Sucker For Love: A date to die for – recenzja gry. To nie będzie sztampowa randka z Tindera. 

Sonia Moćko

Opublikowano: 24 czerwca 2024

Spis treści

Visual novele nie należą do gatunków, po które często sięgam. Jedyną, która wciągnęła mnie na długie godziny, była AI: The Somnium Files. Fakt, że kilka z najbardziej cenionych tytułów leży na mojej kupce wstydu i czeka, gdy je ogram. O Sucker for Love słyszałam już dawno, tytuł nawet znalazł się na mojej liście życzeń na Steamie. Pomimo przytłaczająco dobrych ocen pierwszej odsłony, sięgnęłam dopiero po drugą część. Czy było warto? Odpowiedź znajdziecie w poniższej recenzji. 

Randki z Lovecraftem 

Stardust jeszcze nie ma pojęcia co ją czeka. Sucker For Love A date to die for – recenzja gry.

Sucker for Love: A Date to Die for to sequel, w który śmiało możesz zagrać, nie znając fabuły i mechanik pierwszej części. Jest to idealna propozycja na jeden, góra dwa wieczory, bo całość składającą się z 3 rozdziałów ukończysz w 5 godzin. 

Twórcą gry jest Joseph „Akabaka” Hunter, wydawcą zaś DreadXP. Gra opisywana jest jako połączenie parodii horroru, dating sim i wizualnej noweli. Jest również luźną adaptacją Widma nad Innsmouth H.P. Lovecrafta.

Nie taka miłość straszna jak ją malują 

Bogini jest prawdziwą postacią z ikrą. Sucker For Love A date to die for – recenzja gry.

W historii wcielamy się w Stardust, uśmiechniętą dziewczynę z burzą krótkich włosów. Zdezorientowana bohaterka budzi się po koszmarze na podłodze biblioteki, nie pamiętając, co się działo wcześniej. Wróciła do rodzinnej miejscowości, Sacramen – cho, żeby odnaleźć zaginionych  przed paroma miesiącami rodziców. Jedyną wskazówką, jaką dysponuje, jest paragon za zakupy, będący jednocześnie listem. Od samego początku wszystko utrudnia dotarcie do tajemniczego domu. W drodze na miejsce zostaje zaatakowana przez trendy dziewczynę. Pomimo przygód udaje się dostać do miejsca docelowego. To tutaj spędzimy już resztę gry.  

Tego jeszcze nie czytałeś ! : Indika – recenzja gry – Meta horror, który chyba chce za bardzo

Piętrowy japoński dom okazuje się mroczny i pełen obecności nadprzyrodzonych mocy. Żeby kontynuować przygodę, nasza protagonistka będzie musiała zająć się również czarną magią. Pomoże jej w tym księga rytuałów oraz specjalne miejsce do ich odprawiania. I tak podczas czarowania ożywimy pół-ludzką, pół-kozią boginię płodności – Rhok’zan.  

Goat (dating) simulator 

Dwa różne światy zderzają się w przedziwnych okolicznościach. Sucker For Love A date to die for – recenzja gry.

Bogini jest kompletnym przeciwieństwem Stardust, od boskiego pochodzenia zaczynając, na wysokim libido kończąc. Różnice generują zabawne sytuacje, w których, żeby odpędzić się od amorów rogatej randki, musimy ją pryskać atomizerem z wodą (zupełnie jak kota). Między wierszami można wyczytać, że nasza bohaterka jest aseksualna. 

Sprawdź tą recenzję! : WWE 2K24 – Recenzja gry. Wrestling wraca do łask! 

Pomimo iż jest to dating sim, to randkowania i flirtu jest o wiele mniej niż grozy. Żałowałam, że nie ma dodatkowych opcji dialogowych, gdzie można wyjść trochę poza  narzucony z góry schemat gry. Samo zapełnianie serduszek zajmuje bardzo dużo czasu i trzeba skupić się na fabule. Budowanie relacji pomiędzy paniami skutecznie będą utrudniać maniakalni wyznawcy bogini opętani pożądaniem i innymi popędami. Gra upłynie nam na magii, pozyskiwaniu potrzebnych materiałów, przemykaniu po domu w nadziei na uniknięcie psychowyznawców oraz spełnianiu zachcianek Rhok’zi. Reszty fabuły nie będę wam zdradzać, żeby nie psuć zabawy. 

Śmierć nadejdzie dziś 

Przebudzenie w bibliotece nie zwiastowało takiego splotu zdarzeń. Sucker For Love A date to die for – recenzja gry.

Odrobina nieuwagi może gracza sporo kosztować. Już w pierwszym rozdziale można odblokować złe zakończenia. Najbardziej męczącym mnie aspektem gry było właśnie to skradanie się po domu z duszą na ramieniu w nadziei, że żaden zwyrodnialec nie czai się za rogiem. Na każdym etapie gry nadal byłam zaskoczona (i wystraszona), kiedy oprawca wyskakiwał znienacka przede mną. Po którejś śmierci odkryłam w ustawieniach ciekawą opcję, dzięki czemu przed każdym skąpanym w krwi ekranem, dostawałam pastelową notatkę z kwiatkami, napisaną w japońskim języku (z tłumaczeniem na dole), że zaraz przydarzy mi się coś strasznego. Dzięki temu mój komfort psychiczny wzrósł. Cały tytuł jest mocno japoński, czuć tu nutkę inspiracji azjatyckimi produkcjami oraz silnego ducha lat 90’. Momentami ocieramy się o kicz, ale wszystko w wyważonych proporcjach.  

Zerknij Tutaj! : Helldivers 2 – Recenzja- Zachłyśnij się Demokracją!

Wiele razy ujęła mnie gra słów, która robi tutaj mnóstwo roboty. Żałuję, że nie mogłam wyłapać wszystkiego ze względu na to, że angielski nie jest dla mnie językiem natywnym. Czasami musiałam podpierać się słownikiem, ale w momencie, gdy już sobie wszystko przetłumaczyłam, jeszcze bardziej doceniłam kunszt scenariusza. 

Podsumowanie 

Czy warto zagrać w Sucker for Love: A Date to Die for? Warto! To niesztampowa nowela wizualna, która, chociaż ma dość mało w sobie z typowego dating sima, to nadrabia pomysłowym scenariuszem i humorem. Jej ukończenie zajmuje 5 godzin, więc jest to idealny tytuł do szybkiej rozgrywki. W dodatku kupisz go na Steamie w bardzo przystępnej cenie. Pewnie nieraz zezłościsz się, albo będziesz mieć wrażenie, że nie wiesz, co robić, ale jak już uda Ci się przejść, to gwarantuję dużą satysfakcję, bo cała historia jest bardzo przemyślana, a fabuła naprawdę wciąga. 

ZALETY +

WADY -

Sonia Moćko

Dziennikarka z wykształcenia, kinomanka z zamiłowania odkąd mając kilka lat, trafiłam na niedzielny cykl "Kocham kino" na kanale drugim Telewizji Polskiej. Oceniłam na filmwebie ponad 4 tysiące filmów, 600 seriali i prawie 200 gier. Paragracz. Byłam normalna 3 koty temu. Ubóstwiam Baby Yodę i Sailor Moon. Ulubione platformy to Nintendo Switch i Xbox. Kolekcjonuje retro Barbie. Na Instagramie jako @matkapraskaodkotow.

Rekomendowane artykuły

Concord – recenzja gry – Tu miał być mądry tytuł, ale…

Concord – recenzja gry – Tu miał być mądry tytuł, ale…

Całkiem wyszczekana łotrzyca i jej niesforny zwierzaczek latają w kosmosie – recenzja Star Wars: Outlaws

Całkiem wyszczekana łotrzyca i jej niesforny zwierzaczek latają w kosmosie – recenzja Star Wars: Outlaws

Real Estate Simulator – recenzja gry. Od żula do króla, czyli symulator ładowania okienek i narastającej frustracji 

Real Estate Simulator – recenzja gry. Od żula do króla, czyli symulator ładowania okienek i narastającej frustracji 

Nieślubny syn Skyrima, Dark Souls i Vanaheim. Enshrouded – pierwsze wrażenia

Nieślubny syn Skyrima, Dark Souls i Vanaheim. Enshrouded – pierwsze wrażenia

Czas zostać bohaterem – Recenzja gry Dark Envoy 

Czas zostać bohaterem – Recenzja gry Dark Envoy