Jestem bardzo dużym fanem wszelkich samochodówek. Jednośladom również nigdy nie odmawiałem, szczególnie genialnemu Tourist Trophy od Polyphony Digital na nieśmiertelnym PS2. W moje ręce wpadł powyższy tytuł, w pełni licencjonowany i skupiony wokół legendarnego wyścigu na wyspie Man. Zapraszam do recenzji.
TT Isle of Man: Ride on the Edge 3 – recenzja gry. Prawdziwa jazda na krawędzi
Historia wyścigu Isle of Man Tourist Trophy sięga aż 1907 roku. Jest to ekstremalny wyścig motocyklowy na niewielkiej wyspie Man, której część dróg jest raz w roku wyłączona i tworzy tor wyścigowy o długości 60,75 km. Fani dwukołowych maszyn mają okazję od końca maja do połowy czerwca podziwiać kierowców pędzących wąskimi drogami prawie 300 km/h. Tyle słowem wstępu.
Wierne oddanie klimatu
RaceWard Studio, czyli deweloperzy gry, postarali się i tytuł posiada pełne licencje związane z wydarzeniem. Rozpoczynając tryb kariery mamy do wyboru dwie klasy motocykli – SuperSport i SuperBike. Odnoszą się one do pojemności i osiągów silników, odpowiednio 600ccm oraz 1000ccm. Obie klasy oferują pełne listy kierowców oraz teamów tegorocznego wyścigu, więc jest to duży plus na fanów wydarzenia. Nasze maszyny możemy modyfikować, zwiększając ich osiągi i dostosowywać szczegółowo parametry do naszych potrzeb, np. ciśnienie w oponach czy twardość zawieszenia. Z nie do końca jasnych dla mnie względów nie mamy możliwości personalizacji wyglądu jednośladu ani zawodnika, ale być może to kwestia nadania licencji lub chęć wiernego oddania klimatu, bez zbędnych zmian.
Poczuj wolność
Wyspa Man została bardzo szczegółowo odwzorowana, bez problemu możemy rozpoznać budynki, drzewa czy nawet namalowane pasy na jezdni porównując je z ujęciami z wyścigu. Aby wziąć udział w głównym wydarzeniu, musimy przebrnąć przez serię wydarzeń nieoficjalnych podzielonych na dwie kategorie – kwalifikacje czasowe oraz klasyczne wyścigi. Im dalej zachodzimy, tym dłuższe odcinki mamy do pokonania. Tego typu eventy są swego rodzaju samouczkiem, dzięki któremu mamy wyszlifować swoje umiejętności i zakwalifikować się do finałowego Isle of Man Tourist Trophy. Prócz głównych wyścigów możemy brać udział w pobocznych wydarzeniach takich jak wyścigi z zadaniami, czy jazda na czas. Tym razem odkrywamy je, przemierzając wyspę tylko w trybie dowolnej jazdy, nie są w jakikolwiek sposób oznaczone. Nie musimy jednak wszędzie dojeżdżać sami, mamy do dyspozycji opcję szybkiej podróży, co rzecz jasna oszczędza nam sporo czasu. Nie zabrakło również trybów wieloosobowych, niestandardowych wyścigów tworzonych przez społeczność, czy sezonowych wyzwań.
Gra raczej jest symulatorem niż tytułem zręcznościowym dla każdego. Początki bywają naprawdę bolesne, trzeba będzie zaliczyć kilka(dziesiąt?) dzwonów, zanim na dobre opanujemy przemierzanie wąskich dróg na pełnej prędkości i odpowiednie wchodzenie w zakręty. Oprócz poziomu trudności SI są asysty prowadzenia motocykla, z których oczywiście korzystałem, bo to byłaby droga przez mękę.
Piękne widoki, dopóki się nie przyjrzymy
Graficznie tytuł stoi dość kiepsko jak na dzisiejsze realia. O ile kierowca i maszyna są odwzorowani dobrze i szczegółowo, tak reszta pozostawia wiele do życzenia. Kibice na poboczu wyglądają jakby wyciągnąć ich z ery PlayStation 2, a tekstury wzgórz w oddali są bardzo mocno rozmazane i często doczytują się podczas jazdy. Oprócz tego zauważalne są częste spadki płynności, zwłaszcza gdy jedziemy wśród drzew i zacienionych miejsc. Co prawda naszą uwagę skupiamy zazwyczaj na tym „aby jechać prosto, nie wypaść z zakrętu”, ale tutaj to wszystko wyraźnie rzuca się w oczy i oczekiwałem czegoś więcej po tytule z obecnej generacji konsol. Podczas deszczu, rzecz jasna, nie możemy również liczyć na płynną rozgrywkę. Jeśli jesteśmy przy pogodzie, to nie zmienia się ona dynamicznie, musimy przestawić ją sami w trackie podglądu mapy.
Udźwiękowienie motocykli jest na niezłym poziomie, aczkolwiek ruszając z miejsca do jakichś 40 km/h słyszymy tylko wolne obroty silnik, jakbyśmy stali w miejscu. Jeśli chodzi o muzykę, w tle towarzyszą nam rockowe, energiczne brzmienia, pasujące do klimatu hardkorowego wyścigu. Niestety utworów jest dość mało i szybko słyszymy powtarzające się kawałki.
Gra dla wąskiego grona?
TT Isle of Man: Ride on The Edge 3 to tytuł oczywiście skierowany dla fanów jednośladów, ale zawężony tryb rozgrywki do wyścigu na wyspie, ograniczone możliwości personalizacji i kiepski poziom graficzny mogą spowodować, że rozejrzą się oni za konkurencyjnym tytułem. Jedynym argumentem „za” może być niższa cena startowa produkcji oraz bycie wielkim fanem wyścigu Isle of Man.