Niedawno miałam przyjemność oglądać produkcje na Apple TV+. Moją uwagę przykuł serial, który przez krytyków filmowych był wychwalany. Postanowiłam dać szansę temu tytułowi i wiecie co? Wsiąknęłam strasznie! Czy Ted Lasso to najlepszy sportowy serial na przestrzeni XXI wieku?
Warto wspomnieć, że serial ma trzy sezony i ogląda się go bardzo szybko. Sama nie wiem, kiedy czas mi tak przeleciał – w każdej wolnej chwili wpadałam na „wirtualny stadion” i obserwowałam perypetie AFC Richmond. Jeśli nigdy nie oglądałeś piłki nożnej, a nawet nie lubisz tej dyscypliny sportu – nic straconego, bo każdy laik lub maruda, po prostu się tu odnajdzie. Nie da się nie lubić Teda Lasso!
Amerykanin w angielskim miasteczku
Ted Lasso opowiada o perypetiach trenera footballu amerykańskiego, który daje się namówić na wyjazd do Anglii. Tam dostaje robotę poprowadzenia klubu angielskiego – AFC Richmond. Co ciekawe, trener Ted Lasso (Jason Sudeikis) kompletnie nie zna zasad piłki nożnej, a jego doświadczenie w tym aspekcie w ogóle nie istnieje. Razem z trenerem Beardem (Brendan Hunt) próbują swoich sił w Championship.
![](https://grapodpada.pl/wp-content/uploads/2023/09/1-6-1024x512.jpg)
Muszę wspomnieć, że główny bohater jest postacią charyzmatyczną z ogromnym poczuciem humoru. Gra aktorska stoi tutaj na najwyższym poziomie. Aktor wielokrotnie w serialu próbuje „ogarnąć” angielski, którym posługują się na co dzień w Anglii – często są to komiczne przejęzyczenia, które wywołują uśmiech. Mimo że na początku piłkarze nie są zbytnio natchnieni wolą walki, to z czasem są podbudowywani i zaczynają osiągać sukces, nie tylko na murawie, ale także poza ośrodkiem treningowym.
![](https://grapodpada.pl/wp-content/uploads/2023/09/5-1024x683.jpeg)
Sprawdź też: The Last of Us – recenzja serialu na blu-ray. Grzybowa apokalipsa na małym ekranie
Cudowna otoczka piłki nożnej
Osobiście jestem wielką fanką piłki nożnej. Dlatego też ogromnie ucieszyłam się z faktu, że serial opiera się w głównej mierze na licencji Championship i Premier League. Środowisko angielskiej piłki to coś, co uwielbiam. Można też podpatrzeć „od kuchni”, jak wygląda ten sport i jak dużo trzeba poświęcić, aby coś osiągnąć (np. Ted Lasso wyjechał do obcego kraju, zostawiając rodzinę w Stanach Zjednoczonych, by odnieść sukces z angielskim klubem). Oprócz całej tej otoczki twórcy postarali się sprowadzić do serialu prawdzie postacie takie jak: Pep Guardiola czy Thierry Henry. Mały smaczek, ale wywołał u mnie uśmiech.
![](https://grapodpada.pl/wp-content/uploads/2023/09/3-8.jpg)
Poza tym serial osiągnął ogromny sukces do takiego stopnia, że AFC Richmond został zaimplementowany do gry Fifa 23. Innymi słowy, gdy już skończymy serial, to możemy spróbować swoich sił i poprowadzić własny wirtualny klub. Kto wie, może historia przeplotłaby się z tym na serialowym ekranie albo w ogóle inaczej potoczyłyby się losy angielskiego klubu.
![](https://grapodpada.pl/wp-content/uploads/2023/09/4-7-1024x662.jpg)
Piłkarze to też ludzie
Nie tylko piłką nożną ten serial żyje. Ted Lasso opowiada też historię różnych postaci. Każdy bohater ma swoje problemy życia codziennego. Ted Lasso (Jason Sudeikis) walczy z atakami paniki. Jamie Tartt (Phil Dunster) stara się być najlepszy na murawie, aby przypodobać się ojcu. Roy Kent (Brett Goldstein) boryka się z poważną kontuzją, która uniemożliwia mu rozgrywanie meczów. Keeley Jones (Juno Temple) stara się poukładać swoje życie i znaleźć sens istnienia. Nathan Shelley (Nick Mohammed) marzy o byciu trenerem. Natomiast Rebbeca Welton (Hannah Waddingham) chce zniszczyć klub od środka, by utrzeć nosa byłemu mężowi. Jednakże ostatnia postać na przestrzeni całego serialu osiąga ogromny glow-up. Dlaczego? Tego dowiedzieć musicie się sami oglądając ten serial.
Sami widzicie, że to nie jest tylko płytki serial o piłkarzykach i trenerze. Produkcja łączy w umiejętny sposób etos pracy zarówno trenerów jak i zawodników, ale także ukazuje zwykłą codzienność.
Właśnie dlatego uwielbiam ten serial. Pokochałam Teda Lasso za humor, za ciekawie napisane postacie, za całą otoczkę angielskiego footballu. Natomiast ukłony kieruje w stronę twórców, którzy umiejętnie „zakończyli” serial. Jasne, mogli kuć żelazo, póki gorące, ale po co? Trzy sezony w zupełności wystarczyły. Pięknie „zamknęli” mnóstwo wątków, które na przestrzeni sezonów w mniejszym lub większym stopniu przewinęły się przez produkcję. Nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować: „Trenerze, dziękuję, że mogłam pokochać AFC Richmond!”.
Sprawdź też: Strażnicy Galaktyki vol. 3 – recenzja filmu na Blu-ray i DVD. So F**king special!