The Last Oricru – recenzja gry. Szczurebelia, walka o wolność i drewniane sterowanie

Tatuś Elex miał ogromną słabość do mamy Dark Souls, co zaowocowało bardzo dziwnym, niecodziennym związkiem. Owocem tej miłości jest The Last Oricru, które próbuje dumnie nieść dziedzictwo swoich rodziców, ale robi to dosyć nieudolnie. 

Do odważnych świat należy – mówi mądre porzekadło, które zwłaszcza w gamedevie potrafi przynosić wspaniałe zwycięstwa… albo sromotne porażki. Ciężko jednoznacznie określić w tym wypadku jak poradziło się The Last Oricru. Są zalety, które sprawiły, że dalej chciałem brnąć w tę historię, ale pojawiły się także wady, które powodowały, że miałem ochotę cisnąć padem (raz tak się stało). Czy zatem nieślubne dziecko dwóch odmiennie różnych cRPG-ów zyska sobie miłość samych graczy?

Opowiem ci bajkę o szczurzakach

Najmocniejszym punktem The Last Oricru jest fabuła oraz świat przedstawiony. Główny bohater jest człowiekiem, który sam nie wie, dlaczego trafił na planetę Wardenia, którą od reszty kosmosu oddziela bariera ochronna. Świat ten podległa ciągłym zmianom i nie jest do końca uformowany, ale już gości na swoim globie dwie zwaśnione rasy humanoidalnych istot, które obecnie korzystają z technologii przypominającej ziemskie średniowiecze, jednocześnie potrafią już tworzyć maszyny parowe. Protagonista o imieniu Silver budzi się w komorze kriogenicznej na obcej planecie, dostaje miecz i jakiś dziwny niebieski pan każe mu napi… napierać na wrogie siły. Jednakże kto nim jest? To już musi wybrać sam gracz, który jest zalewany sporą ilością informacji na temat świata przedstawionego.

Według deklaracji deweloperów gra zawiera ogromny schemat decyzji, które wpływają na jej przebieg, rozwój fabuły, postaci i zakończenia, a także wygląd poziomów i tempo rozgrywki. I faktycznie zauważyłem, że moje działania przynoszą określone skutki i trzeba oddać, że scenarzyści nie najgorzej poradzili sobie z trudnym pisaniem opowieści wielowektorowej. Dlatego The Last Oricru zachęca do kilkukrotnego przejścia całej opowieści, bo każda strona konfliktu ma swoją rację. A za wszystkim stoi wielka intryga, która może doprowadzić do zagłady planety. Najbardziej ucieszyło mnie jednak to, że gracz niekoniecznie musi optować za którąkolwiek ze stron, a luźno lawirować od jednej do drugiej, wprowadzając tam totalny chaos. Dokładnie tak jak lubię

Więc choć przywalę ci deską, raz żółtą, a raz niebieską…

Wystarczyło 10 sekund po odpaleniu gry i stoczeniu pierwszego pojedynku, aby od razu pojawiło mi się skojarzenie z Gothicem czy Elexem. To ten sam drewniany system walki, gdzie ciężar broni nie istnieje, animacja postaci wygląda gorzej niż z PS3, a pojedynki polegają na odskakiwaniu i dziabaniu ostrzem w nieosłonięty bok przeciwnika. Z jednej strony myślę sobie “jako weteran dzieł od Piranha Bytes jestem na to przygotowany”, po kontakcie z Elden Ring jednak wolałbym coś bardziej dynamicznego i o wiele lepiej funkcjonującego. Lepsze elementy rynsztunku bojowego mają z reguły dwa różne ciosy – te najprostsze, zwykle słaby i silny atak. Zdarzają się jednak przedmioty, które dają dodatkowe profity np. tarcza wykorzystująca manę do leczenia czy miecz dający podmuch ognia.

Fani zbierania wszelkich bibelotów, ulepszania ekwipunku czy kreowania postaci będą zadowoleni – The Last Oricru ma sporą ilość sprzętu do wyboru oraz taktyk radzenia sobie z przeciwnikami. Mamy tutaj typowe rozwiązania cRPG związane ze statystykami. Każda odpowiada za jakąś wartość, a potężniejsze bronie czy kostury wymagają posiadania siły, czy woli na odpowiednim poziomie. Podobnie jak w Dark Souls niezbędnym surowcem do ulepszania naszej postaci jest esencja, a ta wypada z zabitych przeciwników.

Naturalnie jak sami giniemy, tracimy ją, ale możemy ją odzyskać w miejscu swojej śmierci. Wszelcy fani symulatorów umierania poczują się jak w domu. Na szczęście w grze przewidziano nieco niższy poziom trudności, a ten pozwala na łatwiejsze przysposobienie się osób, które nie miały dotychczas styczności z tego typu rozgrywką. Staje się ona co prawda łatwiejsza, ale wciąż wrogom wystarczy kilka ciosów, aby położyć protagonistę. Bez względu na poziom trudności Śmierć to nasz nieodżałowany towarzysz – na szczęście Silver posiada specjalny pas, który powoduje, że kostucha wpada co najwyżej na herbatkę. Następnie protagonista odradza się w najbliższym punkcie, gdzie zarazem może rozwinąć swoje statystyki czy ewentualnie posłuchać wpisów kapitańskich, czy zamienić esencję na złoto.

Drewno, czuję drewno

Największym wrogiem na konsoli okazało się… sterowanie. Niejednokrotnie moje pociski czy ciosy mijały wrogów, bo hitboxy w tej grze to jakiś żart. Na każdego przeciwnika trzeba zablokować celowanie, aby nie doszło do paradoksu, że nie trafimy stojącego przed nami wroga. Przy soulsowej rozgrywce woła to o pomstę do nieba, bo można zginąć przez to, że prowadzone przez nas ostrze mija o kilka cali tułów przeciwnika. Z kolei do interfejsu przydałaby się luneta – jest on tak źle zaprojektowany, że znajdując się koło metra od telewizora, nie byłem w stanie rozczytać większości opisów. Dodatkowo jest on mocno nieczytelny i chociaż posiada zakładki segregujące poszczególne rodzaje ekwipunku (dzięki szczurzym bogom!) to i tak błyskawicznie zapełnia się wszelkimi śmieciami, które podnosimy z ziemi.

Z kolei uszy bolą od kwestii dialogowych. Nie wiem, kto wpadł na to, aby główny bohater miał tak irytujący głos i był aż tak źle dobrany, ale najnormalniej w świecie nie da się tego słuchać. O ile same dialogi wypadają nieźle, tak najlepiej je przeklikać po przeczytaniu. Sama postać jest napisana źle, aż niejednokrotnie człowiek łapie się za głowę. Gdy dołączyłem do rebelii szczurzaków Silver w ciągu dosłownie sekundy zamienił się w gorliwego rewolucjonistę. Zero pytań, zero wątpliwości – ot człowiek pomaga przerośniętym szczurom. Czasami wygląda to tak, jakby protagonista ciągle był pod wpływem jakichś środków rozweselających albo zaćmiewających jego osąd. Jest on tak płaski z charakteru, jak tylko się da.

To pokazuje także inny problem całej zabawy – fabuła, o ile potrafi wciągnąć, czasami dłuży się niemiłosiernie, gdy nie wiemy, dokąd mamy iść. Jakaś postać niejasno rzuca, że ktoś poszedł gdzieś tam, ale gdzie to jest, to już nikt nie raczy zdradzić. Spoko, zwłaszcza że główny bohater jest dla nich kosmitą, więc nie wiem, dlaczego wszyscy zakładają, że ma GPS wmontowany w głowę. Fabuła także potrafi być prowadzona na sposób totalnie chaotyczny – wędruje sobie przez kopalnię, nagle odpala mi się przerywnik filmowy. Widzę jakieś postacie, które walczą, ktoś je ratuje i odchodzą w bliżej nieokreślonym kierunku. Nie miałem bladego pojęcia kim one są, ani co miał wnosić ten przerywnik do całej opowieści. Nie rozumiem, czemu rozgrywka jest prowadzona za pośrednictwem widoku z trzeciej osoby, a wszelkie filmowe stawki przechodzą do pierwszej osoby. Wybija to niejednokrotnie z imersji.

Zmutowany szczurzak

Patrząc z dystansu The Last Oricru to gra bardzo nierówna i trudno ją jednoznacznie ocenić. Mamy tutaj wymagającą zabawę, ciekawy świat i system frakcji, który powoduje, że ten tytuł najlepiej przejść 2-3 razy. Cierniem okazują się jednak kwestie techniczne, pewne rozwiązania w samej rozgrywce czy po prostu błędy, skutecznie uniemożliwiające czerpanie satysfakcji z rozgrywki.

Tytuł czeskiego studia GoldKnights wymaga jeszcze odpowiedniego dopieszczenia oraz poświęcenia uwagi. Myślę, że fani Dark Souls czy nawet ostatniego Elexa znajdą tutaj trochę zabawy, jednak to będzie bardziej przystawka niż pełnoprawna, gamingowa uczta. Liczę na to, że twórcy uporają się przede wszystkim z technicznymi aspektami, bo do reszty elementów The Last Oricru człowiek może się po jakimś czasie przyzwyczaić, a nawet je polubić.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

NAJNOWSZE WPISY

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl