Kiedy sięgasz dna, już tylko możesz się odbić? Z tą myślą rozpocząłem seans pierwszych czterech odcinków najnowszej produkcji MCU — To zawsze Agatha. Czy tytułowej wiedźmie udało się zdjąć urok z Marvela i dostarczyć nam widowisko, które porwie nas równie mocno, jak WandaVision?
To zawsze Agatha – powrót do WestView
Co robiła Agatha Harkness po tym, jak została pokonana przez Wandę? Została detektywem, a w zasadzie lokalną ekscentryczką, która na swój sposób uprzykrzała życie wciąż straumatyzowanym mieszkańcom WestView. Już na starcie widać, że wydarzenia z WandaVision odcisnęły niewidzialne piętno na tych, którzy próbują wrócić do normalności. Kto wycierpiał najbardziej? Agatha! Złowroga czarownica przez trzy lata nie była sobą i straciła całą swoją moc. Jak możecie się domyślić, nie przypadło jej to do gustu, więc zamiast pogodzić się z losem, już chwilę po uwolnieniu spod zaklęcia „nieżyjącej Wandy” podjęła decyzję o wyruszeniu na Drogę Wiedźm, aby odzyskać utraconą potęgę.
To tyle z wprowadzenia. Nie będę Wam więcej spoilerować, bo nie chcę psuć seansu. Zaznaczę tylko, że to, co opisałem, to dopiero początek historii, która (zapewniam) szybko nabiera tempa i zabiera nas w podróż do magicznego świata, gdzie bohaterowie będą musieli stawić czoła swoim największym lękom.
Ale czy Agatha wciąż jest antagonistką?
To zawsze Agatha to chyba pierwsza serialowa produkcja MCU bez klasycznego, dziecięcego filtra. Panie Disney, co tu się wydarzyło, że Agatha, po tym wszystkim, co przeszła, nie zamieniła się w radosną wróżkę, która wyrusza z kumpelkami w swoją drogę ku odkupieniu? Co mnie niesamowicie cieszy, to fakt, że postać grana przez Kathryn Hahn nie została ugrzeczniona — wręcz przeciwnie, wydaje się jeszcze gorsza niż wersja, którą poznaliśmy w WandaVision. Po tym, co zobaczyłem w odcinkach 3 i 4, mogę co prawda wywnioskować, że w bohaterce zaczyna się jakaś przemiana. Mimo to, nie wyobrażam sobie, aby ten serial zakończył się radosnym happy endem w disneyowskim stylu. Ja chcę trochę łez, trochę krwi i poświęcenia! Zakładam, że przed nami jeszcze sporo emocji i zdrad, ale czy będą one sensowne i wpłyną na głównych bohaterów tej produkcji, czyli Agathę oraz Teena granego przez Joe Locke’a?
Nowe wiedźmy w mieście
Wraz z premierą serialu poznaliśmy również drużynę wiedźm, które po wielu przejściach postanowiły wyruszyć z Agathą na Drogę Wiedźm. Jak dla mnie, zaprezentowanie całej tej bandy to wspaniałe komediowe widowisko, którego totalnie się nie spodziewałem — więc nie zdradzę Wam, kto, co i jak. Jestem jednak przekonany, że będziecie równie zaskoczeni, gdy dowiecie się, z jakich powodów Harkness zaprosiła do wspólnej podróży: Alice Wu-Gulliver (Ali Ahn), Jennifer Kale (Sasheer Zamata), Lilię Calderu (Patti LuPone), Panią Heart (Debra Jo Rupp) i w pewien przewrotny sposób Rio Vidal (Aubrey Plaza).
Przyznam, że Panie pięknie wcieliły się w swoje role, co jednak nie zmienia faktu, że wszystkie są mocno przerysowane w kontekście roli, jaką odgrywają w tej produkcji — i to trochę przykre. Brakuje tu głębi, a bohaterki wydają się jedynie wypełniać miejsca, które muszą zostać zajęte. Oczywiście, każda z nich ma swoje powody, by podjąć rozmowy z Agathą. Niemniej obawiam się, że tak szybko, jak się pojawiły, tak szybko zostaną przytłoczone przez skalę tego projektu i jego potencjalny wpływ na przyszłość czarodziejskiej odnogi MCU.
Kim jest Teen?
Nie mam pojęcia. XD Jeżeli myśleliście, że Disney zdradziłby recenzentom coś takiego, przekazując im cztery odcinki do recenzji, to jesteście w błędzie. Zatem, czy to syn Wandy? Być może! Syn Agathy? Może i tak. Nikt specjalny? Też jest taka szansa. Naprawdę nie chcę snuć domysłów, bo to trochę zgubiło mnie w WandaVision. Z ciekawością będę jednak oglądał kolejne odcinki, aby poznać odpowiedź na te pytania.
CGI i muzyka jak z Marvela
Down, down, down the road (Down the witches road). Ach, ależ to piękny marvelowy banger. The Ballad of the Witches nie wpada w ucho tak, jak Agatha All Along, ale zdecydowanie buja. Co ciekawe, w pierwszych odcinkach usłyszymy więcej niż jedną wariację tego utworu, który, jak się okazuje, nie jest tylko marketingową przyśpiewką. I to tyle o muzyce, bo reszta jest tak niesłyszalna, że aż przykro… ale do tego już się raczej w MCU przyzwyczailiśmy.
Charakteryzacja i wygląd bohaterów robią wrażenie. Fantastyczne, zwiewne i nadające charakteru stroje Harkness sprawiają, że wygląda jak prawdziwa wiedźma z krwi i kości — co świetnie komponuje się z buntowniczym stylem Teena, tworząc piękny, dopracowany kontrast. Chylę czoła przed kostiumami, bo pozostali bohaterowie również wyglądają fascynująco. Scenografia prezentuje się znakomicie, widać, że wszystkie elementy lokacji, zarówno te realne, jak i stworzone na green screenie, są dopracowane. To samo dotyczy efektów specjalnych — NIE MA TRAGEDII, to nie powtórka z poprzednich produkcji. Zastanawiam się jednak, czy to kwestia zwolnienia tempa i dania grafikom więcej czasu, czy może po prostu większy budżet wynikający z niemal pewnego komercyjnego sukcesu.
To zawsze Agatha, czy może jednak WandaVision 2.0?
Przygody Harkness to kompletnie inna historia niż to, co widzieliśmy w WandaVision. Jak już wspomniałem, filtr został zdjęty, a Agatha pokazuje nam swoją prawdziwą twarz. Pierwsze cztery odcinki to dobre wprowadzenie, które daje nadzieję na naprawdę ciekawe rozwinięcie.
Naprawdę z radością wyczekuję kolejnych odcinków. Co prawda, ekscytacja tym tytułem przeplata się u mnie z obawami — muszę to przyznać. Z jednej strony chciałbym traktować To zawsze Agatha jako luźny serial MCU, ale z drugiej liczę, że będzie to część większej układanki. Czy, jak wielu innych, trzymam kciuki za powrót Maximoff? Nie, ale na pewno chciałbym, aby zasygnalizowano, co dalej może się z nią wydarzyć. Pożyjemy, zobaczymy. Na razie cieszę się tym, co obejrzałem, i mam nadzieję, że odcinek piąty oraz kolejne będą równie przyjemne jak pierwsze cztery.
Oglądajcie To zawsze Agatha, a co Wam szkodzi!
Cieszmy się każdą produkcją MCU, zwłaszcza teraz, gdy mamy go tak mało… W ramach podsumowania szczerze polecam Wam oglądać co tydzień kolejne odcinki To zawsze Agatha na Disney+. To prosty, ale ciekawy koncept, który zapewni nam wszystkim kilka godzin dobrego i emocjonującego seansu.
I na tym kończę. Do przeczytania za kilka tygodni w pełnej recenzji serialu, która pojawi się na naszym portalu niedługo po premierze ostatniego odcinka.p