Doktor Strange w multiwersum obłędu. Dlaczego MCU potrzebuje więcej swobody twórczej?

Obejrzałem ponownie Doktor Strange w multiwersum obłędu i stało się to niedługo po najnowszym odcinku Mecenas She-Hulk, przez co naszła mnie ochota na przelaniena papier (właściwie to do dokumentu programu Word, ale wiecie, o co chodzi) myśli, które od dawna krzątały się po mojej głowie. Chciałbym spróbować odpowiedzieć na jedno bardzo ważne pytanie. Dlaczego Kevin Feige jest dla Marvel Cinematic Universe zbawieniem, ale także największym przekleństwem?

Doktor Strange w multiwersum obłędu. Dlaczego MCU potrzebuje więcej swobody twórczej?

Kapitan od samego początku

Ostatnio sprawdzałem, czy prezes MarvelStudios faktycznie tworzył MCU od samego początku. Wolałem się upewnić. Typowe „Mandela Effect” potrafiło mnie zaskoczyć w takich sytuacjach. Po krótkiej ekscytacji spowodowanej faktem, że miałem rację, przyszło także zdziwienie. Nie tylko steruje tym cyrkiem od Iron Mana, ale także produkował większość marvelowych projektów od 2000 do 2008 roku!Wybaczcie, jeżeli wyszedłem w waszych oczach na ignoranta, ale czasami tak jest, że człowiek się nie dokształci. Na szczęście nigdy nie jest za późno na naukę! Prawda?

Po latach spędzonych nad filmami lepszymi (X-Men, Spider-Man) i gorszymi (Elektra, Fantastyczna Czwórka: narodziny srebrnego surf era) słynny pan w czapce znalazł w końcu swoje opus magnum. Swój klejnot w koronie, swoje… rozumiecie, dokąd zmierzam. Co by nie powiedzieć o jednej z marek Disneya, to nie można odmówić im: rzeszy fanów na całym świecie, kasowego sukcesu i wybicia na szczyt popularności wielu postaci z komiksów Marvela. Niewątpliwie ogromna w tym zasługa Kevina Feige, ale także przy początkach tego projektu, Aviego Arada.

Niestety, stojący za sterami bostończyk zaczął od statusu błogosławieństwa dla tych produkcji, a obecnie pracuje sobie na miano ich przekleństwa. Dlaczego tak uważam?

Dobre złego początki

Jeżeli miałbym w jednym słowie podsumować wyczyny Marvel Entertainment, a później Marvel Studios, to napisałbym: brak spójności. W sumie są to dwa słowa… nieważne! Bądź co bądź, ten harmider był nie do opanowania. Z jednej strony sprawiał, że filmy były od siebie różne, ale jednocześnie ich jakość (w większości) była wątpliwa. Niejednokrotnie podkreślałem, że głównym z czynników wpływających na obecną pozycję MCU w światowym kinie, jest dokładnie przemyślany plan. Stworzony oczywiście przez Feige i jego współpracowników.

Przy czwartej fazie, tak zwanym „post-Endgame” widać jednak, że formuła zaczyna się nudzić nawet najwytrwalszym fanom. Powiewem odświeżenia miały być seriale. WandaVision zwiastowała zupełnie nowe podejście do uniwersum.  Za to niestety finał tego projektu, okazał się typowym „marvelekiem”. Tutaj dotarliśmy do clue moich rozważań, które spotęgował seans Doktora Strange’a w multiwersum obłędu oraz wypowiedź reżyserów Ms. Marvel – Adila El Arbi i Billalla Fallaha.

Jeżeli macie za sobą seans przygód Kamali Khan, to na pewno zauważyliście, jak nierówne jest to show. Pierwszy odcinek raczy nas cudownym zamysłem artystycznym, SMS-y na elementach otaczającego bohaterów świata, niczym w Spider-verse albo w Scott Pilgrim vs The World, animacje ilustrujące myśli głównej bohaterki i… 4 kolejne epizody nudy, obijania mord i zupełnie niczego. To mógł być film i byłoby lepiej, ale warto skupić się na tym, dlaczego tak było. Panowie, którzy ten projekt tworzyli, przyznali w wywiadzie dla Collider, że te charakterystyczne elementy to w 100% ich pomysł, ale zostały ukrócone przez Kevina Feige. Szef Marvel Studios powiedział, że uwielbia ich świeże rozwiązanie, ale żeby nie używali tego zbyt dużo.

Nie wyobrażam sobie jako twórca usłyszeć coś takiego. Pierwsze sygnały o tym, jak mocno szefostwo studia dusi kreatywność w zarodku, mogliśmy dostrzec przy tworzeniu Ant Mana. Przecież początkowo zajmował się nim Edgar Wright, co by o nim nie powiedzieć, to nie można odmówić mu wyjątkowego stylu. Reżyser odszedł po tym, jak jego scenariusz został, kompletnie zmieniony przez „in-house” writerów. Zasłynął wtedy cytatem: „Chciałem zrobić film Marvela, ale oni nie chcieli zrobić filmu Edgara Wrighta”.

Gdzie ten obłęd?

Właśnie, gdzie? Pomimo że Sam Raimi zrobił coś wspaniałego na planie Doktor Strange w multwiersum obłędu i jego wyczyny, połączone z muzyką Danny’ego Elfmana, to najoryginalniejsza produkcja tej fazy obok Shang-Chi: legenda dziesięciu pierścieni, to widać, że gdyby tylko mu pozwolono, to „odpaliłby wrotki”.  Stylizowanie historii na horror, ukłony do Martwego Zła oraz sceny, po których człowiek się zastanawia, czy to jeszcze ten Marvel dla dzieci. Tak, to wszystko tam było, ale gdyby nie człowiek w czapce, to mogłoby tego być więcej i zaryzykuję stwierdzenie, że lepiej!

Nie zrozummy się źle, ja nadal MCU chłonę jak najęty i potrafię być bezkrytyczny, ale po 6 latach oglądania (tak przyznaję się, zacząłem 8 lat po Iron Manie i The Incredible Hulk)można oczekiwać powiewu świeżości! Tak jak cenię Kevina Feige za patrzenie kilka lat w przód i wręcz doskonałe łączenie kawałków tej wielkiej układanki, to nie mogę wybaczyć krzywdzenia artystów. Nie mówię tu tylko o małym skandalu z twórcami VFX (swoją drogą Disney bardzo szybko to wyciszył), ale także o tłamszeniu wolności artystycznej.

Przez takie decyzje ludzie zaczynają odwracać się od tego uniwersum, a głosy niezadowolenia wydają się najgłośniejsze od lat. Patrząc na to, że Kevin i przyjaciele (brzmi jak słaby sitcom z lat 80.) potrafią słuchać fanów, patrz powrót Charliego Coxa, czy fan-cast Johna Krasinskiego, to chyba niedługo przyjdzie czas, żeby zareagować na poczucie znużenia.

Faza piąta, szósta, siódma…

Czytając opinię ludzi, którzy za MCU nie przepadają, można znaleźć jeden ze wspólnych punktów wypowiedzi. Są oni po prostu przytłoczeni ilością contentu. Wcale się nie dziwię, wyobraźcie sobie nadrabiać teraz wszystkie produkcje od tego studia. Można się niewątpliwie załamać. Jako fan jestem daleki od tego uczucia, ale martwi mnie zupełnie inna rzecz.

Patrząc na dokładne plany na kolejne fazy kinowego uniwersum Marvela, możemy dostrzec, że główny wątek stoi w miejscu od Avengers: Endgame. Cała czwarta faza nie popchnęła wydarzeń do przodu, a dała jedynie podwaliny pod następne produkcje. Właściwie, bliźniaczo działały pierwsze projekty Marvel Studios, zwieńczone wielkim wydarzeniem, czyli Avengers.

 

Pomimo że powinienem więc być spokojny, w końcu wtedy się udało, to teraz obawiam się powtarzalności. Jeżeli Kevin Feige nie zauważy w porę, że nawet najbardziej oddani fanatycy zaczynają kręcić nosem i filmy oraz seriale dalej będą robione „na jedno kopyto”, to wiele osób straci sporą część swojego popkulturowego życia.

Zaufajcie, w to co piszę, jestem fanem uniwersum Gwiezdnych Wojen, więc wiem co to fanowskie PTSD. Różnica między tymi franczyzami jest taka, że Feige i spółka znacznie lepiej rozumieją materiał źródłowy. Nie zmienia to faktu, że nie szanują oni wolności swoich artystów i niedługo stracą osoby chcące z nimi pracować.

Mam nadzieję, że Ant Man i Osa: Quantumania (dłuższy jeszcze ten tytuł zróbcie) „popchnie” główne wątki do przodu i że w MCU zacznie się coś dziać! Nie ukrywam, że chętnie poznam zdanie naszych czytelników na temat podjęty w tym tekście, więc serdecznie zapraszam do komentowania na naszych social mediach, oczywiście znajdziecie nas na Facebooku i Instagramie – @grapodpada.pl .Na koniec trochę autoreklamy, gdybyście chcieli podyskutować również z autorem tego tekstu (czyli moją skromną osobą), to możecie mnie szukać pod nickiem @MiamiBricks22! Szczególnie liczę na twitterowiczów.

Trzymajcie się marvelomaniacy, życzę sobie i Wam lepszych czasów dla naszego ulubionego uniwersum!

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

NAJNOWSZE WPISY

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

Doktor Strange w multiwersum obłędu. Dlaczego MCU potrzebuje więcej swobody twórczej?

Obejrzałem ponownie Doktor Strange w multiwersum obłędu i stało się to niedługo po najnowszym odcinku Mecenas She-Hulk, przez co naszła mnie ochota na przelaniena papier (właściwie to do dokumentu programu Word, ale wiecie, o co chodzi) myśli, które od dawna krzątały się po mojej głowie. Chciałbym spróbować odpowiedzieć na jedno bardzo ważne pytanie. Dlaczego Kevin Feige jest dla Marvel Cinematic Universe zbawieniem, ale także największym przekleństwem?

Doktor Strange w multiwersum obłędu. Dlaczego MCU potrzebuje więcej swobody twórczej?

Kapitan od samego początku

Ostatnio sprawdzałem, czy prezes MarvelStudios faktycznie tworzył MCU od samego początku. Wolałem się upewnić. Typowe „Mandela Effect” potrafiło mnie zaskoczyć w takich sytuacjach. Po krótkiej ekscytacji spowodowanej faktem, że miałem rację, przyszło także zdziwienie. Nie tylko steruje tym cyrkiem od Iron Mana, ale także produkował większość marvelowych projektów od 2000 do 2008 roku!Wybaczcie, jeżeli wyszedłem w waszych oczach na ignoranta, ale czasami tak jest, że człowiek się nie dokształci. Na szczęście nigdy nie jest za późno na naukę! Prawda?

Po latach spędzonych nad filmami lepszymi (X-Men, Spider-Man) i gorszymi (Elektra, Fantastyczna Czwórka: narodziny srebrnego surf era) słynny pan w czapce znalazł w końcu swoje opus magnum. Swój klejnot w koronie, swoje… rozumiecie, dokąd zmierzam. Co by nie powiedzieć o jednej z marek Disneya, to nie można odmówić im: rzeszy fanów na całym świecie, kasowego sukcesu i wybicia na szczyt popularności wielu postaci z komiksów Marvela. Niewątpliwie ogromna w tym zasługa Kevina Feige, ale także przy początkach tego projektu, Aviego Arada.

Niestety, stojący za sterami bostończyk zaczął od statusu błogosławieństwa dla tych produkcji, a obecnie pracuje sobie na miano ich przekleństwa. Dlaczego tak uważam?

Dobre złego początki

Jeżeli miałbym w jednym słowie podsumować wyczyny Marvel Entertainment, a później Marvel Studios, to napisałbym: brak spójności. W sumie są to dwa słowa… nieważne! Bądź co bądź, ten harmider był nie do opanowania. Z jednej strony sprawiał, że filmy były od siebie różne, ale jednocześnie ich jakość (w większości) była wątpliwa. Niejednokrotnie podkreślałem, że głównym z czynników wpływających na obecną pozycję MCU w światowym kinie, jest dokładnie przemyślany plan. Stworzony oczywiście przez Feige i jego współpracowników.

Przy czwartej fazie, tak zwanym „post-Endgame” widać jednak, że formuła zaczyna się nudzić nawet najwytrwalszym fanom. Powiewem odświeżenia miały być seriale. WandaVision zwiastowała zupełnie nowe podejście do uniwersum.  Za to niestety finał tego projektu, okazał się typowym „marvelekiem”. Tutaj dotarliśmy do clue moich rozważań, które spotęgował seans Doktora Strange’a w multiwersum obłędu oraz wypowiedź reżyserów Ms. Marvel – Adila El Arbi i Billalla Fallaha.

Jeżeli macie za sobą seans przygód Kamali Khan, to na pewno zauważyliście, jak nierówne jest to show. Pierwszy odcinek raczy nas cudownym zamysłem artystycznym, SMS-y na elementach otaczającego bohaterów świata, niczym w Spider-verse albo w Scott Pilgrim vs The World, animacje ilustrujące myśli głównej bohaterki i… 4 kolejne epizody nudy, obijania mord i zupełnie niczego. To mógł być film i byłoby lepiej, ale warto skupić się na tym, dlaczego tak było. Panowie, którzy ten projekt tworzyli, przyznali w wywiadzie dla Collider, że te charakterystyczne elementy to w 100% ich pomysł, ale zostały ukrócone przez Kevina Feige. Szef Marvel Studios powiedział, że uwielbia ich świeże rozwiązanie, ale żeby nie używali tego zbyt dużo.

Nie wyobrażam sobie jako twórca usłyszeć coś takiego. Pierwsze sygnały o tym, jak mocno szefostwo studia dusi kreatywność w zarodku, mogliśmy dostrzec przy tworzeniu Ant Mana. Przecież początkowo zajmował się nim Edgar Wright, co by o nim nie powiedzieć, to nie można odmówić mu wyjątkowego stylu. Reżyser odszedł po tym, jak jego scenariusz został, kompletnie zmieniony przez „in-house” writerów. Zasłynął wtedy cytatem: „Chciałem zrobić film Marvela, ale oni nie chcieli zrobić filmu Edgara Wrighta”.

Gdzie ten obłęd?

Właśnie, gdzie? Pomimo że Sam Raimi zrobił coś wspaniałego na planie Doktor Strange w multwiersum obłędu i jego wyczyny, połączone z muzyką Danny’ego Elfmana, to najoryginalniejsza produkcja tej fazy obok Shang-Chi: legenda dziesięciu pierścieni, to widać, że gdyby tylko mu pozwolono, to „odpaliłby wrotki”.  Stylizowanie historii na horror, ukłony do Martwego Zła oraz sceny, po których człowiek się zastanawia, czy to jeszcze ten Marvel dla dzieci. Tak, to wszystko tam było, ale gdyby nie człowiek w czapce, to mogłoby tego być więcej i zaryzykuję stwierdzenie, że lepiej!

Nie zrozummy się źle, ja nadal MCU chłonę jak najęty i potrafię być bezkrytyczny, ale po 6 latach oglądania (tak przyznaję się, zacząłem 8 lat po Iron Manie i The Incredible Hulk)można oczekiwać powiewu świeżości! Tak jak cenię Kevina Feige za patrzenie kilka lat w przód i wręcz doskonałe łączenie kawałków tej wielkiej układanki, to nie mogę wybaczyć krzywdzenia artystów. Nie mówię tu tylko o małym skandalu z twórcami VFX (swoją drogą Disney bardzo szybko to wyciszył), ale także o tłamszeniu wolności artystycznej.

Przez takie decyzje ludzie zaczynają odwracać się od tego uniwersum, a głosy niezadowolenia wydają się najgłośniejsze od lat. Patrząc na to, że Kevin i przyjaciele (brzmi jak słaby sitcom z lat 80.) potrafią słuchać fanów, patrz powrót Charliego Coxa, czy fan-cast Johna Krasinskiego, to chyba niedługo przyjdzie czas, żeby zareagować na poczucie znużenia.

Faza piąta, szósta, siódma…

Czytając opinię ludzi, którzy za MCU nie przepadają, można znaleźć jeden ze wspólnych punktów wypowiedzi. Są oni po prostu przytłoczeni ilością contentu. Wcale się nie dziwię, wyobraźcie sobie nadrabiać teraz wszystkie produkcje od tego studia. Można się niewątpliwie załamać. Jako fan jestem daleki od tego uczucia, ale martwi mnie zupełnie inna rzecz.

Patrząc na dokładne plany na kolejne fazy kinowego uniwersum Marvela, możemy dostrzec, że główny wątek stoi w miejscu od Avengers: Endgame. Cała czwarta faza nie popchnęła wydarzeń do przodu, a dała jedynie podwaliny pod następne produkcje. Właściwie, bliźniaczo działały pierwsze projekty Marvel Studios, zwieńczone wielkim wydarzeniem, czyli Avengers.

 

Pomimo że powinienem więc być spokojny, w końcu wtedy się udało, to teraz obawiam się powtarzalności. Jeżeli Kevin Feige nie zauważy w porę, że nawet najbardziej oddani fanatycy zaczynają kręcić nosem i filmy oraz seriale dalej będą robione „na jedno kopyto”, to wiele osób straci sporą część swojego popkulturowego życia.

Zaufajcie, w to co piszę, jestem fanem uniwersum Gwiezdnych Wojen, więc wiem co to fanowskie PTSD. Różnica między tymi franczyzami jest taka, że Feige i spółka znacznie lepiej rozumieją materiał źródłowy. Nie zmienia to faktu, że nie szanują oni wolności swoich artystów i niedługo stracą osoby chcące z nimi pracować.

Mam nadzieję, że Ant Man i Osa: Quantumania (dłuższy jeszcze ten tytuł zróbcie) „popchnie” główne wątki do przodu i że w MCU zacznie się coś dziać! Nie ukrywam, że chętnie poznam zdanie naszych czytelników na temat podjęty w tym tekście, więc serdecznie zapraszam do komentowania na naszych social mediach, oczywiście znajdziecie nas na Facebooku i Instagramie – @grapodpada.pl .Na koniec trochę autoreklamy, gdybyście chcieli podyskutować również z autorem tego tekstu (czyli moją skromną osobą), to możecie mnie szukać pod nickiem @MiamiBricks22! Szczególnie liczę na twitterowiczów.

Trzymajcie się marvelomaniacy, życzę sobie i Wam lepszych czasów dla naszego ulubionego uniwersum!

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

NAJNOWSZE WPISY

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl