Większość demonów z dużego ekranu, a w szczególności te z uniwersum Obecności mają paradoksalnie wiele wspólnego z gryzoniami. Mimo wielu starań, poświęceń i stosowania wręcz radykalnych metod nie można być w stu procentach pewnym, że udało się szkodnika wypędzić. No właśnie, po pięciu latach sielanka się kończy, Valak powraca w poszukiwaniu legendarnych relikwii. Siostra Irene po raz kolejny musi wyruszyć w pełną tajemnic wyprawę, aby uchronić świat przed wielkim niebezpieczeństwem i potężnymi siłami zła.
Zło Dobrem Zwyciężaj
Sprawdź także: TO – recenzja filmu – W objęciach skrywanych koszmarów
Francja, rok 1956. W niewytłumaczalnych okolicznościach dochodzi do serii zjawisk skupiających się na przedstawicielach kościoła. Jeden z nich zostaje w brutalny sposób spalony, gdzie wina spadła na słynnego demona w przebraniu zakonnicy. Czyżby nie został odesłany za bramy piekła? Otóż powrócił, wytyczając kolejny krwawy szlak sięgający świątyń Europy Wschodniej. Watykan działa natychmiastowo, na miejsce zdarzenia zostaje wysłana siostra Irene, uchodząca
za jedną z nielicznych ocalałych po zetknięciu z Valakiem. Jej silna wiara oraz niezwykłe zdolności czynią z niej godnego przeciwnika dla sił nieczystych. Pomimo wsparcia nowicjuszki Debry uświadamia sobie, że przeciwnik jest zdecydowanie bardziej przebiegły i silniejszy niż za pierwszym spotkaniem. Na domiar złego
w swoje plugawe szpony pochwycił niczego nieświadomego Maurice’a, który pracuje jako woźny w szkole z internatem dla dziewcząt, próbując ułożyć życie na nowo. Irene musi odnaleźć pradawny artefakt św. Łucji, dzięki któremu pokrzyżuje plany wroga oraz uratuje przyjaciela.
Nie do Wiary
Sprawdź także: Biały Lotos – recenzja 1 i 2 sezonu serialu – Słodko-gorzka społeczna satyra
Zarówno pierwsza jak i druga odsłona tytułowej Zakonnicy, potrafią przerazić nawet najwybitniejszych znawców tego gatunku, choć zapewne nie w tym kontekście,
w jakim życzyliby sobie twórcy. Zetknięcie Warrenów z demoniczną Valak rozbudziły nadzieje, że poświęcenie jej osobnych produkcji okaże się strzałem w dziesiątkę. Niestety okazały się rozczarowaniem, w szczególności z naciskiem na dwójkę, gdyż reżyser miał wystarczająco dużo czasu, aby wyciągnąć wnioski po kiepskich recenzjach pierwszej części. Otrzymaliśmy za to typowy straszak spłycony chrześcijańską ikonografią, którego dobrze znane schematy oraz krwisty prolog stanowiły nieznaczne przebłyski tej jakże mało wciągającej opowieści. A żeby tego było mało, jednakowo niemrawe tempo oraz przewidywalność nadchodzących wydarzeń nie napawały widzów optymizmem w kontekście kolejnych, czasem wymęczonych minut spędzonych na seansie. Jedyne, co można wskazać za plus broniący tego filmu są zdjęcia Tristana Nyby’ego, które potrafią przykuć wzrok i wprowadzić w ten wyjątkowy, mroczny klimat. Ogólnie pod kątem wizualny Zakonnica II wyróżnia się na tle innych produkcji z uniwersum. W sposób umiejętny zastąpiono stary klasztor, pięknymi francuskimi uliczkami lat 50’ XX wieku.
Bez wątpienia stanowią one idealną scenerię do rozwiązywania zagadki związanej z siłami nieczystymi, gdzie za przykład może posłużyć scena na stoisku z gazetami.
Nijakość filmu najlepiej obrazują kiepsko napisane wątki postaci, często zakończone idiotycznymi zwrotami akcji. Z kolei nowi bohaterowie nie za dużo wnoszą do lepszego odbioru całości, a wręcz przeciwnie. Większość z nich oparta jest na ckliwych wątkach, które zamiast emocjonalnie poruszać, wręcz irytują. Co mnie najbardziej boli w tej serii? Niewykorzystany potencjał, o którym wspominałem również przy recenzji pierwszej odsłony. Postać Valak wykreowana przez Bonnie Aaarons jest postacią kompletną – solidnie zagraną jak i przerażającą w czym duży udział ma rewelacyjna charakteryzacja. Niestety widzowie tracą całą tę głębię immersji za sprawą słabego scenariusza. Można zrozumieć wiele, m.in. że jest to pewnego rodzaju odskocznia od głównej linii Obecności, choć nie ukrywam, że twórcy powinni zaoferować zdecydowanie więcej niż jedynie bieganie po ciemnych korytarzach.
Schematyczne Rekolekcje
Nie da się ukryć, że w Zakonnicy II głównie wyczuwa się pewnego rodzaju rutynę. Reżyser skrupulatnie stara się wejść w głowy widzów, zagłębiając się w problematykę ludzkiego strachu. Nie zostało to jednak dobrze zastosowane, gdyż patrząc z szerszej perspektywy fantazje twórców w poszczególnych scenach wywoływały więcej poczucia żenady niż realnego strachu. Opowieść jest przewidywalna i miejscami ma więcej dziur niż polskie drogi po ataku zimy. Jednakże problemu doszukiwałbym się nie tyle w słabym scenariuszu, ile w kiepskiej realizacji pomysłów twórców.
Czy patrząc na całość, można zaryzykować stwierdzeniem, że Zakonnica II to bardziej thriller z elementami kina obyczajowego i grozy? Oczywiście, że tak, gdyż film ogląda się bez większych emocji i specjalnych refleksji. Co prawda w wielu momentach bazujemy na mrocznych scenach akcji, jednakże z przeświadczeniem, że mogą u nas co najwyżej wywołać uśmiech na twarzy. Szczerze mówiąc na miejscu rasowych miłośników krwistych slasherów, bądź kina w stylu gore po prostu zdecydowałbym się na obejrzenie czegoś innego. Czy to oznacza, że dzieło Michaela Chavesa nadaje się do kosza? Uważam, że nie, a wręcz że warto przeżyć
te rekolekcje. Szczególnie ze względów estetycznych, audio-wizualnych, a także samego antagonisty. Zakonnnica II nie wywoła u nas mokrych snów, a w konsekwencji nieprzespanych nocy, ale nie można mu odmówić poruszania się po ściśle przyjętych normach tego gatunku, łapiącego się w granicach dopuszczalności, która niestety w ostatnich latach zawiesiła poprzeczkę stosunkowo nisko.