną nadzieję dotyczącą przyszłych projektów MCU. Czas porzucić formułę serialu i skupić się na specialach. Kiedy tak analizuję sobie wszystkie dotychczasowe marvelowe serie, to każda z nich miała jakiś problem z tempem i dostosowaniem scenariusza pod epizody. WandaVision czy Moon Knight mogłby spełnić swój potencjał w pełni, gdyby zostały filmami.

Przecież takie krótkie one-offy, to doskonały sposób na wprowadzanie nowych postaci do Marvel Cinematic Universe, czy eksplorowanie lore i multiwersum. Po co rozwlekać coś do załóżmy 270 minut, skoro można doskonale wykorzystać  50 minut i zrobić coś oryginalnego. Liczę, że Wilkołak nocą odniesie sukces i da szefom w czerwonym M znać, że to jest właśnie kierunek, w którym powinno się podążać.

Wszyscy przed ekrany!

Kończąc moje rozważania, pozostaje mi tylko zachęcić wszystkich do obejrzenia tej produkcji i nabijania statystyk wyświetleń. Chciałbym, żeby doceniono pracę całej ekipy i kunszt Michaela Giacchino, który udowadnia, że jest artystą kompletnym. Pamiętajcie, że to tylko i aż 50 minut.

Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Fani potworów Uniwersala docenią hołd im złożony, komiksomaniacy wychwycą smaczki skierowane w ich stronę. Najbardziej boję się o fandom MCU, który nieraz udowodnił, że jest w topie tych najbardziej toksycznych. Mam nadzieję, że po prostu dostrzegą, że to dobry film, a brak bohaterów w spandexie nie obniża jego poziomu!

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl